Stara Wrona. Ksiądz, którego dobroć nie zginie

red.

publikacja 30.09.2022 11:28

Nie milkną echa śmierci i pogrzebu ks. kan. Wawrzyńca Ulanowskiego, a parafianie z Wrony odczuwają wewnętrzną potrzebę podzielenia się wspomnieniami o swym wieloletnim proboszczu.

Stara Wrona. Ksiądz, którego dobroć nie zginie Stara Wrona, 27.09.2022. Uroczystości pogrzebowe ks. kan. Wawrzyńca Ulanowskiego. Ilona Krawczyk-Krajczyńska /Foto Gość

Swym wspomnieniem i świadectwem o zmarłym księdzu dzieli się Dariusz Bralski ze Starej Wrony:

Ksiądz Ulanowski był wielkim darem dla Kościoła, kapłanem, który Ewangelię głosił samym sobą, swoją postawą. To ksiądz, który żył wiarą na co dzień. Często się modlił, spędzając wiele czasu w konfesjonale. Tam też oddawał się lekturze duchowej, pisał kazania. Wyznał mi kiedyś, że budzi się zawsze wcześnie rano, bo czekają na jego modlitewną pomoc dusze cierpiące w czyśćcu. Jak mówił w homilii pogrzebowej pochodzący z parafii Wrona ks. dr Daniel Kwiatkowski: "Konfesjonał był głównym miejscem dowodzenia ks. Wawrzyńca całą wspólnotą parafialną", a jego priorytetami jako kapłana były Eucharystia, codzienna modlitwa i sakramenty, a szczególnie spowiedź.

Pamiętam, jak po wieczornej Mszy św. często przemierzał rowerem swoją parafię, by przypomnieć o kościele, o niedzielnej Mszy, wesprzeć, pocieszyć, a czasem po prostu, tak po ludzku - pomóc, skierować na dobrą drogę. Zafascynowany Jezusem uważnie wsłuchiwał się w problemy dzieci i młodzieży Na lekcji religii potrafił dotrzeć do naszych młodych serc i sumień. Podczas tych katechez był czas na śpiew, poczęstunek cukierkami, odpytywanie katechizmu i taktowne żarty, którymi okraszał swoje lekcje.

Tę miłość księdza widzieliśmy wreszcie w jego szczerym uśmiechu, gdy chociażby wyciągał dłoń w geście powitania. Byliśmy pewni, że kochał swoich parafian. Jako długoletniego ministranta księdza Wawrzyńca uderzały mnie w Nim jego wyjątkowa empatia i szacunek do ludzi. Potrafił współodczuwać w tym, co przeżywała druga osoba. Może dlatego często nas zagadywał, chwalił, pocieszał, był pełen uznania, nobilitował albo ujmował za rękę, aby wskazać podczas zbierania na tacę wolne miejsce do siedzenia. Parafrazując ks. Jana Twardowskiego, można by także powiedzieć, że ks. Ulanowski "był jak tęcza, która sobą nie zajmuje miejsca". Był, pomagał, stawał się powiernikiem pomiędzy Bogiem a ludźmi, ale nigdy nie stawiał na pierwszym miejscu siebie samego. Powiedział mi kiedyś, że najbardziej lubi służyć Bogu i ludziom, dlatego tak bardzo jest wdzięczny Bogu za kapłaństwo, którym Go obdarował.

Zostaje jego uśmiech w pamięci i napis z jego nagrobnej tablicy: "zła się nie ulękniemy". Dlatego jego dobroć nie zginie.


Ks. kan. Wawrzyniec Ulanowski urodził się w 1934 roku we wsi Komunin Nowy, w gminie Raciąż, parafia Unieck. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk bp. Tadeusza Pawła Zakrzewskiego 8 czerwca 1958 roku w płockiej katedrze. Pracował jako wikariusz w parafiach: Cieksyn, Pacyna i Gąbin. Był proboszczem w dwóch parafiach: w Kobylnikach (od 1967 do 1974) i we Wronie (od 1974 do 2005). Został odznaczony tytułem kanonika honorowego Kapituły Kolegiackiej Pułtuskiej. Ostatnie 17 lat spędził w Domu Księży Emerytów w Płocku, gdzie zmarł 23 września. Uroczystościom pogrzebowym we Wronie, z licznym udziałem księży i tłumem wiernych, przewodniczył biskup Mirosław Milewski. Ks. kanonik spoczął na miejscowym cmentarzu.