Kiedyś w ferie wystarczała nam dobra książka i spotkania z przyjaciółmi z podwórka. Dziś nawet najmłodsi mają inne oczekiwania. Jednak dla wielu nieosiągalne.
10.02.2014 09:21 GOSC.PL
Zbliżamy się powoli do wytęsknionego czasu zimowych ferii; na Mazowszu potrwają w drugiej połowie lutego. Już ruszają, zasilane w wielu przypadkach grantami, projekty - oferty dla dzieci i młodzieży, na spędzenie tych dwóch tygodni. W Płocku np. swoje propozycje mają różne stowarzyszenia, placówki; można spędzić czas na sportowo, kreatywnie, artystycznie i czego tam jeszcze dusza zapragnie. Wydaje się, że dla każdego coś dobrego. Tak jest w większych miastach. Może słowo „wyścig” nie jest tu odpowiednie, ale trzeba przyznać, że jednostki muszą poniekąd konkurować, by otrzymać dofinansowania. Są więc miejsca, gdzie propozycji jest dużo, chociaż trudno oszacować, czy wystarczająco.
Są jednak na mapie naszej diecezji takie ośrodki, gdzie atrakcyjnych inicjatyw nie ma i nie będzie – bo brak podmiotów, funduszy. Są też miejsca, z których dzieci nie wyjeżdżają nigdzie.
Wiele dziś mówi się o wyrównywaniu szans. Jednak to, czy naprawdę szansę na rozwój, na edukację i na ciekawe spędzenie wolnego czasu dzieci i młodzieży mogą być zrównane, pozostaje pytaniem otwartym. Na razie dysproporcje wydają się pogłębiać.
Przy tym wszystkim, o ile kiedyś w ferie wystarczała dobra książka i spotkania z przyjaciółmi z podwórka, to dziś nawet najmłodsi mają inne oczekiwania. Jednak dla wielu nieosiągalne.
Ostatecznie i tak przed tym problem stają rodzice, by ich pociechy, chociaż wolne od obowiązków szkolnych, zagospodarowali ten czas sensownie i owocnie. Bo nic nie mija szybko tak, jak jeden pusty dzień za drugim, spędzony przed ekranem telewizora lub komputera.
Agnieszka Małecka