- Płomień wiary żarzący się w sercu Stanisława rozpalał nowe płomienie w sercach młodych ludzi. Na tym polegała i polega jego wielkość - mówił w Rostkowie kard. Stanisław Dziwisz.
Publikujemy kazanie kard. Stanisława Dziwisza, wygłoszone w czasie Mszy św. w Rostkowie, w czasie centralnych obchodów 450. rocznicy śmierci św. Stanisława Kostki.
Drodzy Bracia i Siostry!
1. 468 lat temu, na tej ziemi, pod tym niebem, ujrzał światło dzienne Stanisław Kostka, syn kasztelana zakroczymskiego. Nic nie zapowiadało, że zaledwie po 18 latach Stanisław z Rostkowa narodzi się po raz drugi – tym razem dla nieba, a sława o jego prostym i jednocześnie nadzwyczajnym życiu zacznie zataczać szerokie kręgi w całym Kościele, daleko poza Rzymem i poza Polską.
Młody Polak pozostawił po sobie niewiele zapisanych kart. Ale zostawił nam księgę swego młodego życia, z której od 450 lat kolejne pokolenia mają szansę poznawać tajniki mądrości – tajemnice mądrego i świętego życia. Do Stanisława wyjątkowo trafnie odnoszą się odczytane dziś słowa starotestamentalnej Księgi Mądrości: "Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane. […] Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele" (Mdr 4, 8-9. 13). Stanisław przeżył na ziemi zaledwie 18 lat. Potem zaczęło się jego nowe życie.
2. Co możemy wyczytać z księgi życia świętego i młodego nowicjusza Stanisława? Na czym polegała jego mądrość? Z zachowanych świadectw wynika jednoznacznie, że w centrum jego krótkiego życia był Bóg, wypełniający przestrzeń serca młodego człowieka. To była dla niego ewangeliczna skała i fundament. To była dla niego drogocenna perła i skarb. Wiara w żywego Boga i zafascynowanie Jezusem Chrystusem nadawało kształt jego duchowości i praktykom pobożności, której nie mógł ukrywać, bo przecież nie chowa się światła, ale stawia "na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu" (Mt 5, 15). Stawało się to widoczne zwłaszcza w Wiedniu, w niezbyt przyjaznym dla Stanisława środowisku, w którym musiał płacić cenę za swoją jednoznaczną postawę.
Mądrość Stanisława Kostki polegała na tym, że właściwie osądzał rzeczywistość świata z jego ułudą, z jego mroczną pożądliwością i przemijalnością. Pisze o tym św. Jan Apostoł w swoim Pierwszym Liście: "Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki" (1 J 2, 16-17). Stanisław przenikliwie zdawał sobie z tego sprawę.
Mądrość młodego Stanisława polegała na tym, że projekt swego życia przygotowywał nie w oparciu o osobiste i przelotne upodobania, nie w oparciu o oczekiwania ze strony środowiska własnej i znaczącej rodziny, lecz wsłuchując się w głos Boga, przemawiającego do serca i sumienia człowieka. Spełnienie woli Bożej było dla niego najważniejsze, bo ono przygotowuje człowieka na całą wieczność. Parafrazując słowa dwunastoletniego Jezusa z odczytanej dziś Ewangelii, możemy włożyć w usta Stanisława podobne słowa kierowane do rodziców, zwłaszcza ojca, nie rozumiejących jego wyboru i decyzji: Dlaczego nie pozwalacie mi wstąpić i kroczyć drogą zakonnego i kapłańskiego powołania? Czyż nie wiecie, że powinienem być w tym, co należy do Boga i Jego spraw?
Mądrość Stanisława Kostki polegała na tym, że potrafił spokojnie, ale zdecydowanie i wytrwale realizować projekt życia, zgodnie z odczytaną wolą Bożą. W jego młodym sercu zrodziło się powołanie do równie młodego zakonu jezuitów, zatwierdzonego przez papieża Pawła III w 1540 roku, a więc 10 lat przed narodzinami Stanisława. Zafascynował się on duchowością i prężnością apostolską synów św. Ignacego Loyoli, u których pobierał nauki w Wiedniu, i zapragnął być jednym z nich. Znamy jego odyseję: ucieczkę z Wiednia, prowadzącą przez Augsburg do Dylingi, gdzie zgłosił się do prowincjała św. Piotra Kanizjusza, a ten następnie odesłał go do Rzymu. Całą tę drogę Stanisław przeszedł pieszo, przemierzając pół Europy. W Wiecznym Mieście przyjął go generał Towarzystwa Jezusowego, św. Franciszek Borgiasz i skierował do nowicjatu, mieszczącego się wtedy przy kościele św. Andrzeja na Kwirynale. Był to koniec października 1567 roku. Stanisławowi pozostało niecałych 10 miesięcy, aby zakończyć ziemską wędrówkę i dotrzeć do domu Ojca.
