W Rębowie pożegnano ks. J. Augustynowicza, proboszcza parafii św. Jana Chrzciciela, który zmarł 4 maja w wieku 59 lat.
- Śmierć zrywa więzy fizyczne. Nie będzie można już spotkać się z ks. Janem i porozmawiać, ale pozostaną duchowe relacje - mówił w kazaniu pogrzebowym ks. Zbigniew Załęski, proboszcz parafii Łęg i kolega z rocznika święceń zmarłego proboszcza parafii Rębowo. - Z pewnością w podtrzymywaniu tych duchowych więzi będzie nam służyć jego bogata redaktorska spuścizna. A postarał się obficie zapełnić tę przestrzeń medialną w postaci setek artykułów, homilii, rozważań publikowanych w różnych miesięcznikach, tygodnikach zarówno kościelnych, jak i świeckich oraz ponad 20 książek. To była jego druga ambona, z której kierował słowo Boże, praktyczne rady, refleksje i pouczenia. Czynił to z wielką pasją. podejmował w ten sposób wiele aktualnych tematów, którymi żył Kościół. Gdy przeżywaliśmy nadzwyczajny Rok Miłosierdzia od razu pomyślał o zredagowaniu książki o miłosierdziu. Gdy zbliżała się uroczystość Chrystusa Króla postanowił wydać książkę "Jezus moim Królem i Panem". Nie mógł też pominąć jubileuszu stulecia objawień fatimskich, wydając książkę "Więcej niż modlitewnik". Trudno wymienić wszystkie pozycje. Pięć jego nowych książek jest już w przygotowaniu do druku. Można odnieść wrażenie, że wydając ostatnio tak wiele publikacji jakby się spieszył, aby zdążyć. Zapewne i tak nie wszystkie pomysły udało mu się zrealizować - mówił kaznodzieja.
- Nie sposób nie wspomnieć jego pracy jako pierwszego redaktora płockiej edycji tygodnika "Niedziela". Miał na początku bardzo skromne środki i własny komputer. Na miarę danych mu możliwości dokumentował życie poszczególnych parafii w naszej diecezji. Za swoją działalność dziennikarską został odznaczony medalem "Mater Verbi". Doceniona została także jego praca jako felietonisty w regionalnym świeckim tygodniku.
- To wszystko, co pisał i redagował to była naprawdę ogromna, wielka praca. Docenili to czytelnicy, w tym wielu duszpasterzy w całej Polsce, którzy korzystali z jego rozważań, modlitewników. To, co robił, czyni z myślą o zwykłych ludziach, którym sprawy naszej wiary, sprawy Kościoła nie są obojętne. Z czasem coraz bardzie zależało mu na tym, aby w gronie jego czytelników było coraz więcej osób świeckich.
- Ale ks. Jan nie tylko pisał i redagował książki. Był także dobrym pasterzem, który troszczył się o wspólnotę parafialną. Wykonywał powierzone mu obowiązki służąc słowem i posługą sakramentalną. Bo kapłan to nade wszystko szafarz Bożych tajemnic, który ma prowadzić ludzi do Boga. Gdy dzisiaj spoglądamy wstecz, kiedy uświadamiamy sobie różnoraką i obfitą pracę ks. proboszcza Jana, zarówno w wymiarze duchowym, jak i materialnym Bogu dziękujemy, że dał nam takiego pasterza.
- Ks. Jan miał także świadomość swoich ograniczeń i ludzkich słabości, ale mimo problemów, mimo wielu chorób, jakie go przygniatały, z jakimi się zmagał, naprawdę dawał z siebie wiele.
- Dzisiaj wyraźnie zwolnił… Zostawił komputer, biurko z książkami, lampkę zapaloną, pewnie też wiele pomysłów niezrealizowanych. I co najsmutniejsze, zostawił nas, bliskich, przyjaciół, zostawił współpracowników, którzy go wspierali, zostawił drogich parafian, dla których żył i pracował. To Bóg go powołał, odwołał z wszystkich doczesnych funkcji, jakie spełniał. Zwolnił urząd proboszcza, ale dzieckiem Bożym i kapłanem pozostanie na wieki - akcentował ks. Zbigniew Załęcki.
Na zakończenie liturgii przewodniczący liturgii bp Mirosław Milewski powiedział, że w czasie pogrzebu zamyka się księga doczesnego życia ks. Jana, a zamykają ją serdeczną modlitwą i wdzięcznością uczestnicy jego pogrzebu. - Jego księga życia była ciekawa i wielowątkowa. Jego życie może być dla wielu z nas inspiracją - mówił bp Mirosław.
- Dziękuję ks. Janowi za wieloletnią pracę, za głoszone słowo Boże, za publikacje, za tę mądrość, jaką nam w nich przekazywał. W Ewangelii o Dobrym Pasterzu czytamy: "znam owce moje, a one mnie znają". Te słowa pięknie pokazują taką codzienną drogę i pracę ks. Jana w parafii. Zawsze imponował tym, że od niemowlaka po seniora swoich parafian znał z imienia - mówił starosta płocki Mariusz Bieniek.
- Kościół to był jego pierwszy dom, a drugim była szkoła w Rębowie, trzecim straż pożarna. Zawsze w tym życiu aktywnie uczestniczył. Wszystkich witał uśmiechem, radością; biło od niego wiele optymizmu i spontanicznego podejścia do życia. To były cechy, które nie tyko wśród parafian były pięknie odbierane, ale w tych ostatnich dniach, kiedy szerszym echem śmierć ks. Jana odbiła się po ziemi płockiej, to w wielu miejscach spotkałem się z ludźmi, którzy wrażali duży żal z powodu jego śmierci - mówił starosta.
Ks. Jan Augustynowicz został pochowany na cmentarzu parafialnym w Rębowie.
Agnieszka Małecka