To była część życia

Agnieszka Małecka

publikacja 11.09.2022 10:19

Sierpecki skansen, który jest jak wehikuł czasu, pozwalający poznać życie dawnych mieszkańców wsi mazowieckiej i zrozumieć jeszcze nie tak dawno żywe tradycje, zaprosił gości do zwiedzania w ramach w Europejskich Dni Dziedzictwa.

To była część życia Sierpc, 10.09.2022. Europejskie Dni Dziedzictwa w Muzeum Wsi Mazowieckiej. Agnieszka Małecka /Foto Gość

Dlaczego lalki-motanki nie były zwykłymi zabawkami, gdzie umieszczano ręczniki wyszyte haftem krzyżykowym, czym różniły się wianki polskie od ukraińskich? - te i inne pytania można było zadać w tę sobotę pracownikom sierpeckiego skansenu, którzy zwykle nie tylko prezentują stare rzemiosło i dawne prace, ale też chętnie dzielą się swoją wiedzą.

Muzeum Wsi Mazowieckiej włączyło się w obchody Europejskich Dni Dziedzictwa, dzięki czemu całą przestrzeń wystawienniczą można było zwiedzać za darmo. Ukraińskie wątki, które pojawiły się w pokazach, to ukłon sierpeckiej placówki w stronę naszych walczących wschodnich sąsiadów i próba pokazania niektórych łączących nas tradycji.

Na przykład w jednej z chałup można było podziwiać tradycyjny popularny m.in. w Ukrainie ręcznik ozdobiony haftem krzyżykowym, czarną i czerwoną nicią (kolory różniły się w zależności od regionu). Można rzec, że te kawałki białego materiału wyszytego wzorem miały symboliczne znaczenie i wiązały się z błogosławieństwem. - W domach często wieszano je na przykład przy świętych obrazach, lub portretach przodków, albo przykrywano nimi chleb, stojący na stole. Matki dawały taki ręcznik swoim synom, gdy wyruszali w jakąś daleką podróż - wyjaśniała pracownica skansenu, pokazując ukończony ręcznik ślubny.

Kto dotarł do chaty położonej trochę na uboczu, przy karczmie Pohulanka, ten miał okazję zobaczyć, jak wykonywało się lalki-motanki, które dotarły na nasze ziemie ze Wschodu (nasze miały dodatkowo fartuszki i warkocze). Patrząc na bardzo proste w formie, bo wykonywane ze ścinków materiałów, związanych bez użycia ostrych narzędzi nicią lalki, można było ulec wrażeniu, że to nieco prymitywne dawne zabawki. A jednak, jak padło podczas pokazu, motanki raczej nie były dla dzieci, ale robiły je dorastające dziewczęta, i ich rola była podobna do talizmanu. W taką lalkę "wkładało się" różne emocje, uczucia, często trudne; wierzono, że ona pomaga rozwiązać problemy.

W czasie EDD można było zobaczyć także pracę nad wycinankami kurpiowskimi - i to zarówno ozdobami, jak i papierowymi firankami, które spotkamy w wielu oknach obiektu skansenu. Kiedyś gospodynie, oczywiście te bardziej utalentowane manualnie, pracowały z nożyczkami do strzyżenia owiec, ale na szczęście dziś dostępne są znacznie mniejsze narzędzia. Zimową porą, wolną od prac polowych, powstawały zapasy długich firanek i zazdrostek, które można było łatwo wymienić, gdy popsuły się w lecie.

W skansenie przypomniano też tradycję robienia wianków, ale tym razem skupiono się na wiankach ukraińskich, w odróżnieniu od polskich - okrągłych robionych w formie korony. W czasie pokazu, przygotowanego przede wszystkim z myślą o najmłodszych, materiałem była kolorowa bibuła, ale pierwotnie takie korony powstawały z żywych kwiatów - np. obowiązkowo z maku i chabru. Były często okazałe, piętrowe, a okoliczności, w których przyozdabiały głowy mieszkanek Ukrainy, to były najczęściej święta, jubileusze, śluby i inne ważne wydarzenia.

Patrząc na te i inne pokazy przygotowane w przestrzeni oryginalnych zabytkowych chałup, można postawić pytanie o znaczenie kultywowania, praktykowania takich dawnych zajęć i starego rzemiosła. - Chyba nikt nie podejrzewał kiedyś, jak ważną rolę będą spełniały takie placówki, jak nasz skansen. Jeśli nie będziemy pamiętać o  tych tradycjach i przekazywać ich, to one gdzieś się zatracą. Najmłodsze pokolenia są tak zaaferowane światem cyfrowym, ale też otaczającą je, a często przytłaczającą rzeczywistością, że nie są w stanie nic innego dostrzec. Musimy zadbać o to, by poznawały je już od najmłodszych lat, bo dzieci chłoną wszystko najłatwiej, jak gąbka. One tymi tradycjami nasiąkną, i jeśli dobrze będą pielęgnowane, przekazywane, będą je pamiętać i jest nadzieja, że przekażą własnym dzieciom - uważa Sylwia Bacińska, pracownik muzeum z działu papieroplastyki.

Zdaniem pracowników sierpeckiego skansenu, ważne jest nie tylko żeby pokazywać samą technikę i owoc prac, ale również wyjaśniać, czemu służyły, jakie było ich znaczenie. - Dobrze, jeśli ktoś się zapyta, po co był taki wianek, a więc gdy padnie pytanie o tradycję, o podłoże historyczne. Na przykład dla kogoś, kto nie zna znaczenia lalki-motanki, może to być jedynie prymitywna pacynka, lub zabawka zrobiona ręcznie. A ona była czymś znacznie więcej. Gdy uczymy na warsztatach, jak wykonać tradycyjną palmę wielkanocną, przypominamy też to, co kiedyś było oczywiste - że po poświęceniu w kościele nie można jej po prostu wyrzucić, tylko trzeba spalić np. w piecu lub w ognisku. To jest ważne, żeby wiedziały, jak ta historia z palmą wielkanocną się kończy - dodaje S. Bacińska.

Latem, a szczególnie na imprezy tematyczne, takie jak miodobranie, żniwa, do Muzeum Wsi Mazowieckiej ściągają tłumy zwiedzających. Wczoraj ruch turystyczny ożywał powoli, być może także ze względu na pogodę nie sprzyjającą zwiedzaniu plenerowego muzeum. Ale kto zdecydował się zajrzeć do skansenu, ten miał niewątpliwą przyjemność spokojnej przechadzki w jeszcze letniej, zielono-kwiatowej nostalgicznej przestrzeni.