W jaki sposób reformuje się Kościół i dlaczego synod nie jest formą demokracji w Kościele, mówi ks. prof. Jan Krajczyński, sekretarz 43. Synodu Diecezji Płockiej, w rozmowie z ks. Włodzimierzem Piętką.
Ks. Włodzimierz Piętka: Powiedzmy najprościej, czym jest synod i co kryje się pod tym kościelnym terminem?
Ks. Jan Krajczyński: Synod jest wspólnym poszukiwaniem, które podejmuje biskup diecezjalny i powierzony mu lud: duchowni i świeccy. Chodzi o podjęcie bieżących problemów i wyzwań oraz o szukanie na nie odpowiedzi. Mogą to być m.in kwestie dotyczące duszpasterstwa, katechezy, natury obyczajowej, czy nawet problemy materialne, np. utrzymanie seminarium duchownego. Biskup diecezjalny zwołując synod prosi wiernych o wsparcie, bo pragnie znaleźć najlepsze rozwiązania w aktualnej sytuacji społecznej, religijnej i moralnej. Synod nie jest formą demokracji, bo jedynym ustawodawcą w Kościele partykularnym pozostaje zawsze biskup diecezjalny. Synod jest jednak narzędziem, poprzez które biskup dzieli swoją pasterską troskę o dobro Kościoła z szeroką reprezentacją ludu Bożego. Jest to zaproszenie do współodpowiedzialności za dobro wspólnoty tych, którzy powinni czuć się podmiotami w tej wspólnocie, a nie tylko osobami korzystającymi z usług kościelnych.
Jakie podstawowe wyzwania i problemy uznano za istotne, aby zwołać synod diecezjalny?
O zwołaniu synodu decyduje biskup diecezjalny. On też określa kwestie, które powinny być podjęte w ramach dyskusji synodalnej. Biskup płocki uznał, że powinniśmy się zająć m.in. takimi wyzwaniami, jak: nowa ewangelizacja, duszpasterstwo w szerokim tego słowa znaczeniu, sytuacja religijna rodziny. Natura tych zagadnień sprawia, że 43. Synod Diecezjalny Płocki ma wymiar bardziej duszpasterski niż prawny.
Zagadnienia wskazane przez pasterza Kościoła partykularnego są poddawane pod dyskusję w gronie ekspertów, w komisjach tematycznych i zespołach synodalnych utworzonych w parafiach. Chodzi m.in. o to, by jak najszersza grupa wiernych mogła poznać te zagadnienia i zaproponować rozwiązania. Każdy z uczestników synodu ma też prawo, aby swoje zdanie w konkretnej kwestii przedstawić biskupowi diecezjalnemu. Czy dana opinia znajdzie posłuch w zgromadzeniu synodalnym, to już kwestia argumentacji, dyskusji i głosowania. Liczy się jednak sam fakt, że synod jest miejscem, gdzie zastanawiamy się nad ważnymi sprawami Kościoła i o nich rozmawiamy. Jest to znak czynnego uczestnictwa w Kościele.
Czy w czasie trwania synodu były jakieś niespodzianki i punkty zwrotne?
Synod jest dziełem Bożym i ludzkim. Ludzie potrafią zawodzić, ale z Bożą pomocą uniknęliśmy większych problemów. W efekcie, po przeszło dwóch latach prac, zostały przyjęte przez zgromadzenie synodalne prawie wszystkie dokumenty. Do tej pory, na posiedzeniach plenarnych, w drodze głosowania jawnego przyjęto 70 dokumentów. Za tydzień, w sobotę, 29 listopada, na kolejnej sesji plenarnej, zostaną poddane pod dyskusję i głosowanie cztery dokumenty główne dotyczące m.in. tak ważnych kwestii, jak duszpasterstwo i kult Boży, oraz kilkanaście dokumentów szczegółowych.
Czy po dwóch latach prac synodalnych możemy dostrzec owoce synodu?
Tak. Jednym z nich jest z pewnością wzrost świadomości religijnej tych, którzy wzięli czynny udział w spotkaniach synodalnych. Mogli dowiedzieć się np., że dana kwestia budzi wątpliwości i domaga się rozwiązania. Sądzę, że świadomość i odpowiedzialność za Kościół niektórych wiernych wzrosła przy okazji tych spotkań i dyskusji. Zauważyłem, jak bardzo niektóre środowiska były bardzo zainteresowane uregulowaniem na synodzie poszczególnych kwestii. Myślę tu np. o księżach emerytach, o osobach zaangażowanych w dzieło nowej ewangelizacji czy o odpowiedzialnych za katechezę. Wreszcie, same normy prawne przyjęte na synodzie, choćby te dotyczące nowej ewangelizacji, liturgii, podatków, porządkują naszą diecezjalną rzeczywistość. Niewątpliwie porządek w tych kwestiach służy dobru wiernych; przecież naczelną rolą przepisów prawa jest przyczynianie się do zbawienia człowieka.
ks. Włodzimierz Piętka