Telewizyjna ekipa z programu "Było... nie minęło. Kronika zwiadowców historii" zawitała do Czerwińska n. Wisłą.
Pasjonaci historii przez dwa dni przeczesywali wybrane punkty romańskiej świątyni i otoczenie opactwa. Telewizyjnej ekipie towarzyszył salezjanin ks. Przemysław Kawecki.
- Poszukiwania mają zweryfikować naszą obecną wiedzę historyczną. Każdy zamek, czy klasztor jest miejscem, wokół którego rodzą się legendy o tajnych przejściach, tunelach i ukrytych skarbach - mówił o celach wizyty realizatorów programu ks. Kawecki.
Na placu przed kościołem sprawdzono m.in. miejsce gdzie georadar wskazuje na obiekt zupełnie inny niż normalna struktura gleby. - Najbardziej śmiała teoria, która rozbudza fantazję mówi, że być może w tym miejscu - w czasie barokizacji klasztoru lub innej przebudowy - zakopano brakujące fragmenty romańskiego portalu. Czy to prawda? Bez dalszych badań archeologicznych nie dowiemy się prawdy – dodaje duchowny.
Uczestnicy badań za znalezisko na miarę europejską uznaliby odnalezienie chorągwi zdobytych w czasie XVII-wiecznej bitwy pod Beresteczkiem, które to flagi król Jan Kazimierz złożył jako wotum dla Matki Bożej Czerwińskiej. - W obieg poszła niegdyś informacja, iż chorągwie zostały ukryte w dębowych skrzyniach z miedzianymi blachami. Mówi się, że wraz z nimi zakopano szablę Tuhaj-beja oraz tatarskie buńczuki - wymienia Ryszard Gortat, okoliczny miłośnik historii.
Rewelacje odnośnie miejsca ukrycia tych unikalnych przedmiotów przekazał badaczom ks. Andrzej Kulesza, który przed laty zajmował się sprawami sztuki, dziedzictwa i konserwacji czerwińskich zabytków. O frapującej zagadce chorągwi dowiedział się on całkiem przypadkiem na początku lat 90. z ust jednego z ówczesnych kapłanów, rozprawiając o historii. Pamiątki spod Beresteczka miałyby zostać zakopane w czasie XIX- wiecznych klasztornych kasat lub w okresie I wojny światowej.
- Ponad 20 lat temu stało tu owocowe drzewo i niewielkich rozmiarów skalniak, być może jako znaczniki. Dzisiaj jest tu już tylko narożnik tarasu - wskazywał lokalizację ewentualnego ukrycia chorągwi ks. Kulesza, nie ukrywając, iż martwił się, czy uda mu się ponownie namierzyć owiane tajemnicą miejsce. - Przed laty marzyłem, aby wziąć szpadel i w pojedynkę zacząć kopać. Jednak perspektywa kopania na większej przestrzeni nikomu się raczej nie uśmiechała. Musiałaby to być zapewne wielka pokuta - dodawał humorystycznie duchowny z Torunia.
Dominik Nowakowski