Dla jednej Mszy

ks. Włodzimierz Piętka

|

Gość Płocki 12/2024

publikacja 21.03.2024 00:00

W życiu kilku duchownych diecezji płockiej po Wielkim Czwartku prędko nastał Wielki Piątek ich powołania. Szybko dojrzeli w cierpieniu i stali się spełnionymi księżmi.

10 lat temu zmarł ks. Piotr Błoński, wyświęcony w Boże Narodzenie 2013 r. – odszedł do Pana sześć miesięcy  później. 10 lat temu zmarł ks. Piotr Błoński, wyświęcony w Boże Narodzenie 2013 r. – odszedł do Pana sześć miesięcy później.
Archiwum „Gościa Płockiego”

Mocne pragnienie, aby dożyć święceń i odprawić choćby jedną Mszę św., było wymownym rysem życia i powołań, w których mocno odcisnął się krzyż. Na długo zostały one zapamiętane jako przykład pięknego i spełnionego, choć krótkiego kapłaństwa.

Gdyby działo się to dzisiaj, ks. Ryszard Miłoński (1950–1976) ze swoją chorobą mógłby może dalej żyć. W czasie studiów seminaryjnych lekarze stwierdzili u niego przewlekłą niewydolność nerek. Stan był poważny, a ponieważ w płockim szpitalu nie było wtedy sztucznej nerki, leczono go w Siedlcach. Trwało to ponad dwa lata. Mimo to chciał on zostać księdzem, choćby w szpitalu, aby pomagać innym chorym. Stało się to 1 czerwca 1974 r. w kaplicy WSD w Płocku, gdzie bp Bogdan Sikorski udzielił mu święceń, na dwa tygodnie przed jego kolegami rocznikowymi. Ks. Andrzej Rojewski, profesor liturgiki i ceremoniarz biskupi, tak wspominał tamten moment: „Bliskość Pana, której znakiem stał się dk. Miłoński w chwili, gdy wycieńczony chorobą przyjmował na siebie jarzmo zbawienia, by jeszcze pełniej wydać siebie na służbę jednania braci z Bogiem, sprawiła zupełnie wyjątkowe u uczestników uroczystości przeżycie. Do kleryków – po otrzymaniu święceń – powiedział: »Jestem żywym świadectwem, jak wielki jest Bóg. Uwierzcie mi: wielki jest Bóg«”. Przez jakiś czas był poddawany dializom w Klinice Akademii Medycznej w Katowicach, ale niestety nie doszło do przeszczepu nerki. Czuł się jeszcze na tyle dobrze, że prosił bp. Sikorskiego o pozwolenie na rozpoczęcie studiów zaocznych. Otrzymał zgodę, jednak stan jego zdrowia ulegał pogorszeniu. Zmarł w szpitalu w Katowicach 31 grudnia 1976 r. Został pochowany w rodzinnym Różanie.

Wielu pamięta historię zmarłego 10 lat temu ks. Piotra Błońskiego. Został wyświęcony pół roku wcześniej niż jego koledzy kursowi. Na ile mógł, mimo nasilającej się choroby, spełniał obowiązki wikariusza katedralnego i głosił świadectwa o Bożym Miłosierdziu. Kiedy jego koledzy kursowi przyjmowali święcenia, on już gasł. Choroba pojawiła się w trakcie lat seminaryjnych: najpierw tępy, nie wiadomo skąd pochodzący ból głowy, potem problemy z żołądkiem. Gdy zdiagnozowano nowotwór, lekarz prowadząca – siostra zakonna, powiedziała mu, aby nie zmarnował tej łaski. On wziął te słowa na serio. Mimo postępującej choroby nowotworowej pozostawał uśmiechnięty, lekko nieśmiały, zwyczajny. Poproszony o świadectwo przeżywania swojego cierpienia, nigdy nie odmawiał. W jednym z nielicznych kazań, które wygłosił, powiedział: „Do Pana Boga mamy podchodzić z sercem, a wtedy On do nas mówi. Mówi i kieruje naszym życiem. Nasza wiara zależy od miłości. To w prostych gestach, pomocy, wsparciu kryje się miłość i głęboka modlitwa. Módlmy się o miłość wzajemną między nami, bo często nam jej brakuje. Jeśli bardziej pokochamy bliźniego, to wtedy miłość zakryje wiele naszych grzechów”. Ks. Piotr zmarł 30 czerwca 2014 r., został pochowany w rodzinnej parafii Skępe.

Nie można zapomnieć o ks. Sławku Grzeli. 29-letni wikariusz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Mławie zmarł 30 października 2019 r. po długiej i ciężkiej chorobie. Pozostawił mocne świadectwo wiary wypróbowanej w cierpieniu. Gdy już chorował, pytał swego kolegę księdza: „Po co Pan Jezus zrobił mnie księdzem, skoro nic nie mogę dla Niego zrobić?”. W odpowiedzi tamten go zapytał: „A jakie jest zadanie księdza?”. A on wtedy: „Być z Jezusem”. Na dzień przed śmiercią powiedział do swojej mamy: „Pan Jezus mnie woła…”. Umierał w rodzinnym domu, tuż obok kościoła w Kuczborku. Odchodził wtulony w ramiona swojego taty.

Do tych sylwetek warto jeszcze dodać innych księży, którzy zmarli w młodym wieku, o których pamięć w diecezji jest wciąż żywa. W 1982 r., w wyniku ran odniesionych w wypadku samochodowym, w wieku 29 lat zmarł ks. Wojciech Różanowski. Został wyświęcony w 1980 r. Pracował w Obrytem i Pomiechowie, zapisując się w pamięci ludzi jako szczególnie dobry, serdeczny i oddany. W 1998 r. zginął ks. Mirosław Pijankowski, student I roku filologii klasycznej na KUL-u. Miał za sobą rok kapłaństwa. Rok później miał miejsce jeszcze jeden tragiczny wypadek, w którym poniósł śmierć ks. Zbigniew Dymkowski, „świeżo upieczony” doktor katechetyki na KUL-u, niezwykle lubiany, cichy, pokorny i zdolny ksiądz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.