Wspólnota stołu i ducha

Przez ostatnie pięć dni wiele domów w naszej diecezji otworzyło się na młodych pielgrzymów z rożnych części świata. W podpłockim Słupnie kilka rodzin przyjmowało Ukraińców i Białorusinów.

Dni ŚDM w diecezjach były dzieleniem się nie tylko kawałkiem domowej przestrzeni, ale i wiarą. Dla pielgrzymów z krajów postosowieckich, gdzie skutki komunizmu są jeszcze żywo odczuwalne, to było szczególne spotkanie. - Przyjechałam, by wziąć udział w tym wydarzeniu, bo zdaję sobie sprawę, że dla nas katolików to ogromne przeżycie. Pragnę zabrać ze sobą takie odczucia radości, miłości i miłosierdzia. By móc zabrać ze sobą ta iskrę właśnie na Ukrainę, tam gdzie jej bardzo potrzeba. Doświadczyłam tutaj wiele dobrego od innych ludzi, którzy mówiąc innym językiem, nie stwarzają sobie żadnych barier - dzieliła się wrażeniami Bożena pochodząca z Krzywego Rogu. - Przyjechałam tutaj z nadzieją i zamiarem odnowienia swojej wiary. To co, chciałabym usłyszeć od Papieża to, to jak być miłosiernym przez całe swoje życie, a nie tylko w wybranych sytuacjach. Na Ukrainę chciałabym zabrać dużo wrażeń, dobra, miłości i pokoju, bo to jest najważniejsze. Ważne jest dla mnie to, że w tej wspólnocie odczuwam działanie i obecność Ducha Świętego, który jest między nami tak bardzo obecny – mówiła Krystyna z Buska.

- Kościół katolicki na Ukrainie jest Kościołem młodym - opowiadał ks. Jerzy Lis, ze zgromadzenia Księży Misjonarzy Saletynów, który pracuje tam od kilkunastu lat. - W czasach pierestrojki na nowo zaczęły się otwierać kościoły, a tak naprawdę miejsca po tych kościołach. To one były pierwszym elementem ewangelizacji. Starsze pokolenie z żalem wspominają - „o tu, był kościół” i mówią, że to miejsce dla nich jest święte - wspominał w czasie niedzielnej Mszy św. w parafii św. Marcina w Słupnie z udziałem pielgrzymów i rodzin, które ich przyjmowały.

Ks. Jerzy Lis pracuje w Krzywym Rogu w południowo-wschodniej Ukrainie. Dzieląc się doświadczeniem pracy duszpasterskiej na tamtych terenach, mówił o przerwanym łańcuchu żywej wiary i pokoleniu „straconym”, to znaczy dzieci generacji dawnych przesiedleńców m.in. z Syberii i Kazachstanu, którzy mieli wiarę swych ojców, ale musieli ją ukrywać, bojąc się prześladowań ze strony reżimu komunistycznego. - Skutki tego są do dzisiaj bardzo widoczne. Nie udało się przekazać żywego łańcucha wiary. Bo gdy można było już wyznawać wiarę, okazało się, że nie wiadomo jak. Nie ma przekazu przede wszystkim w rodzinie. Jednak powoli widzimy, jak babcie i dziadkowie starają się przyprowadzać wnuki do kościoła. To jest pierwszy element ewangelizacji, a właściwie reewangelizacji - opowiadał ksiądz saletyn, który przywiózł na Światowe Dni Młodzieży grupę swoich parafian.

Siódemka młodych Ukraińców wraz z duszpasterzem gościła w domu państwa Bożeny i Lecha Milewskich w Słupnie. Niedzielny obiad był okazją do dłuższego, wspólnego biesiadowania i odpoczynku po intensywnych dniach w diecezji. Młodzież początkowo była trochę onieśmielona liczbą gości i barierą językową. Uniwersalnym językiem, który łączy ludzi, okazała się jednak muzyka, a właściwie śpiewane, popularne piosenki. Młodzież ukraińska, która wieczór wcześniej tak pięknie wykonała pieśń o pokoju podczas prezentacji grup pielgrzymów w Płocku, w gościnnym domu państwa Bożeny i Lecha tym razem zaśpiewała ludową piosenkę. - To trochę jak nasz odpowiedni piosenki „Szła dzieweczka do laseczka” - wyjaśniał ich duszpasterz. Zaśpiewali i… nauczyli polskich gości słów tradycyjnej, ukraińskiej pieśni. O godz. 15.00 zmiana tonacji - Koronka do Bożego Miłosierdzia w poszerzonym gronie, bo dołączyło kilkoro sąsiadów. Pielgrzymi z dalekiego Krzywego Rogu zaśpiewali część dziesiątek, tak, jak robią to w swojej parafii.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agnieszka Małecka, Agnieszka Otłowska