Wieczorna liturgia w katedrze, pod przewodnictwem bp. Romana Marcinkowskiego, zgromadziła czcicieli Bożego Miłosierdzia.
Tego Syna Bożego, naszego Pana i Zbawiciela, 86 lat temu, w mistycznym widzeniu zobaczyła w Płocku św. s. Faustyna. I wtedy sam Pan jej powiedział: "Wymaluj obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby obraz ten był czczony w kaplicy waszej i na całym świecie". A dalej mówił: "Żądam czci dla tego obrazu. Przez niego udzielać będę wiele łask dla dusz, a przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego".
Teraz patrzmy na ten obraz z wiarą i wypowiedzmy słowa znanego nam aktu nadziei: "Ufam Tobie, boś Ty wierny...".
Patrzmy w duchu wiary na ten obraz. Jest na nim ukazany Zmartwychwstały Jezus. On przynosi pokój i pojednanie za cenę swej Męki. Mówią o tym rany na rękach i stopach. Obraz ten ma pełnić podwójną rolę. Dla Jezusa pełni on rolę narzędzia, przez które rozdaje łaski. Dla ludzi zaś jest naczyniem do czerpania łask. On ma przypominać żądanie miłości i praktykowanie miłosierdzia. Jezus z tego obrazu idzie do nas, czyni pierwszy krok. On chce w nas wejść, przeniknąć i przemienić, aby w każdym z nas ukazał się nowy człowiek, z wyraźnym Bożym obrazem. Tymczasem człowiek chce niejednokrotnie żyć według swoich wyobrażeń i chce, aby Bóg zatwierdził jego pomysły na życie.
Uwierzmy jednak, że Bóg daje tylko dobre rzeczy. On nie da tego, co mogłoby zaszkodzić proszącemu o łaskę lub innym. Realizacja ludzkich planów nie jest warunkiem zbawienia, ale realizacja Bożych planów. Trzeba więc żyć po myśli Boga, bo nasz ostateczny cel to zbawienie i dom Ojca w wieczności.
Ten Chrystus idący do nas w obrazie Bożego Miłosierdzia nie jest łatwy. On stawia wymagania. Jest miłosierny i sprawiedliwy, bo dobro nagradza, a zło karze. Pan Jezus nie przynosi ze sobą rogu obfitości: On nie uwolnił nas od cierpienia ani biedy, czy od śmierci. Ale wybawił nas od przyczyny wszelkich nieszczęść: od grzechu, bo jest Synem Boga żywego.
On idzie do nas, a nasza odpowiedź niech wyraża się w słowach: "Jezu, ufam Tobie", co oznacza, że uznajemy Go za Pana i Zbawiciela.
Jak czytamy w Ewangelii, gdy ktoś prosił Pana Jezusa o pomoc, to On upewniał się najpierw co do jego ufności: "Czy ty wierzysz, że Ja mogę to uczynić" - pytał. To znaczyło, że w przypadku nieufności, gdyby proszący wątpił w Jego miłość i dobroć, nie uczyniłby cudu. Zwątpienie i nieufność są taką przeklętą barierą, która nie pozwala Bogu w nas działać.
Pan chce dawać się ludziom, a tylu we współczesnym świecie nie chce Go przyjąć. Chce do nas przemawiać, chce nas uzdrawiać, a my wolimy słuchać różnych mediów, czy chodzić do różnych czarowników i szarlatanów. Dlatego św. s. Faustyna wielokrotnie zapisuje w swym Dzienniczku, że nieufność to grzech, który najboleśniej rani i obraża serce Boże.
Ufność jest największym darem, który człowiek może ofiarować Bogu. Podobnie, jak w relacjach międzyludzkich, tak i w relacji z Bogiem, bez ufności nie zaistnieją najbardziej podstawowe więzi. "Łaski z mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a jest nim ufność" - mówi Pan do Faustyny.
A ja? Komu tak naprawdę ufam w codzienności mego życia? W kim pokładam nadzieję? Czy Bóg jest najważniejszy w tym wszystkim, co mnie stanowi? (...)
Dlaczego Ja ufam Ci Jezu? Bo Twoja miłość jest pełna troski o mnie. Bo tylko Twoja miłość nie zraża się moimi grzechami i upadkami. Amen.