O misyjnym zapale, który nie boi się zagrożeń i kryzysów, ale tchnie młodość w Kościół, mówi ks. dr Jarosław Tomaszewski, p.o. sekretarz krajowego Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary i Papieskiego Dzieła św. Piotra.
▲ Kapłan diecezji płockiej od września podjął się nowego sposobu wspierania misji.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość
Ks. Włodzimierz Piętka: Kiedy zrodziła się w Księdzu myśl o misjach – w rodzinnej Mławie, w płockim seminarium czy w czasie pracy jako wikariusz w diecezji?
Ks. Jarosław Tomaszewski: To jest akurat w moim życiu historia bardzo mławska. Jako młody chłopak zaczytywałem się w podróżniczych książkach Alfreda Szklarskiego, których bohaterem był słynny Tomek Wilmowski. Ów tajemniczy i sympatyczny Tomek w jednej części wchodził na wojenną ścieżkę wśród Apaczów, w kolejnej zaś szukał śladów yeti. Wszystko to rozpalało moją ciekawość wobec innych kultur, innego świata, innego sposobu myślenia oraz wrażliwości. To tak pół żartem, pół serio, ale myślę, że jakieś przedpole do misyjnej pasji zaszczepił we mnie ten włóczący się po świecie bohater książek Szklarskiego. Natomiast w późniejszym czasie w mojej rodzinnej mławskiej parafii spotkałem – podczas jego kilkuletniej przerwy w praktyce misyjnej – ks. Zbigniewa Rembałę. Był na moich prymicjach. Pamiętam, jak położył mi dłonie na głowę i podczas udzielania błogosławieństwa w pewnej chwili szepnął: „Do spotkania nad Amazonką”. Nie wiem, czy Zbyszek był prorokiem, ale w jakimś sensie decyzję o życiu dla misji zawdzięczam naszej przyjaźni. Potem Zbyszek z Mławy wrócił do dżungli, a ja poszedłem za nim. Od kogoś trzeba przejmować wielkie pasje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.