Ponad sto osób postanowiło stawić czoła wyzwaniu, jakim była nocna Ekstremalna Droga Krzyżowa z Płońska do Czerwińska.
Szli w skupieniu przez ponad 40 kilometrów. W przeżywaniu męki Jezusa Chrystusa towarzyszył im krzyż i modlitwa. Nie brakowało kryzysowych momentów. Ogromne zmęczenie i niejednokrotnie zwątpienie we własne siły udzielały się wielu.
Prawdziwi twardziele, bo tylko takie określenie przychodzi mi teraz do głowy, na trasę ruszyli po Mszy św. wieczornej z dziedzińca parafii pw. św. Maksymiliana Kolbego w Płońsku. W kościele pobłogosławił ich ks. proboszcz Zbigniew Sajewski, który doceniał zaangażowanie wiernych w to niecodzienne przedsięwzięcie. - Odważni jesteście, skoro decydujecie się na taką wyprawę – przyznawał duchowny.
Płońsk w tym roku po raz pierwszy znalazł się na mapie z miastami, które biorą udział w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. - To eksperyment, jeśli chodzi o nasze miasto. Najpierw człowiek zastanawia się, czy uda mu się tę trasę pokonać, ale wygrywa chęć sprawdzenia siebie – mówił przed rozpoczęciem wydarzenia Dariusz Racinowski. - To doskonała okazja, aby skupić się i wykorzystać ten nocny czas na rozmyślania w zupełnie innym wymiarze, wymiarze duchowym. I nie jest ważne, kiedy dojdziemy, ważne, żeby w ogóle dojść – przyznawał.
Sławomir Wójcik dodawał z kolei: - W momencie, gdy usłyszałem podczas parafialnych ogłoszeń o tej inicjatywie, to bez chwili zastanowienia powiedziałem sobie, że to coś dla mnie. Coś trudnego, nowego, coś co skłania do głębokich religijnych przeżyć – oceniał płońszczanin, który, aby dołożyć sobie jeszcze trudu, w drodze powrotnej skorzystał z roweru.
Stacje EDK były wyznaczone przy ośmiu kościołach, które mijali uczestnicy oraz dodatkowo przy sześciu figurkach, które stały przy trasie. - To była pewnego rodzaju układanka: kościół-figura, kościół-figura… - wyjaśnia Radosław Peda, koordynator akcji z płońskich Skautów Europy. Trasa biegła z Płońska aż do Czerwińska nad Wisłą przez Brody, Jeżewo, Radzymin, Naruszewo, Krysk, Grodziec, Nowe Radzikowo i Wilkowuje. Nazwano ją "Drogą przełomu".
- W Radzyminie, dzięki proboszczowi Zdzisławowi Kupiszewskiemu, mogliśmy ucałować relikwie św. Zdzisławy, które ksiądz przywiózł z Czech – opowiada Radosław Peda, który, jak sam przyznaje, miał dwie sytuacje kryzysowe na trasie: tuż przed Naruszewem i za kościołem w Radzikowie.
Jak szacuje, do Czerwińska dotarło około 50 osób. - Każdy, nawet ten, który nie doszedł do końcowego celu, a wziął to mocno fizyczne wyzwanie na swoje barki i podźwignął swój krzyż na plecy, już był zwycięzcą – stwierdza już po Ekstemalnej Drodze Krzyżowej Radosław Peda. - Nie wszystkim z różnych powodów było dane dojść do Czerwińska, ale powtarzam, że każdy kto ruszył na trasę, to tak po ludzku zwyciężył, a niekoniecznie po ludzku, po prostu zbliżył się do Boga.
42 kilometry niektóre osoby pokonały w czasie krótszym niż 9 godzin. Różnica między pierwszymi a ostatnimi wyniosła około trzy godziny. - To wpisane jest w tę drogę krzyżową, że każdy idzie własnym tempem i dochodzi do celu w innym czasie. Inaczej może rozłożyć przystanki i czas na rozważania. Zdarzy się, że ktoś zabłądzi. Czas nie jest tu najważniejszy, to nie kwestia ścigania, ale spróbowania się, dotarcia do samego siebie, do Boga – mówi koordynator płońskiej EDK, zauważając, że plenerowemu wyzwaniu sprzyjała od początku korzystna pogoda.
Dawid Turowiecki