3. Co nas jeszcze uderza w postawie św. Stanisława Kostki? Uderza nas to, że mierzył bardzo wysoko, niezmiernie wysoko. Wyznaczał sobie wysokie cele, a ideał życia zawarł w znanych słowach: Ad maiora natus sum – "Do wyższych rzeczy zostałem stworzony i dla nich winienem żyć". O co mu chodziło? O jakie "wyższe rzeczy" mu chodziło? Nie chodziło mu o godności i stanowiska. Nie chodziło mu o władzę i majątek. To wszystko mógł odziedziczyć i zdobyć stosunkowo łatwo przy wsparciu rodziny. Tymczasem wybrał drogę rad ewangelicznych, pragnąc pójść za Chrystusem i naśladować Chrystusa ubogiego, czystego i posłusznego. Wybrał drogę miłości i służby. Wybrał formę życia apostolskiego w Kościele, aby w burzliwym wieku XVI i w czasach gwałtownych sporów, konfliktów i podziałów religijnych głosić miłość Boga objawioną w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Syna Bożego, Jezusa Chrystusa.
Po ludzku patrząc i sądząc, Stanisław nie dokonał żadnej wielkiej rzeczy. Ale logika Ewangelii i jej kryteria wielkości człowieka są odmienne od ludzkiej logiki. Swoją żarliwą miłością Boga i Matki Najświętszej, swoim krótkim życiem zakończonym przedwczesną śmiercią, Stanisław Kostka przemówił doniośle do całego Kościoła i świata. Dzięki gęstej sieci szkół jezuickich był przedstawiany na całym świecie jako wzór do naśladowania i dlatego stał się jednym z najbardziej znanych Polaków. Płomień wiary żarzący się w sercu Stanisława rozpalał nowe płomienie w sercach młodych ludzi w wielu krajach i kulturach. Na tym polegała i polega jego wielkość.
Stanisław chciał "więcej" i "bardziej". Chciał więcej kochać i służyć. Chciał uczynić ze swego życia dar dla Boga, dla Kościoła, dla innych – i to mu się udało w wybitnym stopniu. Kilka dni temu, 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, od jego śmierci minęło 450 lat, a on nadal przemawia, inspiruje i jest obecny w wierze i świadomości Kościoła.
Co chciałby nam dzisiaj powiedzieć Stanisław Kostka, a zwłaszcza co mógłby powiedzieć młodym Polkom i Polakom? Niewątpliwie chciałby powiedzieć, że nie warto żyć banalnie, byle jak. Nie warto egoistycznie zamykać się w sobie. Nie warto beztrosko ulegać słabościom i zachciankom. Natomiast warto wypływać na głębię. Warto stawiać sobie cele i dążyć do nich wytrwale. Warto żyć dla innych i ostatecznie dla Boga, bo zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, a więc do miłości, i to do miłości na wieki. To jest nasz ludzki, najtrwalszy i niezniszczalny genetyczny kod. Do takiej miłości tęsknił
św. Stanisław z Rostkowa i taką miłością żył.
Drodzy Moi Przyjaciele,
Kościół w Polsce potrzebuje waszego entuzjazmu i radości. Polskie społeczeństwo potrzebuje waszej energii i wiary w możliwość budowania lepszego, bardziej przyjaznego świata. Wszyscy potrzebujemy ludzi przekonanych, że warto zostawić po sobie ślad, ludzi zaangażowanych w twórcze życie, które zmienia rzeczywistość i przyczynia się do odkrywania nowych dróg: dróg pojednania i miłosierdzia, dróg pokoju i solidarności. Dziś pytam was tak, jak dwa lata temu pytał papież Franciszek: "Co twoje ręce i nogi odpowiedzą Panu, który jest drogą, prawdą i życiem?".
