W najbliższą niedzielę na płockiej scenie premiera "Dwóch teatrów" - sztuki Jerzego Szaniawskiego niewystawianej w Polsce od 26 lat.
Uzgodniliśmy, że będziemy grać "Dwa teatry" po Bożemu i nie po Bożemu. To znaczy, że nie dopisujemy do tego nic, bo to za dobra literatura, napisana mistrzowską polszczyzną i nie ma co jej upiększać. Z drugiej strony w scenografii odeszliśmy od tradycyjnych realizacji, a poszliśmy w symbolikę - zapowiadał Marek Mokrowiecki, reżyser spektaklu i dyrektor Teatru Dramatycznego w Płocku podczas przedpremierowej konferencji prasowej.
Dyrektor Mokrowiecki przyznał, że Szaniawski, patron płockiej Melpomeny, od dawna go fascynował. Introwertyk, samotnik, wybitny dramaturg, napisał swoją najsłynniejszą sztukę pod Krakowem, tuż po powstaniu warszawskim, w 1946 roku. Po wojnie grywany był jeszcze do 1949 r., a potem przez kilka lat był autorem zakazanym. Jego twórczość zaczęła wracać powoli na scenę po 1955 roku. Nie ugiął się przed socrealizmem, który miał być z gruntu optymistyczny i ukazywać trud budowy socjalizmu.
- Szaniawski nie wpisał się w ogóle w tę konwencję. Jeszcze przed wojną, gdy już był bardzo znanym dramaturgiem, pisano krytycznie o jego sztukach. Ukuto nawet pojęcie "szaniawszczyzna", które miało oznaczać coś mglistego i niedopowiedzianego. Po wojnie wyciągnięto mu tę łatkę. Uważano, że pisze sztuki, w których nie wiadomo o co chodzi, bo pojawiają się jakieś zjawy. A sztuka, zgodnie z kanonem socrealizmu, powinna pokazywać trud robotnika - przypomniał reżyser spektaklu.
Marek Mokrowiecki wyjaśniał też, że dla niego dzieło Szaniawskiego jest dyskursem o teatrze,i tym, czym teatr się zajmuje. Ale dyskursem niegórnolotnym. - Na pierwszej próbie zwracałem uwagę aktorom, że jest to komedia w trzech aktach - mówił. W dziele Szaniawskiego dyrektor Teatru "Małe Zwierciadło" wystawa krótkie, realistyczne jednoaktówki, a jednocześnie interesuje się snami. Jest też drugi dyrektor i drugi teatr - "Teatr Snów", pełen symboli i niedopowiedzeń.
Dyrektora Teatru "Małe Zwierciadło" w płockiej realizacji zagra Krzysztof Bień, natomiast dyrektora Teatru Snów - Mariusz Pogonowski. W spektaklu widz zobaczy też wspomniane dramatyczne jednoaktówki "Matka" i "Powódź", skłaniające do zastanowienia się nad sensem wyborów.
Wspomnianą scenografię spektaklu, zrywającą z tradycją, przygotowała Aleksandra Szempruch. - Poszliśmy w ponadczasowość i operujemy znakiem. Każdy przedmiot ma tu symboliczne znaczenie. To trzeba po prostu zobaczyć - podsumowała autorka scenografii.
Widzowie usłyszą podczas spektaklu muzykę skomponowaną, wykonaną i wyprodukowaną przez Krzysztofa Misiaka, znanego gitarzystę, od niedawna kierownika muzycznego Teatru Dramatycznego w Płocku. - To muzyka, która ma tworzyć klimat; ma podkreślać atmosferę i treści, jaki tam się pojawiają - mówił K. Misiak. Powstało ok. 50 minut materiału muzycznego, który jest po części nawiązuje do stylistyki lat 30., a częściowo ma charakter współczesny.
W realizacjach "Dwóch teatrów" i innych utworów Szaniawskiego grywali najwybitniejsi aktorzy, od Gustawa Holoubka i Tadeusza Łomnickiego począwszy. Na deskach płockiego teatru Szaniawski po raz pierwszy grany był już w latach 20. XX w. ("Ptak"). W Teatrze Telewizji dzieło Szaniawskiego, którego premiera w Płocku już w niedzielę, doczekało się trzech realizacji. Z czasem Szaniawski odszedł do lamusa, bo przyszła nowa dramaturgia. - Ostatnia inscenizacja "Dwóch teatrów" w Polsce była w 1993 r., dokładnie 26 lat temu - przypomniał dyrektor Mokrowiecki.
- To postać niesłychanie tragiczna - mówił o Szaniawskim reżyser. W latach 50. cierpiał straszną biedę, żyjąc w rozparcelowanym rodzinnym majątku w Zegrzynku, nękany przez władze komunistyczne. Nie mógł wydawać swoich utworów, więc on - wybitny literat, urodzony w zamożnej rodzinie ziemiańskiej - trudnił się sprzedażą płodów rolnych. W 75. roku życia związał się z o wiele lat młodszą malarką Anitą Szatkowska. Historia ich burzliwego związku pozostaje pełna niedopowiedzeń, podobnie jak fakt spłonięcia zegrzyńskiego dworku już po śmierci dramaturga. Spłonęła wtedy w większości nieznana spuścizna Szaniawskiego, która już nigdy nie ujrzy światła dziennego.
am