Wspomnienie o s. Gonzadze Walczak, byłej przełożonej w klasztorze sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Płocku.
S. Gonzaga pamiętała przedwojenny klasztor na Starym Rynku pamięta s. Gonzaga Walczak. Wtedy przychodziła do sióstr po pieczywo. Zresztą, mieszkając z rodzicami na Starym Rynku, z okien mieszkania dobrze widziała zakład "Anioła Stróża”, w którym zakonnice opiekowały się ponad setką dziewcząt. W czasie wojny, ukrywając się przed wywózką na przymusowe roboty do Niemiec, przebywała u sióstr. Po wojnie wstąpiła do klasztoru. Nic jednak nie słyszała wcześniej o Faustynie i o płockich objawieniach Bożego Miłosierdzia.
– Przed wojną był to dom wielkiej pracy i troski o dziewczęta. Na przykład w nieistniejącym skrzydle domu, gdzie na piętrze znajdowała się cela Faustyny, na parterze była pracownia szewska. Siostry prowadziły również piekarnię, pralnię, szwalnię i hafciarnię. Był wreszcie mały ogród, a w Białej pod Płockiem duże gospodarstwo. Faustyna kochała nasze dzieło i dziewczęta – wspominała s. Gonzaga.
Zakonnica pamiętała przedwojenny układ domu i zakonną kaplicę, która znajdowała się w innej części kompleksu klasztornego niż obecnie. – Była ona niewielka, bo i sióstr było mniej. Choć wiele się zmieniło, ale są to wciąż te same mury i korytarze, którymi Faustyna chodziła, ciężko pracowała i gdzie się modliła – podkreślała siostra. O samej Faustynie i jej objawieniach dowiedziała się później, po wojnie, gdy wstąpiła już do zakonu. – Opowiadała mi o niej s. Ludmiła, która pracowała w płockim domu przed wysiedleniem przez komunistów w 1950 r. Była tu organistką i zakrystianką. Miała też zdolności malarskie. Opowiadała mi "o gorliwej Faustynie, która miała widzenia Pana Jezusa i zostanie świętą". Później dowiedziałam się, że wszystko zaczęło się w Płocku – mówiła s. Gonzaga.