Biskup płocki w święto Miłosierdzia Bożego modlił się w Sendeniu k. Płocka.
Choć niewielki Sendeń jest urokliwie ukryty wśród podpłockich lasów, to jednak ze swym kościołem zajmuje on ważne miejsce na mapie kultu Bożego miłosierdzia w diecezji płockiej. Kościół ten jest bowiem jedną z pierwszych świątyń pw. Miłosierdzia Bożego w diecezji. Tak chciał ks. prał. Aleksander Stróżyński, wieloletni proboszcz parafii św. Benedykta w Płocku Radziwiu, który w latach 80. ubiegłego wieku rozpoczął budowę dużego kościoła filialnego.
Sendeń dobrze znają piesi pątnicy idący na Jasną Górę, bo przez tę miejscowość prowadzi szlak płockiej pielgrzymki. Zna to miejsce również dobrze biskup Piotr Libera, który nie po raz pierwszy modlił się w tym kościele, chyba największym z kościołów filialnych w diecezji. Niestety, z racji obostrzeń sanitarnych, w liturgii mogło uczestniczyć kilka osób; modlitwa i kazanie biskupa było jednak transmitowane przez internet.
Miłosierdzie Boże jest pragnieniem i zawierzeniem – przypomniał biskup płocki. – Jest jednym z najdelikatniejszych sekretów serca Boga to, że powierza ono swoje najskrytsze pragnienia pokornym. Siostra Faustyna – Helena Kowalska, stała się powierniczką Bożych pragnień i sekretarką Boskich tajemnic, chociaż według logiki świata nie miała żadnych kompetencji, żeby być choćby sekretarką przełożonej domu zakonnego. Prosta dziewczyna, ukończone trzy klasy szkoły powszechnej, w zakonie spełniająca najprostsze posługi – ogrodniczki, kucharki, furtianki, właśnie ona została wybrana przez Tego, który "strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych" i "pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje". To ona ujrzała przed blisko 90 laty w swojej celi "Pana Jezusa w szacie białej, z ręką wzniesioną jak do błogosławieństwa, a z uchylenia szaty wychodziły dwa promienie: czerwony i blady" (Dz 47). I to ona usłyszała słowa "Wymaluj obraz, według tego, co widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie" (Dz 47). Ten obraz według słów Jezusa, miał stać się "naczyniem miłosierdzia". I chociaż Faustyna nie wiedziała, jak się to stanie, zaufała, i pozwoliła się poprowadzić miłosierdziu – mówił kaznodzieja.
Nawiązując do Ewangelii o spotkaniu zmartwychwstałego Jezusa z niedowierzającym apostołem Tomaszem (J 20,19-31), biskup powiedział: – Jest w tym coś niezwykłego, że blask tajemnicy miłosierdzia najpełniej objawia się na tle ciemności ludzkich zwątpień, niedowierzań i zranień. Wobec niesprawiedliwości świata i ludzi, w chwilach bezradności, choćby takich jak ta, którą właśnie przeżywamy, doświadczając niepewności i lęku czasu epidemii, z ilu serc wyrywa się Tomaszowe: nie uwierzę, że On zmartwychwstał… Raz zabici na krzyżu, nie wracają do życia, raz zwyciężeni, pozostają pokonani na zawsze, nie ma nadziei dla tego, kto sam sobie zamknął drogę do nadziei… Dopiero dotknięcie rany Boga, przebite serce i nogi Jezusa, spotkanie z Nim przekonały apostoła, że jest coś silniejszego niż śmierć, że jest siła, która pozwala powstać pokonanym i zwyciężyć, że jest nadzieja, nawet jeśli wszystko ginie w ciemnościach beznadziei… Ta siła, to światło, ta moc – to największy przymiot stwórcy. Jego miłosierdzie… Dlatego nigdy nie przekreślaj siebie, nie skazuj się na potępienie, bo On jest gotowy i czeka, aby Ci przebaczyć. Nie bój się, że wyznanie grzechu cię upokorzy, że odsłonięcie najciemniejszej strony twojego serca cię poniży i skaże w oczach ludzi na banicję niesławy… Nie bój się oddać Jezusowi w sakramencie miłosierdzia ciężaru swojej nicości… Woda i krew wypływające z Serca Jezusa obmyją cię i oczyszczą… Jak wolne i szczęśliwe czuje się serce pojednane z Bogiem, zanurzone w miłosierdziu, wie każdy, kto się szczerze wyspowiada, wie każdy, kto uwierzy bardziej miłosierdziu Boga niż szeptowi węża ciemności… Ostatecznie liczy się miłosierdzie. To miłosierdzie doświadczone i to ofiarowane. Tak naprawdę tylko dzięki niemu żyjemy - w Bogu i razem ze sobą. Nic nam się nie należy – wszystko jest miłosierdziem. I tak naprawdę jedyne, co możemy dać sobie nawzajem - to miłosierdzie. Wszystko jest miłosierdziem… – akcentował biskup.