- Pan Jezus tyle lat trzyma mnie przy sobie i prowadzi. Jak mam za to dziękować? - mówi s. Genowefa Nowak, służka z Płocka. Przez niemal pół wieku była katechetką w Makowie Mazowieckim.
Przy okazji jubileuszu siostra wspomina historie związane z Makowem Mazowieckim. – To były piękne, niezapomniane lata. Do tej pory śnią mi się dzieci na katechezie – wyznaje siostra.
– W Makowie ludzie o niej pamiętają. Maków żyje s. Genowefą, bo ona wychowała całe pokolenia! Ja mam dla niej wyrazy pełnego uznania. To była instytucja, nie katechetka. Solidna, święta kobieta! – mówi ks. prał. Józef Śliwka, wieloletni proboszcz w makowskiej farze.
A s. Genowefa cały czas wspomina i dziękuje za te wszystkie lata, obowiązki i ludzi, których spotkała. – W czasie wojny Niemcy aresztowali tyle osób z mojej wioski, gdy byłam już w Mariówce, strzelali nawet w kierunku domu, ale kula cudownie utkwiła w futrynie okna przy kaplicy. Mnie Pan Jezus zachował. Wychowałam się w małej wiosce, a zostałam posłana do wielkiej szkoły, gdzie się uczyło 1200 dzieci. Jak mam Panu nie dziękować! Moje życie to nieskończone pasmo łask i prowadzenia przez Bożą Opatrzność – mówi s. jubilatka.
Wspomina ludzi wiary, których spotkała na swojej drodze: począwszy od rodziców, sióstr zakonnych. Wspomina m.in. pewną staruszkę – Cygankę z Makowa Mazowieckiego. – Przychodziła do naszego domu, widywałam ją często w kościele. Była bardzo rozmodlona, bo jak sama mi opowiadała, miała za co Panu Bogu dziękować. W czasie pierwszej wojny światowej dwukrotnie była aresztowana, bo podejrzewano, że jest szpiegiem. Ona tymczasem chodziła do sąsiadów po mleko, bo miała wtedy małe dzieci. Raz żołnierze ją wypuścili, ale następnym razem zamknęli ją w budce, pod strażą. Nie wiedzieć dlaczego, w pewnej chwili, drzwi się uchyliły, strażników nie było, dlatego uciekła stamtąd do domu, do swych małych dzieci – opowiada s. Genowefa.
Dziś siostra ma 89 lat. W czasie Mszy św. dziękczynnej za 70 lat życia zakonnego wyraźnym głosem odczytała fragment Pisma św. – Pan dał jej dobry głos do katechezy i do modlitwy, a gdy nastąpił moment odnowienia ślubów, zaraz podniosła się z klęcznika, gotowa, aby jeszcze raz powiedzieć Jezusowi ”tak”.
ks. Włodzimierz Piętka