Dom szczególnego pielgrzyma

Agnieszka Małecka

|

Gość Płocki 25/2022

publikacja 23.06.2022 00:00

Gdy wychowali i wypuścili w świat swoje córki, podjęli decyzję, by zostać „ciocią” i „wujkiem” dla kilkorga obcych dzieci.

Niewiele, jak przyznają, pozostaje im chwil tylko dla siebie, dlatego starają się bardziej doceniać czas spędzony we dwoje. Niewiele, jak przyznają, pozostaje im chwil tylko dla siebie, dlatego starają się bardziej doceniać czas spędzony we dwoje.
Agnieszka Małecka /Foto Gość

Lubią ludzi. Ich dom, położony „na końcu świata”, czyli u szczytu wąskiej ślepej ulicy, zawsze był otwarty na gości. Gdy córki chodziły do szkoły, tłumy nastolatków były w nim normą. – Jedna z koleżanek córek, Dominika, powiedziała kiedyś: „To nie jest normalny dom, to dom pielgrzyma…” – wspomina ze śmiechem pan Grzegorz. I tak zostało, tylko teraz to „pielgrzymi” z ciężkim bagażem trudnych doświadczeń. W sierpniu ubiegłego roku państwo Marzenna i Grzegorz Matkowscy rozpoczęli nową życiową misję – rodzinny dom dziecka, obecnie jeden z sześciu na terenie Płocka, wspieranych w działalności przez Ośrodek Rodzinnej Pieczy Zastępczej.

Każdy jest inną historią

Matkowscy nie czują się bohaterami, a odebrana niedawno statuetka Amicus Familiae – Przyjaciel Rodziny, przyznana im przez Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, trochę ich onieśmiela (choć stoi w domu w widocznym miejscu). – Nagroda należy się wszystkim, którzy podejmują takie zadanie – mówią. Oni je podjęli, bo po usamodzielnieniu się córek nie chcieli, by ten tętniący życiem dom opustoszał. I nie żałują. – Wreszcie czuję, że to, co tu robimy, to prawdziwa ewangelizacja – mówi pani Marzenna. 25 sierpnia trafili do nich Kuba, Majka i Kacper, a później, w październiku – Justyna, najmłodsza w tym gronie, Filip, Karolina i najstarszy, kończący 18 lat Darek. Mimo wieloletniego doświadczenia z rozmaitymi dziećmi (pani Marzenna jest też nauczycielem) czuli na początku, że trochę chodzą na palcach, spięci, lekko przestraszeni. Poza tym dzieci trafiły do nich po pobycie w państwowym domu dziecka, co było dodatkowym utrudnieniem. Przejście z instytucji, choćby z najlepszymi wychowawcami, do normalnego domu, z tą samą „ciocią”, „wujkiem” przez całą dobę, jest zawsze sporą zmianą. Tu już przestają być skuteczne wypracowane uniki i różne mechanizmy obronne.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.