Ks. prof. Wojciech Góralski wspomina zmarłego nagle ks. prof. Ireneusza Mroczkowskiego.
Znali się od 1964 r. – Byłem wtedy drugim ojcem duchownym w Niższym Seminarium Duchownym, a on był licealistą. Potem uczyłem go w Wyższym Seminarium Duchownym. Zawsze się wyróżniał jako aktywny, zdolny i inteligentny alumn. Gdy po święceniach i pracy wikariackiej w Rypinie i Płońsku, a następnie po studiach w Rzymie, wrócił do seminarium jako wykładowca teologii moralnej, witałem go jako ówczesny rektor i przedstawiałem klerykom. To był 1984 rok. Od tamtego czasu aż do śmierci był ściśle związany z naszym seminarium, które autentycznie było jego domem – wspomina zmarłego ks. prof. Wojciech Góralski.
Jako wykładowcy jeździli przez lata na Katolicki Uniwersytet Lubelski. – Myślę jednak, że sfera naukowa, choć była dla niego ważna, to jednak nie była dominująca. Jego pasją były spotkania z ludźmi, nowe kontakty, kręgi osób, które się poszerzały, środowiska i instytucje, które współtworzył i animował. To było również jego zaangażowanie duszpasterskie w kościele świętojańskim w Płocku. Jakże tu nie wspomnieć środowiska Klubu Inteligencji Katolickiej, spotkań ekumenicznych, Instytutu Wyższej Kultury Religijnej, Sekcji Dialogu w Towarzystwie Naukowym Płockim, której był założycielem, wspólnoty wdów i dziewic konsekrowanych, których był duszpasterzem, czy Rady Społecznej przy biskupie płockim – wylicza ks. prof. Góralski.
– Był towarzyski, czuł się dobrze wśród ludzi. Jako rektor był nie tylko stróżem dyscypliny, ale bardzo troszczył się o kleryków. Podziwiałem jego godną podziwu aktywność, która nie osłabła mimo wieku i choroby. Wiedzieliśmy o jego chorobie, ale on nie rozczulał się nad sobą i nie eksponował cierpienia – dodaje ks. profesor.