4. Młody Karol Wojtyła znał życie św. Stanisława Kostki, którego kult był bardzo żywy w przedwojennej Polsce, w parafiach i środowiskach katolickiej młodzieży, szczególnie w grupach Sodalicji Mariańskiej, do której przyszły papież należał. Rozpoczynając w 1938 roku studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, zamieszkał ze swoim ojcem na terenie parafii św. Stanisława Kostki w krakowskich Dębnikach. Podczas dwuletnich studiów rzymskich w latach 1946/1948, w drodze na uczelnię przechodził codziennie obok kościoła św. Andrzeja na Kwirynale i za każdym razem wstępował do świątyni, by pomodlić się u grobu św. Stanisława. Będąc już biskupem i kardynałem, nawiedzał grób naszego młodego Świętego podczas licznych podróży do Wiecznego Miasta, a jako papież również odprawił Mszę św. przy grobie świętego z Rostkowa.
Św. Stanisław Kostka i św. Jan Paweł II żyli w odmiennych epokach i inaczej ułożyły się drogi ich życia i służby w Kościele. Tym niemniej możemy doszukać się między nimi pewnych podobieństw w ich duchowej postawie. Młody Karol Wojtyła angażował się w życie wadowickiej parafii. Był gorliwym ministrantem. W ponurych latach wojny dojrzało w nim powołanie do kapłaństwa. Myślał również poważnie o życiu zakonnym w Karmelu. Przyszły papież również mierzył wysoko. Wymagał wiele od siebie i stawiał sobie wysokie cele. Mógł śmiało kierować się Stanisławowym hasłem: "Do wyższych rzeczy zostałem stworzony", a w jego przypadku oznaczało to przyjmowanie coraz większej odpowiedzialności pasterskiej w Kościele. Tak było w czasach krakowskich, i tak było od 16 października 1978 roku, gdy zrządzeniem Bożej Opatrzności został biskupem Rzymu i pasterzem Kościoła powszechnego. Droga jego życia i służby, jak św. Stanisława Kostki, zakończyła się w Rzymie, a do jego grobu pielgrzymują dziś codziennie rzesze wiernych z całego świata. Święty z Rostkowa i Święty z Wadowic pozostali w Wiecznym Mieście, a ich świętość ubogaca cały Kościół.
5. Przeżywając Rok św. Stanisława Kostki, nie żyjemy tylko wspomnieniami. Jako Kościół jesteśmy wspólnotą pamięci, bo przecież nie przychodzimy znikąd. Za nami długa i żywa historia! Żyjemy nieustannie wielkimi dziełami Boga, których dokonał On dla naszego zbawienia i życia w wieczności. Wspominamy również wielkich świadków wiary, którzy w sposób szczególny odtworzyli w swoim życiu ewangeliczny ideał miłości i służby. Prawdziwa świętość nigdy się nie przedawnia, dlatego przemawiają do nas wyznawcy Jezusa Chrystusa żyjący w różnych epokach i zakątkach świata. W ten sposób przemawia do nas także św. Stanisław Kostka.
Za półtora miesiąca zbiera się w Watykanie synod biskupów, który pochyli się nad sprawami młodzieży, wiary i powołania. To temat niezwykle aktualny dla całego Kościoła, także dla nas w Polsce. Żywotną sprawą jest przekazanie wiary młodemu pokoleniu Polek i Polaków. Stoi ono przed zasadniczym wyborem. Dociera do niego wiele głosów, wiele obrazów, wiele propozycji. Co wybrać, aby kroczyć drogą życia i prawdziwego szczęścia? Jaki przyjąć styl życia, aby miało ono sens, kierunek i cel? Jak rozpoznać osobiste powołanie, aby było zgodne z wolą Bożą? Kościołowi potrzebni są gorliwi i święci kapłani oraz osoby konsekrowane. Kościołowi potrzebni są ofiarni i święci małżonkowie i rodzice, aby w naszych rodzinach młode pokolenie dorastało do miłości i służby. Kościołowi potrzebne jest następne pokolenie świadomych i zdecydowanych uczniów zmartwychwstałego Pana!
Powierzmy dziś wszystkie nasze sprawy miłosiernemu Bogu. Powierzmy Kościół płocki – rodzinną diecezję św. Stanisława Kostki. Powierzmy Kościół w Polsce, w Europie i na całym świecie. Módlmy się, aby Jezus Chrystus mógł przemawiać do serc wszystkich ludzi, również do naszych serc, by biły one w rytmie Jego Najświętszego Serca. Prośmy o orędownictwo Najświętszą Maryję Pannę, którą tak bardzo miłował św. Stanisław Kostka i św. Jan Paweł II. On przez całe życie mówił Jej: Totus Tuus – Cały Twój, Maryjo. Niech również oni – święci Stanisław Kostka i Jan Paweł II – wstawiają się za nami u Bożego tronu, byśmy również i my dorastali do świętości – do życia na wieki w Bogu. Amen!
wp