Rypin. Nie bajka, lecz życie spełnione

AM

publikacja 13.03.2023 14:58

Diecezjalny, wielkopostny "dzień kobiet", który odbył się w Rypinie, był dla zgromadzonych pań kolejny raz okazją do wspólnej modlitwy i odkrywania wielkich wzorców, które daje nam Kościół.

Rypin. Nie bajka, lecz życie spełnione Rypin, 11.03.2023. Diecezjalny dzień kobiet w parafii św. Stanisława Kostki. Agnieszka Małecka /Foto Gość

Prawie sto pań z Rypina i okolic, ale także z Mławy i Pułtuska, gościła po raz kolejny parafia św. Stanisława Kostki, w której wikariuszem jest ks. dr Łukasz Zdunkiewicz, diecezjalny duszpasterz kobiet. W programie wydarzenia był czas na modlitwę wspólną i indywidualną, spotkanie integracyjne przy kawie i poczęstunku, a także konferencję duchową. Z diecezjankami, uczestniczącymi w tym wielkopostnym skupieniu, spotkał się bp senior Piotr Libera, który przewodniczył Mszy św. i wygłosił homilię.

Nawiązując w niej do słynnego obrazu Rembrandta pod tytułem: "Powrót syna marnotrawnego", przypomniał, że malarz zróżnicował w nim dłonie miłosiernego ojca, jedną malując jako męską, drugą wyraźnie kobiecą. - Znawcy sztuki i ludzie medytujący przesłanie tego obrazu są zgodni w interpretacji. Właśnie w ten sposób genialny malarz wyraził prawdę o Bogu, który kocha słabego człowieka zarówno silną męską miłością ojca, jak i delikatną, dyskretną, pełną czułości miłością matki - zaznaczył bp Piotr.

Wskazując na różnice między kobietą i mężczyzną - ona kocha sercem, on czynem - podkreślił ich komplementarność. - Razem - mężczyzna i kobieta, jak dłonie z obrazu Rembrandta, przekazują prawdę o miłości największej - o Bogu, który jest Miłością - powiedział w homilii do kobiet biskup senior.

Przywołał także słowa św. Teresy od Dzieciątka Jezus, karmelitanki: "Być miłowaną i miłować. Być miłością w sercu Kościoła". - To właśnie misja, której w Kościele nikt nie spełni tak jak kobieta. Misja miłości kontemplacyjnej i czynnej, miłości ofiarnej, codziennej, spalającej się i w życiu małżeńskim i rodzinnym i za murami klauzurowych klasztorów - mówił. Tak misję tę rozumiała także służebnica Boża Matka Walentyna Łempicka, klaryska urodzona niedaleko Rypina. Jak zauważył bp Piotr, z jednej strony żyła życiem kontemplacyjnym, a z drugiej była kobietą czynu.

Dobrą tradycją tych spotkań są konferencje do kobiet głoszone przez kobiety. Tym razem gościem była teolog dr hab. Monika Waluś, zajmująca się duchowością i mariologią. W oparciu o nauczanie bł. kard. Stefana Wyszyńskiego mówiła w Rypinie o tym, jakim wzorem dla duchowości każdej kobiety jest Maryja.

- Kardynał mówił, że każda kobieta jest zaproszona do pójścia drogą Maryi. Jednocześnie ostrzegał, żeby Jej życia nie idealizować. Często bowiem życie Maryi było przedstawiane jako cudowne, bajkowe. Niewątpliwie była osobą szczęśliwą, ale spotykała się z wielkimi trudnościami. Jej życie, jak mawiał prymas Wyszyński, prowadzi do Wniebowzięcia, ale przez Betlejem, przez różne zamieszania, przez drogę krzyżową i Golgotę - wyjaśniała Monika Waluś.

