Po latach nieprawdopodobnej aktywności, pracy twórczej i dydaktycznej ta niezwykła kobieta, już w życiu zakonnym, u schyłku swoich dni, odkryła, że „program świętości jest tak prosty i wyraźny…”.
Figura Jezusa Miłosiernego w domu generalnym w Mariówce, prawdopodobnie zaprojektowana przez służkę, która miała silne związki z Płockiem – pierwszym miejscem objawienia.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość
Życie Wandy było jak rzeka o wartkim nurcie, z zaskakującymi meandrami. Ciekawe, że przyszła na świat 2 lutego (1886 r. w Warszawie), czyli w dniu Matki Bożej Gromnicznej, a dziś w Kościele obchodzonym także jako Światowy Dzień Życia Konsekrowanego… Została artystą ceramikiem, nauczycielką, niestrudzoną podróżniczką w poszukiwaniu oryginalnych wytworów sztuki ceramicznej i propagatorką kultury ludowej.
Na archiwalnych, przedwojennych zdjęciach młodej Wandy Szrajberówny widać piękną kobietę, o wielkich ciemnych oczach, zwykle poważną, często ze schyloną głową. O czym to świadczy? Może o skromności, a może o jakiejś niepewności? Mimo odnoszonych dużych sukcesów Wanda nie sygnowała prac własnym symbolem, a swoim młodziutkim uczennicom ze Stacji Doświadczalnej dla Ceramiki Ludowej w Wiśniewie, którą przez pewien czas kierowała, powtarzała tak: „Talent to łaska Boska. Kto w pychę się wzbija, ten go utracić może łatwo”. Po latach, gdy nastąpił bodaj najważniejszy zwrot w jej życiu – wstąpienie do zgromadzenia honorackiego sióstr służek NMP Niepokalanej – okazało się, że życie zakonne nie stało się grobem jej talentów. Przeciwnie, chyba właśnie tam odnalazły one swoją pełnię. A ona pokój.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.