Dzieci utkane z pragnienia

Ilona Krawczyk-Krajczyńska, ks. Włodzimierz Piętka

|

Gość Płocki 51-52/2021

publikacja 23.12.2021 00:00

Jaki byłby żłóbek, gdyby nie było w nim Jezusa? A co przeżywają małżonkowie, którzy nie mogą doczekać się swej „maleńkiej miłości”?

– Kiedy patrzę na te maluchy z sierocińców, wiem, że nie nasycą ich żadne prezenty, bo one potrzebują bliskości, przytulenia, zainteresowania, podania dłoni – mówi pan Piotr. – Kiedy patrzę na te maluchy z sierocińców, wiem, że nie nasycą ich żadne prezenty, bo one potrzebują bliskości, przytulenia, zainteresowania, podania dłoni – mówi pan Piotr.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Razem dzieckiem na świat przychodzą tak naprawdę mama i tata. Najpierw jednak długo dojrzewają i nie mogą się doczekać, aż na końcu zawiłych procedur adopcyjnych otrzymują dziecko, które rodzi się dla nich nie z ciała, ale z pragnienia.

Najlepsze, co mogło ich spotkać

To były niezapomniane święta Bożego Narodzenia dla Joanny i Mirosława, gdy na krótko przed wigilią otrzymali największy prezent, prawdziwą gwiazdkę z nieba – upragnione dziecko. Wpierw jednak przeszli przez trudne doświadczenia, w których mimo wszystko zwyciężyła nadzieja.

Przez 12 lat małżeństwa nie doczekali się dziecka. I choć zrobili wiele w dziedzinie leczenia i diagnostyki, to jednak medycyna zdawała się zawodzić. Mimo to nie zdecydowali się na metodę in vitro. I tak oto powoli zaczęła dojrzewać myśl o adopcji. – Wtedy umierała moja mama. Ja nawet próbowałam zawrzeć taki układ z Panem Bogiem, że rezygnuję z macierzyństwa, aby tylko ona przeżyła. Mama zmarła, a ja poczułam się boleśnie niewysłuchana. Zrozumiałam jednak, że z Nim tak nie wolno… Kilka lat po tym przyszła do nas Basia. Przypomniałam sobie słowa ks. Twardowskiego, który pisał, że gdy Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno. I ja tego doświadczyłam – mówi Joanna.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.