Jeden z najstarszych kapłanów diecezji płockiej zmarł 13 sierpnia w Płocku.
Przeżył 93 lat, w tym 67 w kapłaństwie. Pochodził z parafii Janowiec Kościelny, gdzie urodził się 6 maja 1927 roku.
"Urodziłem się w Leśnikach, na granicy z Prusami Wschodnimi. Był to teren parafii Janowiec Kościelny – północny kraniec naszej diecezji. Mój ojciec był ochotnikiem wojny 1920 roku, a przed wrześniem 1939 pracował w straży granicznej. W 1933 r. przeprowadziliśmy się do Świniar w parafii Krzynowłoga Wielka. I tam doczekaliśmy wojny. Miałem wtedy 12 lat" – opowiadał przed rokiem ksiądz prałat w rozmowie z "Gościem Płockim".
Na jego długim życiu i jego rodzinie odbiła się tragiczna historia XX wieku i drugiej wojny światowej. Jego ojciec bił się we wrześniu 1939 r., potem działał w podziemiu, musiał ukrywać się przed Niemcami, niestety został aresztowany i stracony w Pomiechówku w 1944 roku. "Gdy wojna się zaczęła i ojca nie było, myśmy żarliwie się modlili, aby wrócił. I tak się stało. Do dzisiaj wzrusza mnie fakt, że gdy ojciec już przeczuwał, iż zbliża się moment jego aresztowania, poszedł do spowiedzi. Jeszcze dowiedział się, że Polacy zdobyli Monte Cassino, ale wkrótce został aresztowany. Pamiętam: to było nad ranem. Jak przez sen słyszałem rozmowę po niemiecku. I nie chciałem się obudzić, chcąc, aby to był tylko sen. Ale niestety, usłyszałem też słowa ojca, który gdy odchodził, powiedział do nas: Zostańcie z Bogiem, dzieci. Do widzenia, Todziu. To były jego ostatnie słowa. Wtedy znowu gorąco się modliłem, aby ojciec wrócił. Również moja matka czekała do końca, aż wróci. Ta modlitwa jednak nie została wysłuchana..." – mówił ks. prał. Kiliś.
Jak on zapamiętał wybuch wojny? "Wtedy skończyłem sześć oddziałów szkoły powszechnej. Byłem zuchem, ministrantem i uczestniczyłem w krucjacie eucharystycznej. A 1 września miałem się stawić do gimnazjum salezjanów w Jaciążku. O poranku tamtego dnia obudziły nas wystrzały, bo blisko była granica. Zaczęliśmy szykować się do ucieczki. Jechaliśmy ok. 20 km w okolice Płoniaw. Tam z daleka słyszeliśmy odgłosy bitwy pod Mławą, pożary w Przasnyszu czy dalekie odgłosy walk w Pułtusku. Jeszcze we wrześniu wróciliśmy do Świniar i tam na gospodarstwie przeżyliśmy wojnę. Przy nas na szczęście nie było walk, ale widzieliśmy skutki wojny, gdy przechodziły wojska, gdy wysiedlano ludzi, gdy była wielka bieda i niewiadoma, co gorszego może jeszcze przyjść" – wspominał przed rokiem ks. prałat.
Później przez wiele lat pielgrzymował do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, bo – jak powtarzał – wiele przeżył i ma za co dziękować.
Wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku i 11 października 1953 r. przyjął święcenia kapłańskie w katedrze z rąk bp. Tadeusza Pawła Zakrzewskiego. Łącznie wyświęcono wtedy 18 księży, do dziś z tego grona żyje ks. kan. Kazimierz Pawłowski w Pułtusku.
Pracował jako wikariusz w Zielonej Mławskiej (1953–1956), a następnie przez rok był administratorem tej parafii. Od 1957 do 1985 r. był proboszczem parafii Bogurzyn, a następnie administratorem i proboszczem parafii Sadłowo (od 1985 do 1990 r.). Przez ostatnie 12 lat czynnej posługi (od 1990 do 2002 r.) był kapelanem mniszek Klarysek Kapucynek w Przasnyszu. Później zamieszkał w Domu Księży Emerytów w Płocku.
W 2001 r. został odznaczony tytułem kanonika, a w 2011 r. został włączony do grona kanoników honorowych Kapituły Katedralnej Płockiej, zaś przed rokiem został odznaczony godnością kapelana Ojca Świętego.
Uroczystości pogrzebowe śp. ks. prałata Włodzimierza Kilisia odbędą się we wtorek 18 sierpnia w parafii pw. św. Maksymiliana M. Kolbego w Płocku. O 10.30 rozpocznie się modlitwa różańcowa, o 11.00 Mszy św. będzie przewodniczył biskup płocki Piotr Libera. Następnie trumna z ciałem kapłana zostanie złożona w grobie na cmentarzu zabytkowym przy al. Kobylińskiego w Płocku.