Jego burzliwe, ale naznaczone nawróceniem i zakończone męczeństwem życie przyciągnęło innych świętych, i wierzymy, że wciąż przyciąga.
W liturgiczne święto patrona Płocka - św. Zygmunta - Kościół modli się słowami: "Boże, ty zaszczyciłeś św. króla Zygmunta dwiema koronami: doczesną i wieczną oraz upragnioną palmą męczeństwa, a jego ciało spoczywające w głębi wód wskazałeś wiernym...".
Wspominamy świętego, który żył 15 wieków temu i był królem Burgundii. W XII w. stał się patronem Płocka. Po swoim nawróceniu zatroszczył się o szerzenie kultu męczenników i choć umierał samotnie, wrzucony do studni, o szerzenie jego kultu z kolei zatroszczyli się inni, także w naszej diecezji.
Zygmunt, przyszły męczennik, pokutując za popełniony grzech, ufundował opactwo św. Maurycego w kantonie Valais, w dzisiejszej Szwajcarii, który do dzisiaj funkcjonuje. W ten sposób uczcił sławnych męczenników z III wieku: Maurycego i Legionu Tebańskiego. W tym regionie bowiem za panowania Dioklecjana i Maksymiana, w końcu III wieku, pełnił służbę legion ciemnoskórych Nubijczyków zwany Tebańskim, od Teb w Górnym Egipcie. Ustne podanie głosi, że byli wśród nich chrześcijanie, zapewne Koptowie, których Maksymian chciał zmusić do złożenia ofiar bogom i dokonania masakry chrześcijan. Oddział pod wodzą Maurycego odmówił wykonania rozkazu, za co został ścięty mieczem. Wydarzenie miało miejsce około roku 280 lub 290. W miejscu ich męczeństwa król Zygmunt wzniósł opactwo.
Kilka wieków później jego relikwie do Płocka przywiózł bp Werner - jeden z najwybitniejszych biskupów płockiego średniowiecza. - Jego żywot znalazł się, obok żywotów świętych: Wojciecha, Stanisława i Jadwigi, w polskiej wersji słynnej "Złotej legendy" Jakuba de Voragine z 1454 roku. Był więc nasz biskup Werner czczony jako święty! Kim był? Czym sobie na takową cześć zasłużył? Wiemy, że pochodził z Nadrenii; że kapelanował księżnej Salomei, drugiej żonie Bolesława Krzywoustego; że należał do najbliższych współpracowników księcia Bolesława Kędzierzawego i że ten to książę w 1156 roku powołał go na biskupstwo płockie. Wiemy także, że 21 maja 1161 biskup Werner wziął udział w słynnym "wiecu" w Tumie pod Łęczycą i że jako biskup stołecznego wtedy Płocka oraz największej w kraju katedry, wystawionej przez jego poprzednika Aleksandra z Malonne, miał wielki wpływ na życie całego Kościoła polskiego. Gdy 1166 roku cesarz Fryderyk I Barbarossa planował wyprawę przeciw Polsce, Bolesław Kędzierzawy wysłał do niego poselstwo właśnie z biskupem Wernerem na czele. Cesarz ostatecznie poniechał wyprawy, więcej, obdarował książęcego posłańca relikwiami czaszki św. Zygmunta Burgundzkiego. Odtąd św. Zygmunt stał się patronem diecezji mazowieckiej i miasta Płocka, podobnie jak św. Stanisław – Krakowa czy św. Wojciech – Gniezna.
- Nie zapominajmy zatem, że patronat ten zawdzięczamy właśnie biskupowi Wernerowi, który jeszcze cztery lata po tych wydarzeniach będzie gorliwie piastował swój urząd w Kościele płockim. Niestety, w 1170 roku, w Biskupicach koło Drobina, został zamordowany, a opis jego męczeństwa i czci grobu w katedrze, znajduje się we wspomnianej "Złotej legendzie", w rozdziale zatytułowanym Cronica Plocensis – "Kronika Płocka". Jak pisze jej autor - jeden z płockich kanoników, "czcigodny ojciec" Werner poniósł śmierć z rąk Bieniasza, brata wojewody Bolesty, kiedy obejmował w posiadanie przyznaną mu wedle prawa wieś Szarsko/ Karsko, którą tenże wojewoda uważał za swoją własność. Za ten czyn arcybiskup gnieźnieński (Zdzisław?) rzucił klątwę na Mazowsze, Bolesta zaś, wyrokiem sądu Bolesława Kędzierzawego, owinięty w tkaninę nasyconą woskiem, w metropolitarnym Gnieźnie zostanie spalony. Zabójca Bieniasz w końcu, uciekł albo, jak chce "Złota legenda", "ziemia go pożarła" - mówił o bp. Wernerze przed kilkoma laty w jednym z kazań w płockiej katedrze bp Piotr Libera.
Jeszcze w XIV wieku – relacjonuje bł. abp Nowowiejski – "Biskup Werner czczony był jako święty; cuda jego sobie opowiadano [...]. Podanie twierdzi, że zwłoki zmarłego pochowane zostały w kościele katedralnym, w tej kaplicy, która się obecnie nazywa królewską". Niestety, kult męczennika, nie uzyskawszy oficjalnego zatwierdzenia, stopniowo wygasł... Pozostała jednak herma i "Zygmuntowska tożsamość" naszego miasta.