Chcą, by powstała Rodzina Działdowska

Około 200 osób liczyła pielgrzymka autokarowa z naszej diecezji do dawnego obozu Soldau Działdowo.

Niszczejący, miejscami już zapadający się budynek dawnego niemieckiego obozu zagłady KL Soldau, to miejsce kaźni wielu Polaków, m.in. płockich męczenników: abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego i bp. Leona Wetmańskiego. Od 4 lat z parafii katedralnej wraz z proboszczem ks. Stefanem Cegłowskim jeździ do tego miejsca grupa płocczan, po to by uczcić błogosławionych.

- To nasze moralne zobowiązanie, które zaczyna podejmować coraz więcej osób – mówi Teresa Krowicka, płocczanka, która jako dziecko była więźniarką KL Soldau i od lat walczy o przywracanie pamięci o tym miejscu. Ten rok był pod jednym względem wyjątkowy. O ile rok temu w pielgrzymce wzięło udział 50 osób, to w ostatnią sobotę tego września pojechało do Działdowa 200 osób. Ks. Marian Ofiara, kustosz działdowskiego Sanktuarium Biskupów, nazwał tę pielgrzymkę jednym z najpiękniejszych momentów w historii swojej parafii.

Uczestnicy złożyli kwiaty przed dawnym budynkiem obozu zagłady, w południe wzięli udział we Mszy św. w działdowskim sanktuarium, i udali się do Lasu Komornickiego, gdzie znajdują się mogiły zbiorowe ofiar obozu. Znacząca część uczestników była to dzieci i młodzież, w tym grupa uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 23 im Armii Krajowej w Płocku oraz Szkoły Podstawowej im. Kard. S. Wyszyńskiego w Lelicach, pod opieką katechetek, a także poczet sztandarowy 16 GDH ZHP im. Janusza Korczaka w Sierpcu, uczniowie Szkoły Podstawowej w Słupnie, a także młodzież z LO CM-B Feniks w Pułtusku. W spotkaniu i modlitwie wzięli udział także przedstawiciele Stowarzyszenia Odnowy Chrześcijańskiej "Pamięć i Tożsamość" w Działdowie. Pojechał też zespół "Dzieci Płocka", który dał koncert pieśni patriotycznych.

To właśnie udział szkół, które chcą włączyć się w pielęgnowanie pamięci o Działdowie, cieszy najbardziej Teresę Krowicką. Dobrym znakiem jest także fakt, że w pielgrzymkę włączają się osoby, związane z tamtymi wydarzeniami. Więźniów, takich jak ona, jest coraz mniej, ale są przecież ich rodziny, dzieci lub wnukowie. W tym roku do Działdowa udał się m.in. ks. Sławomir Rosiński z Zielunia wraz z mamą i potomkowie Henryka Drabińskiego, który pozostawił po sobie pisane świadectwo, odnalezione niedawno przez córkę. Dramatyczne fragmenty jego wspomnień zostały odczytane publicznie w czasie pielgrzymki.

Dawny więzień obozu Soladu tak opisywał moment wywózki z Płocka: "Punktem zbornym było gimnazjum przy ul. Kolegialnej 19. Na drugi dzień podjeżdżały samochody ciężarowe, odkryte, na które wsiadali wysiedleńcy, i odjeżdżały. Na każdy samochód załadowywano kilkadziesiąt osób, w tym dzieci. W czasie podróży panował silny mróz, przekraczający – 25 st. C oraz silny wiatr, który tworzył zaspy, co powodowało kilkakrotne zatrzymywanie się całej kolumny samochodów. Po 5 godzinach jazdy zatrzymywaliśmy się w Działdowie przed koszarami byłych wojsk polskich. W naszym samochodzie w czasie podróży zmarły 3 osoby, w tym dwoje dzieci. Razem podobno zmarło około 30 osób."

I kolejny fragment tego wspomnienia, już z samego obozu w Działdowie. "Wszystkim chorym ze szpitala zrobiono zastrzyki, rzekomo przeciwko tyfusowi. Po kilku godzinach wszyscy umarli. W nocy powynoszono ich i układano w dołach warstwami i przesypywano wapnem z chlorem i układano następne warstwy."

Jak podkreśla Teresa Krowicka, trzeba pielęgnować pamięć o płockich biskupach męczennikach i innych ofiarach obozu. - Musimy pielgrzymować do tego miejsca, bo tamta ziemia jest relikwią - mówi z przekonaniem płocczanka. Dodaje jednak, że smutkiem napawa fakt, iż przez ostatnie lata, mimo rozmaitych działań i próśb, rozsyłanych do instytucji i władz każdego szczebla, obiekty dawnego obozu podlegają stopniowej degradacji. Brakuje też dobrego oznaczenia tych miejsc pamięci.

– Napisałam do prezesa IPN, bo obawiam się, że ten budynek runie. Prosiłam, w imieniu byłych więźniów, o wyznaczenie specjalnej osoby do opieki nad nim – mówi pani Teresa. W odpowiedzi padły ostatnio zapewnienia ze strony IPN w Gdańsku, który chciałby współuczestniczyć w kosztach ratowania obiektu. IPN zobowiązał się również do przygotowania tablic informacyjnych i należytego oznaczenia miejsc kaźni.

Nadzieją napawa też fakt, że są już pierwsi chętni do utworzenia Rodziny Działdowskiej, która skupiałaby nie tylko samych więźniów, ich rodziny, potomków, ale i wszystkich, dla których ta sprawa jest ważna.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

am