- Chrzest i Wielkanoc są nierozłączne - mówił w płockiej katedrze bp Roman Marcinkowski, przypominając, że tegoroczny obchód Wigilii Paschalnej jest związany z dziękczynieniem we wszystkich parafiach za 1050. rocznicę chrztu Polski.
W czasie bogatej liturgii Wigilii Paschalnej, po proklamacji Ewangelii o Zmartwychwstaniu, bp Marcinkowski wygłosił homilię. - Jezus zmartwychwstał. W Nim miłość zwyciężyła nad nienawiścią, miłosierdzie nad grzechem, dobro nad złem, prawda nad kłamstwem, życie nad śmiercią. Przez Swoją śmierć i zmartwychwstanie. Jezus wskazuje drogę życia i szczęścia - mówił ks. biskup.
Przypomniał, że tegoroczny obchód Wigilii Paschalnej jest obchodzony we wszystkich parafiach w ojczyźnie jako jubileusz wiary katolickiej i polskiej państwowości. - To był wybór wartości. Na ziemiach polskich został postawiony krzyż, przejmujący znak miłości Chrystusa do nas. Wielkanocny dar wiary i światła został nam przekazany we chrzcie, dlatego chrzest i Wielkanoc są nierozłączne.
Bp Roman wskazał na sens aktualności świętowania Wielkanocy. - Konsekwencją chrztu powinien być świadomy i konsekwentny wybór Chrystusa na mojego Pana i Zbawiciela. Tym wyborem mam żyć, w nim trwać i umacniać go. Ale czy tak jest naprawdę? Będzie On moim Panem i Zbawicielem, gdy przyjmę Go do mojego serca jako mego osobistego Zbawiciela, gdy pozwolę Mu wejść w moje życie i dokonać w nim generalnych porządków, gdy Mu po prostu uwierzę, że to, co On mi proponuje, jest dla mnie najlepsze. Wydawałoby się to takie proste: pozwolić Jezusowi, by mnie zbawił, ale my wiemy, że w takich wypadkach nie obejdzie się bez bólu nawrócenia.
Ks. biskup mówił, że dziś obserwuje się dwie tendencje: do odwlekania spotkania z Jezusem i do cenzurowania Go. - Modlimy się: "Przyjdź, Panie Jezu", ale w duchu dodajemy: byle nie zaraz, byle nie z krzyżem, byle nie z wszystkimi przykazaniami. W ten sposób, świadomie lub nie, dokonuje się w nas permanentne "cenzurowanie Jezusa". Kryje się za tym przekonanie, że Chrystus, owszem, ma rację, ale nie zawsze i nie we wszystkim. Zapraszamy Jezusa do serca, ale nie wpuszczamy Go do całego życia. I może wtedy mówimy: możesz być, Chryste, Bogiem moich codziennych pacierzy, moich postów, Mszy św. i nabożeństw, ale nie wtrącaj się w moje sprawy prywatne, w moją naukę, pracę, życie towarzyskie i gospodarcze. Nie wtrącaj się w moje życie małżeńskie, w moje rozrywki i przyjaźnie - tam wszędzie chcielibyśmy gospodarzyć sami: według własnych zasad, planów, intuicji i doświadczeń.
- Ale gdy życie zaczyna się walić, winnym wszystkiego czynimy Chrystusa. Jak daleko sięga więc nasza nieuczciwość względem Niego? Ale to Jego nie przeraża, by miał się od nas odwrócić. Wręcz przeciwnie: pochyla się nad nami i ponownie prosi o miejsce w lepiance naszego serca. On nie ma w zwyczaju wpychać się do naszego życia łokciami. On, Syn Boży i Pan wszechświata, prosi o nasze przyzwolenie. Pragnie przebywać ze mną i we mnie z prawem stałego zameldowania - mówił w kazaniu bp Marcinkowski.
ks. Włodzimierz Piętka