Przez most wiślany, łączący prawobrzeżną i lewobrzeżną część miasta, przeszedł 6. Płocki Marsz dla Życia i Rodziny.
Rodzinny festyn wieńczący marsz został zorganizowany wspólnym wysiłkiem społeczności mieszkańców lewobrzeżnego Płocka, w tym członków Akcji Katolickiej i Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, a także wychowawczyń w świetlicy. - Owszem, było sporo pracy, ale czekaliśmy na to, jak na święto. To jak z przygotowaniami do Bożego Narodzenia dla rodziny. Tak było i tutaj. Już od czwartku trwały prace, było oczekiwanie, że to będzie wspólna, fajna impreza z ludźmi, których nie znamy tak naprawdę. Jesteśmy zmęczeni, ale przejdzie trud, a zostanie radość - mówi Maria Klaś, która poza pracą zawodową udziela się jako wychowawca w Świetlicy Miejskiej nr 2 działającej przy parafii św. Benedykta.
- Dzisiaj zatrzymujemy się i uświadamiamy sobie, że to rodzina jest największą wartością i warto wszystko zrobić, żeby tę rodzinę mieć, a potem ją scalać, dźwigać się nawzajem, by ta rodzina trwała - przekonuje Teresa Kijek, prezes parafialnego koła Akcji Katolickiej. - Takie wydarzenie scala ludzi. Jeśli jest taka dobra idea, to ludzie sami się włączają, wystarczy rzucić hasło. Proszę zobaczyć - ci ludzie zostawili w domach telewizory, komputery. Są tu, bo chcą rozmawiać, być razem - dodaje pani Teresa.
- Dzięki takim wydarzeniom pokazujemy wielką wartość rodziny, bo w niej się rodzimy, wzrastamy. Powstają nowe gałązki, powstają nowe rodziny i jest to piękna wartość. W rodzinie cieszymy się każdą chwilą, życiem, jesteśmy z tymi również, którzy odchodzą, jest to nasza wielka rodzina. Życie to jest największy dar, jaki otrzymujemy od Boga, i o tym zawsze powinniśmy pamiętać. Życie i rodzina - to jest przyszłość całego społeczeństwa, naszej ojczyzny. Jeśli rodzina nie będzie silna, to również nasze państwo będzie słabe - uważa Iwona Ziółkowska z diecezjalnego zarządu SRK, mieszkanka tej parafii.
Nie mają wątpliwości, że warto pójść w takim marszu Barbara i Leszek Brzescy, czyli marszowa Święta Rodzina. - Bardzo ważny jest dzisiaj czas dla rodziny, dla dziecka. Każdy żyje własnym życiem, nawet mąż i żona. Każdy ma swoje hobby, pracę, a dziecko jest zostawione samemu sobie. Brakuje jedności - mówią małżonkowie, którzy nie pierwszy już raz uczestniczyli w rodzinnym pochodzie w specjalnej roli. - Ci, którzy idą w marszu, czują się jedną wielką rodziną. Usłyszałam takie słowa wypowiedziane przez jedną panią do idącej obok siostry zakonnej: "Siostra się czuje, jak u siebie". I tak właśnie czujemy się na tym marszu - mówi pani Barbara.
- W Polsce organizowane są różne marsze, a my, katolicy, tak trochę wstydliwie chodzimy na te nasze marsze dla życia i trudno nam się zorganizować. Cieszę się, że ta inicjatywa się rozwija, dobrze, że jest Orszak Trzech Króli. Brakuje jeszcze jakiejś przeciwwagi dla Halloween - uważa Leszek Brzeski, płocki radny i nauczyciel. - Dzisiaj ogromnym problemem jest pogoń za pieniędzmi i brak wychowania w rodzinie. Jako nauczyciele wiemy, jak to wygląda w rzeczywistości. Jeśli coś jest niepoukładane w rodzinie, to w większości przypadków są też problemy z dziećmi. Mam takie przykłady ze szkoły: jeśli młody człowiek zbłądzi, to rodzina, jeśli jest zdrowa, bardzo szybko go ustawia na właściwą drogę. Musimy zaczynać od młodych, od dzieci, musimy pielęgnować kontakty w rodzinie. Zobaczmy, co dzieje się w Europie Zachodniej, jakie tam są już problemy. Nie możemy dopuścić, żeby tak było w Polsce, bo takim społeczeństwem bardzo łatwo manipulować - dodaje.
Płocki Marsz dla Życia i Rodziny od początku organizowany jest przez katolickie organizacje pozarządowe, na czele ze Stowarzyszeniem Rodzin Katolickich Diecezji Płockiej. Patronat honorowy objęli nad wydarzeniem biskup płocki, prezydent miasta i starosta płocki. Bp Libera ufundował też nagrody w konkursie rodzinnym towarzyszącym marszowi. Oprawę artystyczną marszu i konferansjerkę podczas festynu zapewnił Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki. Nad bezpieczeństwem uczestników czuwali Policja, Straż Miejska, OSP z Trzepowa, Borowiczek i Podolszyc, a także harcerze, młodzież z PUL oraz pracownicy stacji pogotowia ratunkowego w Płocku. Wsparcie organizacyjne i materialne zapewnił też NSZZ "Solidarność".
am