Szukały… i znalazły, w dodatku tak blisko - to wspólne doświadczenie pań, które niedawno "odkryły" Pracownię Ikonograficzną w Płocku i ukończyły podstawowy kurs pisania ikon, poświęconych w niedzielę w sanktuarium.
Kiedy powarsztatowe prace zostały ustawione na stopniach ołtarza w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, z kilku ikon spoglądało Oblicze Jezusa, wzorowane na tym samym przedstawieniu, jednak na każdej ikonie noszące swoisty rys indywidualności ich autorek. Uczestniczkom warsztatów trudno było uwierzyć na początku całego cyklu spotkań, że uda się osiągnąć taki efekt. Co więcej, jeszcze nie tak dawno nie wiedziały, że jest takie miejsc w Płocku, gdzie można poznawać tajniki pisania ikon.
- Nie sądziłam, że w naszym regionie może działać taka pracownia. Jednak, kiedy znalazłam taką informację i weszłam tu po raz pierwszy, już po kilku chwilach rozmowy z Kasią wiedziałam, że to jest właśnie to miejsce. Że tu wrócę - mówi pani Elżbieta, która mieszka w okolicach Sierpca. Ikony fascynowały ją od dawna, i od dawna marzyła o takich warsztatach, ale większe, znane jej ośrodki, gdzie organizowano takie kursy, były zwykle za daleko. Ikona jako taka przemawiała od dawna także do pani Marii z Płocka. A myśl o warsztatach pojawiła się już kilka lat temu. Marzenie udało się zrealizować w tym roku. - Może to właśnie był najlepszy czas, bo jestem już na emeryturze - mówi.
I może tak właśnie jest z ikoną, że do człowieka, który jest w jakiś sposób wrażliwy na jej piękno, "przychodzi" zawsze w dobrym czasie. - Ikona na początku rodzi się w sercu. Czasami ktoś mówi: "ja też bym chciał, ale teraz nie". A potem bywa tak, że człowiek ma jakiś ogromny problem w życiu, doświadcza cierpienia, choroby, i okazuje się, że takie warsztaty i w ogóle kontakt z ikoną pozwala zapomnieć, odetchnąć od codziennych, szarych problemów - uważa Katarzyna Kobuszewska, która prowadzi Pracownię Ikonograficzną przy ul. Kwiatka w Płocku.
Ten "właściwy czas" może być nawet w takim roku, jak obecny, gdy Polska i cały świat zmaga się z pandemią. - Chociaż pandemia jest dziwnym i trudnym doświadczeniem, to paradoksalnie ma też swoje dobre strony - uważa pani Katarzyna.- Gdy z powodu kwarantanny zostaliśmy wszyscy przymusowo zamknięci w domach, okazało się, że człowiek miał więcej czasu, a przy ikonie jest on warunkiem koniecznym. Wiele osób, wykorzystując swoją wiedzę z warsztatów, i konsultując się z przez telefon bądź Internet, mogło pracować nad kolejną ikoną w swoich domach. Myślę, że to ratowało wielu z nas z poczucia zagubienia - mówi założycielka pracowni.
Warsztaty, które właśnie się zakończyły, poświęcone były ikonie oblicza Pana Jezusa - Mandylionowi. - Wybrałam ją z dwóch powodów. To jedna z ważniejszych archetypicznych ikon, powstałych u zarania Bizancjum, a jednocześnie duże oblicze, skierowane en face, w stronę patrzącego, które daje możliwość wyjaśnienia i nauki kanonicznych zasad rozjaśnień twarzy, kluczowych w każdej ikonie - dodaje pani Katarzyna.
Pani Kasia, zapraszając na swoje warsztaty i indywidualne lekcje, często powtarza, że umiejętności, z jakimi się tu przychodzi i znajomość tajników malarstwa nie są konieczne. Przyznają to uczestniczki warsztatów. - Wprawdzie mój kontakt ze sztukami plastycznymi skończył się na etapie szkoły podstawowej, ale kiedy zobaczyłam ogłoszenie pani Kasi o naborze na warsztaty z ikoną Mandylionu, postanowiłam spróbować. Dowiedziałam się tu, że pisanie ikony nie wymaga wcześniejszych doświadczeń twórczych. Po tych warsztatach wiem już, że pisanie ikony jest sztuką, która wymaga skupienia, wycisza wewnętrznie i naturalnie kieruje wszystkie myśli ku Bogu. Uczy również cierpliwości i pokory - dzieli się pani Agnieszka z Płocka, która zapisała się na ten kurs z 12-letnim synem.
- Mam takie doświadczenie, że gdy pokazuję ikonę, to praktycznie wszystkim się podoba, ale większość mówi o jej tworzeniu: "to nie dla mnie", "zbyt żmudne, nudne". "plecy bolą"…Myślę więc, że tego, co nas przyciąga do pisania, nie da się wytłumaczyć, tak jak nie da się wytłumaczyć smaku lodów. Trzeba tego doświadczyć samemu. Samemu odkryć jej piękno. Do pisania ikon nie da się nikogo zmusić, ale gdy już ktoś raz tego doświadczy, to odczuwa ogromną radość - uważa pani Ela.
Założycielka pracowni z kolei zwraca uwagę, że pisanie ikony, która jest swoistym świętym tekstem, odgrywa rolę papierka lakmusowego, mierzącego ludzkie słabości. - Ikonopisarstwo to wspaniała przygoda, która nie zna granic wiekowych, czy zawodowych, ale zarazem wcale niełatwa. Nie tylko z powodów technicznych, ale także dlatego, że w trakcie tworzenia pokazuje się nasze wnętrze; wychodzi nasza złość, niecierpliwość, zazdrość. Te wszystkie emocje trzeba wyciszyć, bo bez tego nigdy nie dojdziemy do celu. Pisanie ikon jest więc takimi wewnętrznymi rekolekcjami, na których musimy się dogadać sami ze sobą.
am