Nowy numer 13/2024 Archiwum

Gotowi, spakowani?

Pakowanie pewnie wszystkim może przychodzić z trudem. Jak mówią pątnicy, do pielgrzymki warto się dobrze przygotować. O tym, co zabrać, czego nie pominąć, a co może zostawić w domu opowiadają zapaleni pielgrzymi.

Dla nich pielgrzymka to wyprawa na niezwykłe rekolekcje. Aby ten duchowy czas był w pełni wykorzystany, nie można pominąć organizacyjnego przygotowania. Trzeba dobrze spakować swój pątniczy plecak.

- Pamiętam swoja pierwsza pielgrzymkę, którą odbyłam w 1990 r. Nie wiedziałam, co ze sobą zabrać, ale na szczęście koleżanki, które już wcześniej pielgrzymowały, powiedziały mi, co zabrać. Wymieniały, oczywiście, wygodne buty, dużo ubrań, pałatkę wojskową i wiele innych przydatnych rzeczy - wspomina Joanna Glinka, wędrująca do stóp Matki Bożej pięć razy.

Jak wspomina, miała niebieski plecak wypakowany po brzegi. Druga torba wypełniona była konserwami, pasztecikami, czyli standardowym jedzeniem w bagażu pątnika. Najwygodniejszymi butami, jakie wtedy zabrała, były espadryle. Jednak nie wytrzymały one codziennie przemierzanych kilometrów.

- Czułam, że piętami szoruję po asfalcie. Miałam strasznie poranione obie stopy. Zostały mi tylko klapki. Gdy padał deszcz, spadały mi z nóg. Niektóre odcinki drogi szłam więc boso - mówi z uśmiechem pani Joanna. Na kolejnej pielgrzymce na jednym z postojów zostawiła czerwony kubek. I w myśl powiedzenia: "zostaw coś, a wrócisz w to miejsce", na ten szlak wróciła za rok. Wtedy była to wyjątkowa pielgrzymka. Uwieńczona była obchodzonymi Światowych Dni Młodzieży z Janem Pawłem II.

- Pozamykane były drogi, kiedy wracaliśmy z rodzicami i siostrą. Czekaliśmy na przejazd ojca świętego. Byliśmy bardzo blisko... i niezapomniana chwila, kiedy papież dostrzegł wiwatujący tłum ludzi. Zatrzymał się i wysiadł z samochodu, by nam pomachać. Najbardziej utkwił mi w pamięci jego czerwony but. To była pierwsza rzecz, nim go całego zobaczyłam. Byłyśmy z siostrą bardzo blisko, wiec doskonale go widziałyśmy - wspomina pani Glinka.

Planowanie pielgrzymki warto rozpocząć od sprawdzenia niezbędnych rzeczy, które towarzyszyć nam będą w czasie dziewięciodniowej wędrówki. Warto sprawdzić, czy mamy namiot, śpiwór, wygodny plecak, sandały, dobry płaszcz przeciwdeszczowy. Nie sposób zapomnieć o różańcu, ewentualnie Piśmie Świętym. Nie wszystko jednak jest potrzebne.

- Nie powinno się przywiązywać jakoś specjalnie do telefonu, bo można bez niego przeżyć. Wystarczy jeśli wyśle się SMS-a rodzinie, że wszystko jest w porządku - radzi Monika Jaworska pielgrzymująca dwunasty raz na Jasną Górę. - Nie polecam zabierania ze sobą empetrójki, bo nie na tym rzecz polega, by iść na pielgrzymkę ze słuchawkami na uszach. Grupa muzyczna zawsze stara się zapewnić atrakcje. Wytrzymanie bez komputera też jest możliwe - dodaje Monika.

Wśród dużej ilości rzeczy, z którymi można się rozstać w czasie trwania pielgrzymki, to choćby kawa. Nieodłączny element dnia codziennego.

- W moim przypadku kawa to "czarna koleżanka". I choć jest na pielgrzymce serwowana przez kuchnię, to potrafię bez niej przetrwać cały dzień na nogach. Na pielgrzymce potrafię bez kawy wstać o 4 rano i wytrwać w marszu do wieczora, w przeciwieństwie do dnia w pracy - mówi Monika Jaworska.

Dla wielu osób czas pielgrzymki to wyrzeczenie się portali społecznościowych, które pochłaniają wolny czas. Można wytrzymać bez czytania codziennej prasy, oglądania ulubionych seriali, korzystania z komputera. Wytrzymuje się też bez komfortu, który na co dzień daje tyle przyjemności. - Myślę, że człowiek jest w stanie wytrzymać w każdych warunkach. To jedynie kwestia nastawienia i pozytywnego myślenia. Kiedy idzie się grupą, to jest takie wsparcie. Nawet mycie się w misce wody człowiekowi specjalnie nie przeszkadza, bo jest takie naturalne. W końcu robi to wkoło ciebie jakieś tysiąc osób - kwituje Monika. - To na pewno uczy pokory, dzielenia się. Trzeba na przykład rozsądnie gospodarować wodą, by dla wszystkich starczyło.

Pielgrzymka otwiera możliwości zapisania się do jakieś wspólnoty, by móc dzielić się doświadczeniami wiary z innymi. - Jeśli ma się w koło siebie ludzi, którzy mają te same wartości, to człowiek nie czuje się osamotniony w dzisiejszym świecie. Jest się bliżej Boga, i nie zbacza się z drogi, którą prowadzi Pan - zwraca uwagę Monika.

Przez ten czas bycia z drugim człowiekiem, nabiera się świadomości, że nie trzeba czuć się samotnym ze swoimi wartościami. Mimo różnych niespodzianek pojawiających się w czasie pielgrzymki można dostrzec w drugim człowieku brata, siostrę. Trzeba umieć znaleźć dla nich czas. Posłuchać, porozmawiać…i podać pomocną dłoń. - Pamiętam, jak na jednej z pielgrzymek ktoś przez pomyłkę wziął mój śpiwór. Nie jest to na pewno fajne uczucie, ale z drugiej strony nawet w takiej chwili pokazuje, że nie jest się samemu. Wtedy okazuje się, że ktoś mam dodatkowy koc, ktoś podzieli się cieplejszą bluzą. Czasem ta osoba z namiotu podzieli się swoim śpiworem. Warto zauważyć, że właśnie w takim momencie znajdzie się wiele życzliwych osób, które rekompensują tę stratę. Na pielgrzymce nie jesteśmy sami. Co jak co, ale na pielgrzymce ktoś zawsze przyjdzie z pomocą - mówi z uśmiechem Monika.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy