Czy Ratowo uratuje uchodźców z Ukrainy?

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 14.03.2022 00:26

W sanktuarium św. Antoniego odbyło się pierwsze integracyjne spotkanie Polaków i Ukraińców, którzy na czas wojny zatrzymali się w Radzanowie n. Wkrą i okolicach.

Czy Ratowo uratuje uchodźców z Ukrainy? Ratowo, 13.03.2022. Polsko-ukraińskie spotkanie integracyjne w sanktuarium św. Antoniego. ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Przyjęcie uchodźców z Ukrainy to pierwszy krok, ale nam zależy na ich bliższym poznaniu i integracji z naszym lokalnym środowiskiem, a miejscem które będzie nas łączyć będzie właśnie Ratowo – mówi Przemysław Pakuszewski, wójt gminy Radzanów n. Wkrą.

Wiele można dowiedzieć się o uchodźcach z formularzy, który wypełnia każdy z nich: są w nim m.in. dane osobowe, wykształcenie czy zawód, ale organizatorom spotkania w Ratowie zależało na osobistym spotkaniu z Ukraińcami i polskimi rodzinami, które ich goszczą. Dlatego to wydarzenie było tak ważne.

Zgromadzonych powitano w trzech językach: po ukraińsku, po rosyjsku i po polsku. Krótko przybliżono historię sanktuarium i zaproponowano na początek różne formy aktywności, aby wspólnie spędzić niedzielne popołudnie: jazdę konną, zabawy integracyjne, zwiedzanie sanktuarium, wspólne ognisko, możliwość rozmowy z psychologiem.

- Najpierw chodzi o normalne i serdeczne przyjęcie tych ludzi, którzy są po długiej i niebezpiecznej podróży. Pewna dziewczynka zapytała mnie, czy w tym domu, do którego trafili mogą już spokojnie spać, inni, gdy usłyszeli sygnał karetki czy straży pożarnej, chcieli uciekać do piwnicy jak do schronu, inni wreszcie chcieli zasłaniać okna… tak bardzo trauma wojny naznaczyła ich psychikę. Oni najpierw muszą odpocząć, a potem wypłakać się. My musimy uszanować ten ich dramatyczny stan, być przy nich i pomóc stawiać pierwsze kroki nowego etapu życia: do szkoły, do pracy… - mówi pani Milena, psycholog która wzięła udział w spotkaniu w Ratowie.

Jedną z Ukrainek obecną na spotkaniu była Tania ze Lwowa. Już wcześniej bywała w Polsce i pracowała w Warszawie. Teraz trafiła do Radzanowa, ale we Lwowie pozostali jej rodzice i babcia. – Ona ma 92 lata i pamięta, jak wywieziono ją na Sybir. Teraz wróciły do niej najgorsze wspomnienia i nie chce opuszczać już domu. Dlatego zostali z nią moi rodzice. Jeszcze kilka dni temu miałam nadzieję, że wkrótce będę mogła tam wrócić, bo zachodnia Ukraina wydawała się bezpieczna, ale atak rakietowy na bazę wojskową w Jaworowie to wszystko przekreślił – mówiła przejęta całą tą sytuacją Tania.

Uchodźcy, którzy przyjechali do gminy Radzanów pochodzą zarówno ze wschodniej jak i zachodniej Ukrainy, wielu przyjechało z Zaporoża, głównie są to rodziny i znajomi osób, które od jakiegoś czasu pracują w firmie Cedrob. Wiele z nich wyjechało walczyć za Ukrainę, a ich rodziny przybyły tutaj.

Na pewno owocem tego spotkania były pierwsze rozmowy oraz deklaracja niektórych, że chcą zostać wolontariuszami, mówiąc bowiem po polsku i ukraińsku mogą być pośrednikami między Polakami i Ukraińcami uciekającymi przed wojną.

- Już na samym początku tej wojny powołaliśmy interdyscyplinarny zespół "Solidarni z Ukrainą", aby na różnych poziomach pomóc uchodźcom mającym do nas przybyć. Powstał więc zespół o nazwie "Solidarni z Ukrainą", w skład którego weszli przedstawiciele urzędu gminy, sanktuarium oraz stowarzyszeń: "Ratujmy Ratowo" i "Krechowiacy", mających swe siedziby w Ratowie. Pracami tego zespołu kieruje wójt gminy Radzanów, a wiceprzewodniczącym został rektor sanktuarium – mówi Ewa Głębowicz, prezes stowarzyszenia "Ratujmy Ratowo".