- Bóg jest większy od tego, co nas gnębiło i upokarzało - mówił ks. Stefan Cegłowski w katedrze w czasie Mszy św. w intencji żyjących i zmarłych żołnierzy-górników.
- W trudnej pielgrzymce waszego życia przynosicie do ołtarza spokój waszego sumienia i ofiarujecie Bogu swoje błędy. Tak, każdy z nas może i powinien tak szczerze stanąć przed Bogiem: w świetle swego sumienia i ze świadomością swych błędów - mówił do byłych żołnierzy-górników i ich rodzin ks. Stefan Cegłowski, proboszcz katedry i duszpasterz płockich kombatantów. Przewodniczył on Mszy św., która tradycyjnie, 14 września, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, jest sprawowana w intencji żyjących i zmarłych żołnierzy-górników w płockiej katedrze.
Jak zauważył ks. Cegłowski, z biegiem czasu ubywa świadków i uczestników tamtych represji, ale ci, którzy żyją, przybywają do katedry na modlitwę, zawsze ze swym sztandarem. - Sytuacje represji łączą się ze smutkiem, który potrafi ciągnąć się za człowiekiem przez długie lata. I można sobie wtedy nawet powtarzać, że "jeśli nawet jest źle, to jest dobrze". Dlatego potrzeba nam ufności, bo Bóg może wszystko, bo On jest większy od tego, co nas gnębiło i upokarzało - podkreślał ks. Cegłowski.
Po Mszy św. uczestnicy liturgii złożyli kwiaty pod tablicą pamięci represjonowanych żołnierzy-górników okręgu płockiego, ufundowanej 23 lata temu i poświęconej przez bp. Zygmunta Kamińskiego w kruchcie płockiej katedry. Złożyli również kwiaty na płycie Nieznanego Żołnierza przy Odwachu.
W 1945 r. wywieziono kilkanaście tysięcy górników z Górnego i Dolnego Śląska do kopalń i łagrów w Związku Radzieckim. Tę poważną lukę siły roboczej nowa władza wypełniła pracą więźniów, jeńców i żołnierzy. Utworzono Wojskowe Bataliony Górnicze, które były formacją karną. Ich podstawowym zadaniem była praca przy kopaniu węgla. Do tych oddziałów trafiali głównie synowie chłopscy, których rodzice zostali uznani za kułaków. Czas pobytu w Batalionach wahał się od 24 do 36 miesięcy. Żołnierzy-górników karmiono źle i nie dbano o ich higienę i bezpieczeństwo pracy. Z tego powodu niektórzy ponosili śmierć, a wielu z nich zostało kalekami albo nabawiło się dokuczliwych chorób. Dodatkowo wokół żołnierzy-górników władze tworzyły aurę potępienia - pracujący w kopalniach Ślązacy byli przekonani, że żołnierze-górnicy to kryminaliści.
Wiosną 1951 r. skierowano do kopalń rud uranu na terenie Dolnego Śląska około 3000 żołnierzy. Praca w tych kopalniach była ścisłą tajemnicą wojskową. Żołnierze nie wiedzieli, przy czym pracują, i na jakie niebezpieczeństwo zdrowia są narażeni. Obiekty te były strzeżone przez wojska KGB, zaś nadzór nad całością sprawowali funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, informacji wojskowej i NKWD.
Wojskowe Bataliony Górnicze rozwiązano ostatecznie w 1959 roku. Obecnie pamięć o żołnierzach-górnikach podtrzymuje Związek Represjonowanych Politycznie Żołnierzy-Górników.