16 grudnia minęło 100 lat od śmierci bł. o. Honorata Koźmińskiego.
Honorat Koźmiński (miał cztery imiona ze chrztu: Florentyn, Wacław, Jan i Stefan) urodził się w 1829 roku w Białej Podlaskiej. Jako młodzieniec stracił wiarę. W 1846 roku, pod zarzutem udziału w konspiracji antyrosyjskiej, został osadzony w X pawilonie Cytadeli Warszawskiej, gdzie zachorował na tyfus. Tam też przeżył nawrócenie do Boga i równocześnie odzyskał zdrowie. Zwolniono go z więzienia w 1847 roku. Kapucynem został w wieku niespełna 20 lat. Święcenia kapłańskie przyjął w 1852 roku w Warszawie. Był gorliwym kapłanem, przy tym wybitnym kaznodzieją. Na jego kazania ściągały tłumy warszawiaków. Przyciągał do Chrystusa ludzi w każdym wieku, zarówno tych bez wykształcenia, jak i inteligencję. Dla Polaków pozbawionych ojczyzny był przykładem kapłana patrioty. Ceniono go również jako spowiednika. Miał dar rozpoznawania tajemnic dusz ludzkich i kierowania nimi. Jego konfesjonał był zawsze oblegany. Spowiadał też więźniów skazanych na śmierć i udzielał się jako misjonarz ludowy. Katechizował panny na pensjach żeńskich i propagował koła żywego różańca, które ożywiały wiarę społeczeństwa. Ponadto wraz z ojcem Beniaminem Szymańskim, prowincjałem (ojciec Honorat był jego sekretarzem), przeprowadził reformę tercjarstwa żeńskiego. W ciągu 10 lat jego pracy w Warszawie (1854–1864) nastąpiło znaczne ożywienie działalności III zakonu św. Franciszka. W tym okresie wstąpiło do tercjarstwa 511 nowicjuszek (dla porównania: od 1830 do 1854 liczba nowicjuszek wynosiła 2–7 rocznie).
Po upadku powstania styczniowego władze carskie dokonały kasaty klasztoru kapucynów w Warszawie. Wówczas ojciec Honorat razem z innymi braćmi został internowany w etatowym klasztorze w Zakroczymiu, potem w Nowym Mieście nad Pilicą, gdzie był poddawany inwigilacji.
"Któż nie wie – pisał o. Honorat Koźmiński w 1905 roku w jednym z listów okólnych do sióstr felicjanek w Krakowie – co przeszła biedna Polska przez te lat 50, a szczególniej przez czas kasaty zakonów, gdy rząd wziął za zasadę schizmatyzować całe Imperium [Rosyjskie], a w szczególności nasz kraj. Bezstronni świadkowie piszą, że nie było nigdzie i nigdy (wyjąwszy może Neronów) tak srogiego prześladowania, tak upartego i wytrwałego, jak u nas, szczególniej, gdy rządził Aleksander III […].
U nas [w klasztorze kapucynów w Zakroczymiu] było 18 śledztw i rewizji, z których niektóre parę miesięcy się ciągnęły z oświadczeniem, że gdyby kopertę rzymską znaleziono, skasowano by klasztor, bo wtedy generał-gubernator mówił: większym przestępstwem była korespondencja z Rzymem niż zamach na cesarza. Zmuszano całe parafie, nie tylko unitów, ale i katolików, do przechodzenia na schizmę, zamknięto kilkaset kościołów, a cerkwi stawiano bez liku. Sieczono rózgami i nahajkami kozackimi aż do zabicia, wywożono na Sybir, strzelano do ludu zebranego koło kościoła swego, który chciano rozebrać".
s. Donata Koska