Kolejne dzieci utracone nie zostały zapomniane. W Przasnyszu po raz drugi zorganizowano ich pochówek.
Mszy św. w przasnyskiej farze przewodniczył bp Roman Marcinkowski, który modlił się w intencji rodziców, którzy utracili swoje dziecko przed narodzeniem. Prochy dzieci, które zmarły w wyniku poronienia lub urodziły się martwe, spoczęły na parafialnym cmentarzu. W kościele farnym na katafalku ustawiono dwie niewielkie urny. Rodziny dzieci utraconych i osoby zaangażowane w organizację pochówku modliły się wraz z biskupem i swoimi kapłanami.
- Utrata dziecka jest najstraszniejsza traumą, jaka może się człowiekowi w życiu przydarzyć. Nigdy nie jest się na nią przygotowanym: pustka, ogromny ból, uczucie bezradności i wrażenie, że wraz z odejściem dziecka zatrzymuje się czas - mówił w homilii bp Roman Marcinkowski. Zwrócił uwagę, że dziecko, które umiera w jakimkolwiek momencie swojego życia, jest takie samym człowiekiem jak każdy z nas. Należy mu się szacunek i godne traktowanie, zatem także godny pogrzeb.
W homilii bp Roman odniósł się do Ewangelii (Łk 7, 11-17) o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain. - Jezus był pełen współczucia dla żalu i boleści matki. Wskrzesza jej syna, przywraca jej cenny dar. Mówię "przywraca", bo przecież ten syn był wcześniej darem Bożej miłości w chwili poczęcia i narodzenia. Każde dziecko, które przychodzi na świat, jest darem Boga. Jezus w Ewangelii oddaje syna matce. Oddaje jej najcenniejszy dar. Iluż rodziców, którzy utracili swoje dzieci, oddało by wszystko, by im się to przydarzyło. Ileż matek modli się o dar przeżycia w czasie choroby swojego dziecka? Ileż matek jest wstrząśniętych, a nawet załamanych, kiedy dowiedziało się o nagłej śmierci któregoś z dzieci w wypadku samochodowym? - pytał bp Roman.
Przypomniał, że nie jest łatwo znosić ból i cierpienie matkom i ojcom. Ta boleść, po śmierci kogoś bliskiego, prowadziła często do zagubienia wiary i nadziei. Do zamknięcia się w sobie po śmierci dziecka. - Nie ma co udawać, że łatwo to znosić. Nie jest też łatwo znaleźć słowa pociechy, bo prawie zawsze brzmią nam dość banalnie. Jedno jest pewne: Jezus jest ze wszystkimi matkami, wszystkim rodzicami, którzy przeżywają rozstania z dzieckiem. Jezus jest z nami w chwilach płaczu i żalu, zapewne bardziej, niż potrafimy to odczuwać, zajęci aż do przesady własnym bólem i przeżyciami. Dzisiejsza Ewangelia uświadamia nam, że ponad życiem i śmiercią jest Ktoś jeszcze. Ktoś, kto przez te niezwykłe sytuacje chce powiedzieć, że prawda tuli. Biologia to nie wszystko, życie sięga dalej. Ponad życiem i śmiercią może być tylko Stwórca świata i życia. Może być sam Bóg - akcentował bp Marcinkowski.
- Jako chrześcijanie powinniśmy stawać u boku chorych, zbolałych, zdesperowanych i tak jak Jezus być z nimi w milczeniu, bliskości, braterskim uścisku, w modlitwie ze znakami miłości do nich. To jest oznaką prawdziwej kultury ludzkiej, chrześcijańskiej, by postawić w centrum uwagi ludzi, którzy znaleźli się w najbardziej przykrej, bolesnej sytuacji. W tym realizuje się miłość do bliźniego, miłość do Jezusa i do Kościoła, w którym żyje Chrystus. Służenie z miłością i czułą troską osobom potrzebującym pomocy sprawia, że wszyscy stajemy się coraz pełniejszymi ludźmi. I to przeciera nam drogę do życia wiecznego, do życia z Bogiem w Jego wiecznym domu. Jeśli czynimy dobro innym w wymiarze materialnym i duchowym, to realizujemy słowa samego Jezusa. Droga do Boga wiedzie przez miłość i troskę o drugiego człowieka - przypominał bp Roman.
Po Eucharystii orszak żałobny z urnami dzieci udał się na cmentarz parafialny, gdzie ks. biskup poświęcił figurę Matki Bożej, która stanęła nad grobem dzieci utraconych. Liturgię przy grobie zakończyła modlitwa różańcowa.
Z inicjatywy społecznego Komitetu Budowy Grobu - Pomnika Dziecka Utraconego zaproponowano, aby projekt i jego wykonanie zostały sfinansowane w ramach miejskiego budżetu partycypacyjnego. I tak się stało. Teraz nad pomnikiem stanęła figura Matki Bożej. Wykonał ją Piotr Grabowski z Bieżunia.
- Rzeźba nie przestawia Matki Bożej pięknej, uśmiechniętej i radosnej, ale jest pełna ekspresji i symboliki. Lewą ręką przytula swoje Dzieciątko Jezus, a prawą ma szeroko wyciągniętą. Swym płaszczem zaprasza do siebie te dzieci, które się jeszcze nie narodziły. Jej twarz się nie uśmiecha, nie panuje na niej radość, ona jest pełna bólu, nieszczęścia. Ona po prostu krzyczy. Krzyczy krzykiem tych matek, którym dzieci umarły przed narodzeniem. Krzyczy też do tych, które porzuciły swoje dzieci. Krzyczy tak, jakby chciała powiedzieć: "nie czyńcie tego zła", powstrzymajcie się i bądźcie lepsi. Niech ta figura przypomina nam jak cenne jest życie. Niech motywuje do stawania się lepszymi – mówił Waldemar Krzyżewski.