Jak zadbać duszpastersko o małżeństwa w kryzysie i osoby w związkach niesakramentalnych? - podczas Płockich Dni Pastoralnych mówią o tym do księży i świeckich liderów duszpasterze z Drohiczyna, Krakowa i Zakroczymia.
Różne są przyczyny i okoliczności rozpadu poszczególnych małżeństw, mówił ks. dr Jan Abrahamowicz z Krakowa, ale wspólny jest jego dramat. - Jeśli ktoś wchodzi w związek małżeński, to nie po to, by ten związek runął gruzach. Często jest to dramat dzieci, one są największymi przegranymi - zauważył duszpasterz osób żyjących w związkach niesakramentalnych. - Każdy taki związek mówi nam wielką prawdę o ludzkiej słabości i ludzkim grzechu. Nie bójmy się tego nazwać po imieniu. Kościół próbuje ratować człowieka. Chrystus próbuje ratować człowieka. Dlatego ma, poprzez Kościół, swoiste propozycje dla takich osób - zaznaczył.
Duszpasterstwo, które prowadzi, powstało w 2000 r., w Roku Jubileuszowym, z pierwszych, wielkopostnych rekolekcji dla małżeństw niesakramentalnych, które zgromadziło 400 osób. - Podczas tych rekolekcji usłyszeli, że trzeba stanąć w prawdzie o własnym grzechu, i o tym, że Bóg szuka owcy zagubionej. Że są bezcenni, niezależnie od swoich grzechów, dla Chrystusa, który wylał za nich swoją krew. Zaprosiłem ich do refleksji nad dokumentem Jana Pawła II o małżeństwie i rodzinie, z zaznaczeniem, że Kościół ich nie odrzuca, że są w Kościele, bo zostali ochrzczeni. Dla wielu było to odkrycie zupełnie nowe, dlatego że czuli się dotąd zmarginalizowani. Często zajmowali miejsce gdzieś pod chórem, albo rzadko bywali w kościele - wyjaśniał ks. J. Abrahamowicz. Już po drugich podobnych rekolekcjach od samych uczestników wyszła inicjatywa stworzenia wspólnoty i stałych spotkań.
Duszpasterz z Krakowa zwrócił uwagę na stosunek osób, które nie borykają się z takimi problemami, do samych "niesakramentalnych". - Tak zwany "porządny: katolik może myśli w ten sposób o osobach żyjących w związkach niesakramentalnych, że oni są "be", a on jest "cacy". A to są dwie różne sytuacje. Musimy patrzeć na nich oczami Chrystusa. A Chrystus mówi - nie sądź! Nie znamy prawdziwych przyczyn tego dramatu, którego owocem był rozpad małżeństwa - mówił, podkreślając, że Kościół nie rezygnuje z żadnego człowieka.
Co dalej, po ślubie? Z tym pytaniem podczas Płockich Dni Pastoralnych zmierzył się ks. dr Piotr Arbaszewski z Drohiczyna. - Musimy uwolnić się od przekonania - i kapłani i świeccy, że kursy przygotowania do sakramentu małżeństwa, chrztu, spotkania przed pierwszą komunią św., bierzmowaniem itd. to całe duszpasterstwo rodzin. Ojciec św. Franciszek proponuje nam - towarzyszenie - zauważył ks. Arbaszewski. Bo, jak mówił, małżeństwo jest pewnym procesem i podlega zmianom; a każdy etap i zmiana rodzi kryzys.
- Na początku wszyscy są sobą oczarowani, mają różowe okulary. Kiedy pytam młodych, czy planują w przyszłości rozwód, albo że będą przeklinać żonę, oczywiście nikt się nie zgłasza. Skąd rozczarowania? Najważniejszy okres w życiu małżeńskim to okres przystosowywania się, gdy uczą się wszystkiego, począwszy od komunikacji. W tym czasie następuje wiele rozczarowań - mówił duszpasterz z Drohiczyna.
Jedna z przyczyn szybkiego rozkładu małżeństwa to współczesna kultura, która wyrobiła wrażenie w młodym człowieku, że nie jest zdolny do stworzenia czegoś trwałego. Mentalność konsumpcyjna, która każe pozbywać się rzeczy materialnych i ciągle kupować nowe, przekłada się na relacje.
Inna kwestia to brak pracy nad relacjami. - Same uczucia nie wystarczą. One się wypalają. Jeśli małżeństwo nie pogłębia relacji, nie inwestuje w nią, to prędzej czy później brakuje „paliwa”. Przechodzi oczarowanie, a przychodzi rozczarowanie - zauważył ks. Arbaszewski. - Dzisiaj rozwodzą się ci, którzy nie wiedzą, co stworzyli. Nasz wysiłek powinien iść w tym kierunku, żeby pokazać im, co tworzą - mówił duszpasterz z Drohiczyna.
Podczas sesji pastoralnej w płockim Wyższym Seminarium Duchownym, uczestnicy zapoznali się też z propozycją weekendowych warsztatów dla małżeństw, zatytułowanych "Kurs na miłość". W Centrum Duchowości Honoratianum w Zakroczymiu prowadzi je o. dr Piotr Zajączkowski, kapucyn. O. Piotr wyjaśniał, jak wyglądają te spotkania, co jest ich celem i jaka jest tematyka.
- Każda para spotyka się przy "swoim" stole, który jest pięknie i wyjątkowo ubrany. Chcemy przez to pokazać, że niezależnie od tego, jaka jest ich relacja, czy mają mniejszą czy większą satysfakcję z przebywania ze sobą, to ta relacja, uświęcona sakramentem małżeństwa jest najważniejsza. Ona jest drogą ich serca, drogą uświęcania i rozwoju małżonków - mówił o. P. Zajączkowski.
Warsztaty to kilkanaście godzin spędzonych właśnie przy takim stole. Prowadzący przekazuje pewne treści, a później daje parom materiały do samodzielnej pracy. Są to na przykład testy, historia jakiegoś małżeństwa, którą trzeba dokończyć, czy tekst Pisma św. Później małżonkowie wymieniają się owocem swojej pracy. - Oni na takie tematy w domu by nawet nie porozmawiali, bo trudno nawet nazwać, co człowieka boli. W domu nie mają też często takiej przestrzeni i okazji do małżeńskiego dialogu. Dla nas najważniejsze jest, by położyć nacisk na bliskość, na więź i emocje. To, co jest wspaniałym darem, a zarazem wyzwaniem dla małżonków to są właśnie relacje. Bóg w trzech Osobach zaprasza nas do pogłębiania relacji - mówił o. Piotr.
Goście Płockich Dni Pastoralnych, zorganizowanych przez Wydział Duszpasterski kurii płockiej i Duszpasterstwo Rodzin, będą dzielić się swoim doświadczeniem i przemyśleniami jeszcze podczas jutrzejszej sesji dla kolejnej grupy kapłanów i świeckich liderów z naszej diecezji. Sesjom pod wspólnym tytułem "Idźcie i głoście... w rodzinie i przez rodzinę" przewodniczą biskupi: Piotr Libera i Mirosław Milewski.
am