Sandały, plecak, namiot i różaniec – to niezbędnik na szlaku do Częstochowy, na którym człowiek uczy się czegoś więcej.
Choćby na jeden dzień
Wielu spośród tych, którzy wyruszyli 6 sierpnia z Płocka, wybrało się na jeden dzień drogi do Sokołowa. – Na dłużej nie mogę, nie dostałem urlopu, ale przynajmniej ten jeden dzień – mówią niektórzy. – Wiele rzeczy w życiu rodzinnym i zawodowym zawdzięczam pielgrzymce. Wiele tutaj zrozumiałem, dlatego chociaż na jeden dzień wracam, rozpalam tu moje serce, a później z żalem wracam do domu – mówi Sławomir Kowalski, katecheta z Płońska. Byli też tacy, dla których pielgrzymka trwała dłużej: około 30 pielgrzymów wędrowało z Dobrzynia nad Drwęcą z ks. Michałem Piekarskim, kilka osób wyruszyło z Mławy, nawiązując do wcześniejszej tradycji wędrowania na Jasną Górę ze swego miasta. Samotnie wyruszył w drogę też ks. Zbigniew Adamkowski, proboszcz ciechanowskiej fary. – Chciałem w tym roku przejść pieszo od mojego domu w Ciechanowie do domu Matki Bożej – mówił. Przez trzy dni szedł sam do Płocka, a potem ze wszystkimi ruszył ku Jasnej Górze.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się