Nauczyciel przez duże "N"

Cudowny człowiek, wspaniały pedagog - takie słowa powtarzają się we wspomnieniach o zmarłym w Środę Popielcową Mieczysławie Stusińskim.

Przez pół wieku uczył matematyki; najdłużej, przez przeszło 30 lat, w Liceum Ogólnokształcącym im. Komisji Edukacji Narodowej w Przasnyszu. W pamięci swoich uczniów i nauczycieli, z którymi pracował, trwale zapisał się nie tylko jako świetny pedagog. Dał się poznać przede wszystkim jako pełen ciepła i życzliwości człowiek. Jak zgodnie przyznają jego uczniowie doskonale znał swój przedmiot, który wspaniale umiał przekazać. Zapytany kiedyś, czy tegoroczne zadania maturalne były trudne, odparł: Nie, w 4 minuty rozwiązałem w pamięci 3. Swoje lekcje prowadził z humorem, dowcipem, nie stroniąc od żartów, co bardzo ułatwiało wyjaśnianie skomplikowanych zagadnień w pełnej ciepła atmosferze. Potrafił żartować z innych, a także z samego siebie. Kiedy pewien uczeń tłumaczył, że nie umie matematyki, bo jest humanistą, w odpowiedzi usłyszał: "Taki, co nie umie, to nie humanista, tylko głąb".

Co ciekawe, jak sam opowiadał, kiedy wybierając się do Studium Nauczycielskiego w Ciechanowie, wahał się między matematyką a filologią polską, która była mu bliższa, zdecydował się na łatwiejszy, jego zdaniem, kierunek, na którym nie trzeba czytać mnóstwa lektur, w dodatku głównie z nurtu socrealizmu. Matematyka wydawała mu się wtedy, tak łatwa i prosta, że aż... nudna.

Ale zainteresowania literackie pozostały. Było ich zresztą więcej. Rzec można, że był człowiekiem renesansu, o różnorodnych zainteresowaniach. Pisał różne utwory literackie, od satyrycznych o tematyce politycznej i obyczajowej do opowiadań, baśni oraz wierszy dla dzieci. Wiele z nich zostało opublikowanych. Swoją twórczość literacką zaczynał od pisania bajek na dobranoc dla swoich dwóch synów. Kolejny etap w jego twórczości związany był z... wprowadzeniem stanu wojennego. Mieczysław Stusiński, przewodniczący koła NSZZ "Solidarność" w przasnyskim liceum w latach 1980-1981, negatywnie odnosił się do tej nowej rzeczywistości. Wiele go wówczas denerwowało, więc pisał złośliwe satyry. Jedna z nich powstała na 60-lecie szkoły: "Niech żyje nasza buda, nie gości nigdy nuda. Niech młodzież pracowita nie zazna, co to nędza, niech dzieła Marksa czyta i niech nie słucha księdza".

Swoje literackie pasje rozwijał później, działając w Klubie Literackim "Przaśnik". Był też członkiem-założycielem Związku Literatów na Mazowszu. Zapalony szachista, przez wiele lat należał do najlepszych graczy Mazowsza, triumfując na licznych turniejach. W 2009 r. został nagrodzony Medalem Stanisława Ostoja-Kotkowskiego w kategorii "Twórca Uznany".

- Wspominam go mile, chociaż matematyka nie było moim ulubionym przedmiotem w klasach licealnych - wspomina Anna Gajdzińska. - Jako nauczyciel był bardzo sprawiedliwy, nie było ważne, kim się jest, tylko ile się umie. Ale dla wszystkich był życzliwy. Później spotykaliśmy się w Klubie Literackim "Przaśnik". Zwykle dzielił się tym, co właśnie napisał. W zabawny sposób komentował aktualne wydarzenia w kraju. W jego utworach było wiele celnych obserwacji. To był prawy i dążący do prawdy człowiek - opowiada Anna Gajdzińska.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Ostrowski