W Mławie pożegnano Kazimierza Kowalczyka, dzięki któremu zachowała się spuścizna jego brata − ojca Honoriusza, dominikanina, charyzmatycznego duszpasterza poznańskich studentów i kapelana Solidarności.
▲ Przyjaciele wspominają, że zmarły ujmował życiowym optymizmem i życzliwością.
Archiwum Krzysztofa Jakubowskiego
Pochodzący z Duczymina ojciec Honoriusz Kowalczyk zginął tragicznie 17 kwietnia 1983 r. w niewyjaśnionych okolicznościach w wypadku drogowym. Niedługo potem jego brat Kazimierz opróżnił jego celę w poznańskim klasztorze dominikanów, wypełnioną po brzegi papierami i drobnymi przedmiotami. Część tych rzeczy przekazał zakonnemu archiwum, część (głównie dokumenty osobiste i inne pamiątki) za zgodą przeora przywiózł do swego domu. Powstała z nich prywatna izba pamięci, która stała się miejscem licznych spotkań nieformalnego Zespołu Wspierania Fundacji im. o. Honoriusza Kowalczyka. W jej skład weszli oprócz pana Kazimierza: Jerzy Kącki, Hanna Kuczkowska, Jacek Dusza, ks. Cezary Maruszewski, prof. Leszek Zygner, Antoni Ubych i Krzysztof Jakubowski.
− Nasze grono, skupione wokół Kazimierza Kowalczyka, uważało go za niebywałego strażnika pamięci − wspomina Krzysztof Jakubowski, mławski dziennikarz. Wspólnie, jak mówi, zastanawiali się, co można zrobić, aby przesłanie ojca Honoriusza, wybitnego duszpasterza poznańskich studentów oraz tamtejszych środowisk naukowych i twórczych, a także Solidarności, wyrażone w słowach: „Pisz życie światłami, zawsze!” nie zaginęło, aby dotarło zwłaszcza do młodych pokoleń Polaków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.