Płock. Aby chorym nie zabrakło wiary

wp

|

Gość Niedzielny

publikacja 10.02.2024 14:56

Obecność, namaszczenie, modlitwa - to trzy znaki towarzyszące płockim obchodom Dnia Chorego w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym na Winiarach.

- W świetle słowa Bożego rozumiemy, jak jest ważne, aby stać się zdrowym fizycznie i duchowo, a także, aby otworzyć się na działanie Pana Boga w naszym życiu - powiedział w homilii biskup M. Milewski. - W świetle słowa Bożego rozumiemy, jak jest ważne, aby stać się zdrowym fizycznie i duchowo, a także, aby otworzyć się na działanie Pana Boga w naszym życiu - powiedział w homilii biskup M. Milewski.
ks. Włodzimierz Piętka

Biskup Mirosław Milewski odwiedził 9 lutego chorych na oddziale nefrologicznym i przewodniczył Mszy św. w kaplicy szpitalnej. W czasie liturgii udzielił sakramentu namaszczenia chorych. – Odwiedzając szpital, doświadczamy pokory ludzkiego ciała – powiedział biskup Mirosław.

W czasie homilii nawiązał do ewangelicznej perykopy o uzdrowieniu głuchoniemego (Mk 7,31-37). - Nie poznajemy imienia tego człowieka. Czemu tak jest? Być może przez tę anonimowość ewangelista chce nam przekazać, że kimś takim – człowiekiem potrzebującym uzdrowienia – może być każdy z nas. Każdy z nas, bez względu na to, na jaką cierpi chorobę, może przyjść do Boga i prosić Go o uzdrowienie – mówił ksiądz biskup.

Zwrócił uwagę na wymiar fizyczny i duchowy uzdrowienia. – Jezus najpierw przywraca słuch, a dopiero potem mowę. Najpierw trzeba usłyszeć Boga, a potem używać mowy do dzielenia się swoją wiarą! Papież Franciszek zwraca naszą uwagę na duchowy sens tego uzdrowienia. Mówi, że istnieje coś takiego jak "głuchota wewnętrzna". Ona jest gorsza od fizycznej, gdyż jest to "głuchota serca". Człowiek głuchy duchowo, to ktoś, kto ma w jakimś sensie chorą duszę. To człowiek zamknięty na Boże słowo. Ktoś, kto nie rozpoznaje Bożych znaków. Zapomina, że Bóg czeka na niego w Eucharystii, w sakramentach, w konfesjonale. Nie zauważa Boga w codziennych, prostych sprawach. Ma zamknięte serce, do którego nie dociera głos Boga! Żyje z dnia na dzień, zaabsorbowany i pochłonięty codziennością, twierdząc, że na nic innego nie ma czasu. Często jednak gdzieś tam na dnie jego duszy tli się jakiś niedosyt, jakaś pustka, trudny do określenia brak – mówił kaznodzieja.

Przypomniał historię Ludwiga von Beethovena, który w młodym wieku, tracąc słuch i nadzieję, będąc bliski zwątpienia, uchwycił się wiary. – Napisał wtedy w liście do przyjaciół: "O, wy wszyscy, którzy uważacie mnie za mizantropa lub wroga ludzi, jak wielką krzywdę mi wyrządzacie! Nie znacie tajemnej przyczyny tego, co jest tylko czczym pozorem (…). Byłem bliski zwątpienia. Mało brakowało, a byłbym się targnął na swoje życie. Tylko On, Chrystus, powstrzymał mnie od tego kroku! Postanowiłem wytrwać i mam nadzieje, że się nie cofnę". I Beethoven wytrwał. Uratował swój talent, ale też uratował swoją duszę, szukając pomocy u Chrystusa, najlepszego Lekarza!

– Trzeba zwracać się do Boga o uzdrowienie i pomoc. Owszem, bywają chwile zwątpienia i bezbrzeżnego smutku, i brak odpowiedzi na pytanie, dlaczego właśnie nas dotknęła choroba? Czemu cierpimy? Dlaczego znikąd nie ma dla nas pomocy? To naturalne, że z trudnością przychodzi nam godzić się z różnymi doświadczeniami. I w tym wszystkim właśnie nie powinno zabraknąć jednego: ufnej wiary i głębokiej nadziei, że nawet w największej chorobie czuwa nad nami Lekarz dusz ludzkich – Jezus Chrystus – mówił biskup Mirosław.

W czasie obrzędu namaszczenia chorych wierni przyjmujący sakrament nie tylko odpowiadali „Amen” na słowa kapłana, ale także śpiewali słowa pieśni: "To mój Pan, wiele mi uczynił. On moim Bogiem".

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.