Wielkie wzruszenie towarzyszyło poświęceniu i założeniu krzyża na wieży budującego się kościoła. Tego samego krzyża, który niegdyś przewrócili w Twierdzy komuniści.
Wiele osób przyszło obserwować montaż hełmu na wieży budowanego kościoła oraz uczestniczyć w poświęceniu i "podwyższeniu" krzyża na wieży. - Sensacja, co? - rzucił w kierunku jednego parafianina przejeżdżający lśniącym samochodem mężczyzna. - Nie. Powrót do normalności - odpowiedział tamten.
Historia kościoła katolickiego w Twierdzy Modlin sięga 20-lecia międzywojennego. Wtedy cerkiew prawosławną wybudowaną na wzór cerkwi św. Aleksandra Newskiego z Cytadeli Warszawskiej przebudowano dla potrzeb rzymskich katolików. Kościół przetrwał zawieruchę II wojny światowej, lecz w 1957 r. został rozebrany ze względu na komunistyczny projekt państwa bez Boga i Kościoła. - Po rozebranym kościele garnizonowym zostały tylko dwa krzyże, które przechowujemy jak cenne relikwie - opowiada ks. Janusz Nawrocki, proboszcz parafii.
Spontanicznie czas "podwyższenia" krzyża na kościele w Twierdzy przerodził się w pełne modlitwy i zadumy nabożeństwo. Wierni rozsiani na przykościelnym placu śpiewali niesłyszane w tym okresie roku liturgicznego pieśni: "Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony" czy "Krzyża wznoszą się znamiona". Wspólnie modlono się na różańcu, rozważając tajemnice bolesne. Na wielu twarzach widać było wzruszenie.
- To cud Bożej łaski, że po 61 latach od zdjęcia krzyża będziemy uczestniczyć w jego podniesieniu. Dla nas, wierzących, normalnością jest, że nasze istnienie obejmują zbawcze ramiona Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Dziś te ramiona obejmą nas jakby na nowo... - powiedział do wiernych ks. proboszcz na chwilę przed poświęceniem. Gdy przytwierdzono krzyż do hełmu wieży, rozbrzmiały oklaski.
Krzyż na kościele jest podświetlony i widać go w różnych częściach Twierdzy, która miał być bez Boga i bez krzyża.
ks. Adam Kowalski