Z inicjatywy duszpasterzy, od szkoły do tymczasowej kaplicy, wędrowały starsze i młodsze pokolenia mieszkańców Twierdzy.
Kilkaset, a może i więcej osób wzięło udział w barwnym pochodzie, by wyznać swoją wiarę. Modliński orszak otwierały gwiazda i aniołowie, za nimi szły trójkolorowe drużyny królewskie. W rolę królów wcieli się: burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego Jacek Kowalski, dyrektor Zespołu Szkół Zdzisław Szmytkowski i przewodniczący Rady Miasta Krzysztof Bisialski. Następnie w orszaku podążała Święta Rodzina w otoczeniu aniołów i pasterzy oraz zgromadzeni uczestnicy.
Po dotarciu do kaplicy cały orszak, pokłonił się przez małym Dzieciątkiem. - Jesteśmy dziś uczestnikami długiego pochodu ludzi idących przez tę ziemię szukających Pana Boga. Gdy Go odnaleźliśmy, ważne, abyśmy jak Mędrcy z Ewangelii, "inną drogą", przemienieni, wracali do swoich domów - mówił w kazaniu ks. Marcin Zębala, wikariusz św. Barbary w Modlinie Twierdzy.
- Orszak Trzech Króli w parafii św. Barbary w Twierdzy Modlin to po prostu wielkie wydarzenie - przyznaje jeden z uczestników orszaków. - Ściągnęło wielu uczestników, w tym dzieci i młodzież. Serce się raduje, gdy się widzi zaangażowanie tak wielkiego grona osób, świetną organizację ze strony duszpasterzy oraz zaangażowanie młodych ludzi - dodaje. - Udzielał się klimat radości i jedności naszej parafii. Dla wszystkich było wielką niespodzianką, że królami były osoby tak znaczące dla naszego miasta. Cieszymy się że pan burmistrz, pan dyrektor szkoły tak chętnie biorą udział w życiu naszej parafii, z wiarą, godnością, ale i z dozą dobrego humoru - uśmiecha się uczestnik orszaku.
- Po Eucharystii Święta Rodzina i królowie obdzielili najmłodszych cukierkami, razem pozowali do zdjęć z dziećmi, długo najmłodsi nie chcieli oderwać się od żywej szopki betlejemskiej, z pewnością to była bardzo piękna uroczystość - dodaje pan Jan.
- Osobiście nie lubię takich pochodów, głośnych i tłumnych imprez - wyznaje pani Magdalena. - Na orszak wyciągnęły mnie dzieci, które koniecznie chciały w nim uczestniczyć i to na dodatek przebrane. A czego się nie robi dla dzieci... Jednak po orszaku nasunęły mi się dwie refleksje: pierwsza związana jest z chorągwiami królewskimi. Wydawałoby się, że to taki mały szczegół - 3 chorągwie, które w tym roku pojawiły się na naszym orszaku w Twierdzy - znaki Trzech Królów, które niesione były na jego początku. Tak proste w swej formie, a nadały niesamowitej podniosłości i majestatu całemu pochodowi. Każdy widział z daleka, że idzie za kimś ważnym, kimś, kogo poprzedzają znaki zapowiadające go. Pomyślałam sobie: a ja? Za kim ja idę w mojej codzienności, w moim życiu? Za którym królem? Chciałabym zawsze za tym jedynym, Tym, który dla mnie narodził się w ubogim żłobie i który za mnie oddał życie... A druga refleksja przyszła, gdy popatrzyłam na dary, które nieśli Królowie dla Dzieciątka. Zastanowiłam się, co ja dziś niosę Jezusowi? I tak trochę mi się nijak zrobiło, bo skupiłam się na tym, co zewnętrzne, na przebraniu dzieci, pochodzie, a moje ręce pozostały puste. Chorągwie królewskie i symboliczne dary królów przypomniały mi dziś tak ważne sprawy, że ten kolorowy orszak był dziś dla mnie jak rekolekcje - wyznaje.
ks. Janusz Nawrocki, ao