Mija 50 lat od utworzenia Komisji Misyjnej Konferencji Episkopatu Polski, na której czele stanął wówczas bp J. Wosiński.
W Warszawie odbyła się uroczysta gala upamiętniająca ten jubileusz. Na spotkaniu obecny był abp Salvatore Pennacchio, nuncjusz apostolski w Polsce, który przypomniał słowa papieża Franciszka: "Kościół nie potrzebuje biurokratów i sumiennych urzędników, ale misjonarzy z pasją".
Obecny przewodniczący komisji bp Jerzy Mazur przypomniał, że utworzenie komisji misyjnej w 1967 r. było owocem nauczania soboru o misyjnej naturze Kościoła. Zadaniem komisji było koordynowanie animacji i formacji misyjnej oraz integracją środowisk misyjnych w Kościele w Polsce.
Warto przypomnieć, że jej pierwszym przewodniczącym był bp Jan Wosiński, ówczesny biskup pomocniczy w Płocku. – Temu dziełu był oddany. Powtarzał, że jest to wyraz naszej odpowiedzialności za Kościół. Powtarzał, że "robota misyjna" musi iść do przodu – wspomina s. Danuta Olkowska, służka, która wspierała biskupa w pracy misyjnej.
– Przez ponad 40 lat patrzyłam na biskupa z bliska i otrzymałam bezcenną lekcję jego człowieczeństwa i oddanej służby w Kościele. Wyszedł z bardzo biednej rodziny, los go wielokrotnie doświadczał, dlatego bardzo dobrze rozumiał ludzkie sprawy i kłopoty. Dla mnie był jak ojciec: wymagał od siebie i innych. Był "zahartowany" w oddaniu Kościołowi i człowiekowi. Miał słabe zdrowie, ale nie użalał się nad sobą. Miał wreszcie poczucie humoru i swym uśmiechem podnosił wszystkich na duchu – wspomina s. Bartłomieja Orzoł, pasjonistka, która przez wiele lat prowadziła dom bp. Jana. – Powtarzał, że to biskup powinien iść na czele procesji i prowadzić do kościoła cały orszak, a nie kroczyć na końcu. Tak widział rolę księdza i biskupa: iść na czele i nadawać ton. Faktycznie, tę energię i chęć działania było u niego widać, i gdy był administratorem diecezji, i gdy był biskupem pomocniczym, i opiekunem misji. Inspirował, szedł do przodu. Powtarzał: "Ksiądz nie może się rozczulać nad sobą, bo kto mu powierzy własne problemy", i dodawał, że nie można być chrześcijaninem pochylonym, ale pełnym ducha i życia. I takim właśnie był on sam – wspomina ks. Bogdan Czupryn, wieloletni bliski współpracownik i kapelan bp. Jana Wosińskiego.