Znana teolog przypomniała także ważną myśl kard. Stefana Wyszyńskiego o wspólnym, dobrym pragnieniu, jakie nosiły w sobie Ewa i Maryja; o pragnieniu piękna, dobra, prawdy, lecz skrajnie ulokowanym. - Ewa pragnęła także tego, co dobre, ale ulegając złemu, szukała go w niewłaściwym miejscu. W każdej z nas są też pewne dobre marzenia, pragnienia i oczekiwania, które, gdy podążamy drogą Maryi, mogą się obrócić ku naszemu szczęściu, albo, gdy postąpimy jak Ewa, znacznie skomplikują nam życie. Stąd płynie zachęta, by nie negować tych oczekiwań, ale by je w dobry sposób spożytkować - mówiła prelegentka.

Dr hab. Monika Waluś, jak sama wspomniała podczas tego spotkania w rypińskiej parafii, z diecezją płocką jest związana od lat, m.in. poprzez wykłady w płockim seminarium duchownym i u ojców kapucynów w Zakroczymiu. Z kolei dzięki kontaktom ze Zgromadzeniem Sióstr Służek Najświętszej Maryi Panny odkryła związaną z Zakroczymiem wybitną postać m. Eulalii Markowicz, ich trzeciej przełożonej generalnej. Teraz stara się wspomagać siostry w popularyzowaniu jej życia i dzieła, przypadającego na trudny czas zaborów. Zapytana o dzieło sióstr służek i samej Matki Eulalii powiedziała "Gościowi Płockiemu":

- Sytuacjach Polski pod zaborami była beznadziejna. Byliśmy wtedy ludem n-tej kategorii. M. Eulalia i inne służki działały więc na polu edukacji - uczyły czytać, pisać, poznawać historię Polski, przy tym prowadziły formację duchową. Zdumiewa odwaga, z jaką siostry podejmowały to życie bez żadnego zabezpieczenia. My dziś zawsze szukamy asekuracji, one nie miały tego wszystkiego. Jak mówiła jedna z założycielek zakonnych, te siostry to była taka lekka kawaleria, która rusza do ataku, działa w sposób tajny i skutecznie wpływa na setki tysiące ludzi. Matka Eulalia jest jedną z tych szczególnie fascynujących postaci - wyjaśniała M. Waluś.

Co ją szczególnie ujęło w wybitnej służce, która za działalność ewangelizacyjno-patriotyczną została aresztowana i trafiła do X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej, gdzie zmarła 3 sierpnia 1897 roku? - Była to osoba bardzo elegancka, wykształcona, znająca bardzo dobrze języki obce, umiejąca zachować się w bardzo różnym towarzystwie. Umiała żyć, działać i pracować również w środowisku osób, które niekoniecznie były katolikami i niekoniecznie doceniały polskość. Budzi podziw jej odwaga, takt, rozum, umiar i umiejętność zachowania się, a jednocześnie myślenia praktycznego. Rzadko spotyka się osobę, która jest jednocześnie wielką, rozmodloną kontemplatyczką i świetną działaczką, organizatorką - argumentowała teolog i wykładowca uniwersytecki.

W jej ocenie postawa związanej z naszą diecezją m. Eulalii Markowicz w więzieniu miała wielkie znaczenie dla przyszłości samego zgromadzenia służek. - Dla mnie jest to bohaterskim cudem - ta jej cierpliwość i wytrwałość w męstwie, bo nie wydała nikogo. Nikt nie został po niej aresztowany, ani nikt przez nią nie zginął. Wytrzymała wszystkie cierpienia, wytrzymała wszystkie tortury i zastraszania. Nie przeżyła, nie wyszła już z Cytadeli. Sam bł. o. Honorat Koźmiński mówił o niej jako "świętej męczennicy". Była lojalna do końca, zachowała wiarę, ufność i przekonanie o tym, że siłę znajduje w Bogu. Dlatego jest to postać niesamowita, tym bardziej, że były osoby, które się załamały na śledztwie. Dzięki jej postawie przetrwało zgromadzenie. Gdyby nie ona, to praktycznie to zgromadzenie byłoby zdziesiątkowane - powiedziała "Gościowi Płockiemu" dr hab. M. Waluś, m.in autorka leksykonu kobiet Kościoła polskiego z okresu XIX i XX wieku. (więcej w kolejnym numerze "Gościa Płockiego")