Drugi człowiek - prawdziwa "szlachetna paczka"

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 14.12.2020 23:06

51 rodzin z Ciechanowa i okolic zostało obdarowanych w tym roku przez Szlachetną Paczkę. To więcej niż w roku ubiegłym, bo ludzkie potrzeby z jednej strony, i dobroć serca z drugiej - to studnia bez dna.

Zaledwie część z 24 wolontariuszy ciechanowskiej Szlachetnej Paczki. Zaledwie część z 24 wolontariuszy ciechanowskiej Szlachetnej Paczki.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Koronawirus nie przeraził ani wolontariuszy, ani darczyńców. W tegoroczną edycję świątecznej akcji włączyło się więcej osób niż w latach ubiegłych – podsumowuje Olga Kierzkowska, liderka rejonu ciechanowskiego Szlachetnej Paczki.

W kwestionariuszu, z którym wolontariusze SZP udawali się do wskazanych osób, było m.in. pytanie o skutki trwającej pandemii. To było tegoroczne novum, które negatywnie odbiło się na sytuacji materialnej wielu rodzin. Ale było też inne pytanie: o czym marzysz?

– Wielu starszych odpowiadało, że chciałoby cieszyć się lepszym zdrowiem, ale była też pewna pani, która powiedziała nam, że "chciałaby już umrzeć". Gdy jednak otrzymała paczkę, sama stwierdziła, że tamte słowa odwołuje. Teraz "chce żyć, skoro ktoś o niej pomyślał" – opowiada O. Kierzkowska.

Albo przykład innej osoby, znowu kobiety, która w rozmowie z wolontariuszami przyznała, że "nigdy nie dostała żadnego prezentu". Wyznała, że marzą się jej ciepły sweter i kapcie. – I ileż było radości, gdy ta pani otrzymała właśnie to, o czym nam powiedziała. Cieszyła się tym jak dziecko. Niewielki prezent sprawił jej tak wielką radość – opowiadają wolontariusze: Alina Ostaszewska, Anna Morawska, Paweł Wojewódzki, Karol Makijonko, Wioleta Stawińska i Karolina Czarnowska z Ciechanowa.

Wiele osób, które potrzebowały w tym roku wsparcia, dotknęły skutki epidemii. – Spotkałam kobietę, której mąż zmarł wiosną na koronawirusa, a przeżyli razem 63 lata. Później zmarła także jej siostra, która wraz z nią mieszkała. Więc ta kobieta w krótkim czasie została sama. Jej też pomagaliśmy. Spotkaliśmy też rodzinę, gdzie praktycznie wszyscy chorują, a na dodatek: przez epidemię została odłożona w czasie ważna operacja jednego z członków tej rodziny – wspomina Olga.

A jakie były reakcje ludzi obdarowywanych? – Różne: jedni płakali ze wzruszenia, inni kryli emocje. Zaskoczyła nas hojność darczyńców – mówią zgodnie wolontariusze.

Jak zaświadczają, w tej akcji pierwszym obdarowaniem jest sama obecność i rozmowa, wsłuchanie się w prawdziwe potrzeby ludzi. – Ktoś potrzebuje nowej pralki, a ktoś inny ciepłego swetra i ciepłych kapci – dodaje Karol Makijonko.