Odległy o 15 kilometrów od Ciechanowa las, stał się ”ulubionym przez Niemców miejscem do wykonywania egzekucji. Zwożono tu ludzi z okolicznych powiatów i tracono potajemnie. Cały las był miejscem kaźni” – pisał Robert Bartold, znany ciechanowski regionalista.
Jest jeszcze drugie miejsce w tym samym lesie, które upamiętnia ludzi podziemia antyhitlerowskiego, przywożonych i rozstrzeliwanych przez cały okres okupacji. Wśród nich znaleźli się najprawdopodobniej dwaj księża: Jan Karwowski – proboszcz z Krasnego i Stefan Nowakowski – proboszcz z Węgrzynowa. – Niewiele wiadomo, kim byli rozstrzeliwani w tym lesie, bo byli traceni potajemnie. Ale przez całą wojnę ludzie tu mieszkający słyszeli dobiegające strzały egzekucji. Cały las jest usłany grobami. To chyba największe tego typu cmentarzysko na północnym Mazowszu. Taki ”mały Katyń”, gdzie skrytobójczo mordowano – mówi ks. Mieczysław Białowąż.
Dla upamiętnienia pomordowanych w tym miejscu, położono tablicę, na której wyryto słowa: ”Tu nad swymi grobami umierali w latach 1939-1945 i tu spoczywają nieznani patrioci (…) Nie umierali na próżno”. Bo najprawdopodobniej sami musieli kopać dla siebie grób, do którego później byli strąceni. Niestety, po wojnie nie dokonano spisu zwiezionych i zamordowanych w ościsłowskim lesie chorych. Nie znaleziono też żadnych śladów zbrodni w archiwach niemieckich. Nie podjęto do tej pory krytycznych badań nad mordowanymi w tym miejscu ludzi podziemia. – A czy ten las nie kryje też w sobie innych tajemnic z czasów komunistycznych, tego nie wiadomo – dodaje ks. Białowąż.
ks. Włodzimierz Piętka