Stoją z boku, trochę w cieniu. Kibicują swoim mężczyznom w duchowej przygodzie życia.
Bratowe mogą towarzyszyć mężom podczas rekolekcji i nabożeństw; na zdjęciu rekolekcje w sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Agnieszka Małecka /Foto Gość
Męska wspólnota Rycerzy Jana Pawła II od czterech lat rozwija się w naszej diecezji niezwykle dynamicznie. Podczas rozmaitych uroczystości panowie wyróżniają się strojem i swoistym rytuałem. Nie sposób ich nie zauważyć w tłumie. Ich żony raczej pozostają z boku, w cieniu, nawet gdy towarzyszą im w rekolekcjach czy Eucharystii. – To przede wszystkim wspólnota dla mężczyzn – mówią panie. Wspierają to dzieło po cichu, dyskretnie, z drugiego planu. Kibicują swoim mężczyznom w rozwoju duchowym. I wcale nie czują się gorsze. Przeciwnie, doświadczają na co dzień, że „rycerz w domu” to ogromny bonus także dla nich i całej rodziny. Pytane o własną rolę i miejsce, skłonne są mówić raczej o nich, nie o sobie. Może dlatego w bractwie powtarza się często, że tego świeckiego zakonu nie byłoby właśnie bez kobiet – bratowych, jak są w nim nazywane.
Więzi mimo różnic
Wśród ponad 150 rycerzy w diecezji płockiej są panowie różnego wieku, stanu i profesji. Nie ma lepszych i gorszych. Nie działają tu kryteria takiej czy innej pozycji społecznej. Rycerz musi być przede wszystkim mężczyzną, katolikiem, żyjącym w pełnej łączności ze Stolicą Apostolską. Również ich żony (bo większość braci jest w związku małżeńskim) stanowią bardzo zróżnicowane środowisko. Ale to im nie przeszkadza.
Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.