Przez 36 godzin w przasnyskiej farze trwał maraton czytania dzieła św. s. Faustyny Kowalskiej.
Kilkadziesiąt osób w różnym wieku wraz z ks. Andrzejem Maciejewskim, proboszczem parafii św. Wojciecha oraz księżmi wikariuszami kolejny raz uczestniczyło w publicznym czytaniu ”Dzienniczka”.
- Czym jest "Dzienniczek" dla nas? - pytał, rozpoczynając maraton, ks. Andrzej Maciejewski. - Chcemy, żeby wybrzmiał, żeby rozległy się słowa zapisane przez św. s. Faustynę. Ufamy, że ta sekretarka Bożego Miłosierdzia, św. Jan Paweł II i bł. ks. Michał Sopoćko wstawiają się za nami. Prosimy, aby Pan Bóg dał nam Ducha Świętego, aby poruszał nasze serca, objaśniał nam słowa, które usłyszymy, pomagał wprowadzać nam je w czyny i przemieniać nasze codzienne życie - mówił proboszcz przasnyskiej fary.
Czytanie poprzedziła wspólnie odmówiona Koronka do Miłosierdzia Bożego. Uczestnikom maratonu towarzyszyły relikwie św. siostry Faustyny.
Jak zwraca uwagę koordynator akcji, Mariusz Łyszkowski, katecheta z liceum im. Komisji Edukacji Narodowej, wśród czytających było wiele młodych osób. - Bez pomocy ludzi dobrej woli nie udało by się - mówi katecheta. - Przychodziła młodzież, małżeństwa, rodzice z dziećmi. Były też parafialna grupa Oazy Dzieci Bożych. Przez całą noc, a także często w ciągu dnia wspomagała mnie siostra Stanisława. Właściwie przez cały czas, poza czytającymi w kościele był także mniejsza lub większa grupa słuchających. Naturalne przerwy w maratonie stanowiły Msze św. i nabożeństwa.
Licealistka Kasia uczestniczyła w maratonie razem z siostrą i przyjaciółmi. - Poszliśmy w środku nocy, ponieważ nie musieliśmy stać na ambonie i czytać przed tłumem, ale mogliśmy czytać przed Bogiem i dla Boga. Na pewno to także wspaniałe przeżycie dla naszej piątki młodych ludzi, którzy wchodzą powoli w życie dorosłych i chcą znaleźć wzór do naśladowania, aby przeżyć swoje życie jak najlepiej, a takim wzorem na pewno jest św. siostra Faustyna.
Niedługo później w czytaniu wziął udział Arkadiusz. - Zanim zacząłem czytać, musiałem opanować silne wzruszenie - tak na mnie podziałało orędzie Miłosierdzia wczesnym rankiem. Z pewnością wielu ludzi może postawić pytanie o sens tej inicjatywy, w czasach kiedy "Dzienniczek" św. Faustyny jest z łatwością dostępny choćby w internecie. Sam miałem również podobne wątpliwości, zwłaszcza gdy dowiedziałem się, że będę musiał przyjść do kościoła przed wschodem słońca. Szybko jednak dotarło do mnie, że dla skromnego udziału w szerzeniu orędzia o Bożym Miłosierdziu potrzebne jest pewne umartwienie człowieka. Przecież Maryja, która jeszcze przed narodzeniem Chrystusa uwielbiała Boże Miłosierdzie, musiała pod krzyżem przyjąć miecz boleści, widząc umierającego Pana Jezusa. Dlatego też Maryja zna potęgę Bożej litości dla człowieka, ale również w szczególny sposób wie, jak wiele kosztowało dzieło naszego Odkupienia. Te myśli towarzyszyły mi w drodze do kościoła. Kiedy do niego dotarłem ucieszyłem się, że o tej godzinie wartę przy mikrofonie pełni młodzież licealna, tak bardzo pełna entuzjazmu w swojej posłudze. Trzeba przyznać, że na dwa miesiące przed rozpoczęciem Światowych Dni Młodzieży taka postawa młodych ludzi w Polsce ogromnie cieszy. Coś szczególnie autentycznego było w tych młodych ludziach, bo czekając w ławce na swoją kolej zamiast senności kilkukrotnie opanowało mnie wzruszenie. Słowa polskiej mistyczki czytane o tej porze nocy wywierały szczególnie mocne wrażenie.
- Cieszę się, że w roku Miłosierdzia udało nam się już po raz drugi przeczytać "Dzienniczek" - podkreśla ks. Andrzej Maciejewski. - I że mamy tylu zapaleńców Bożego Miłosierdzia. Cieszy zwłaszcza liczny udział młodzieży.
Wojciech Ostrowski