Syzyf z Armenii

ks. Włodzimierz Piętka

|

Gość Płocki 49/2020

publikacja 03.12.2020 00:00

Mówią o sobie, że są Ormianami i Polakami. Na swój drugi dom wybrali Pułtusk i okolice, ale krwawi im serce na myśl o bolesnej historii ich rodzin i o zburzonym domu w Górskim Karabachu.

Artysta malarz Grzegorz Asłanian z żoną Elżbietą w domowej galerii. Artysta malarz Grzegorz Asłanian z żoną Elżbietą w domowej galerii.
ks. Włodzimierz Piętka /foto gość

Od 30 lat Grzegorz i Elżbieta Asłanian mieszkają w Polsce. W ich domu pełnym obrazów i ściennych malowideł, który jest prawdziwą galerią sztuki, obok polskiej flagi powiewają flagi Armenii i Górskiego Karabachu.

Nie ma komu liczyć tych łez

Pan Grzegorz jest artystą, malarzem i konserwatorem. Jak mówi, malował od dziecka, nauczył się tego od ojca. Pochodzi z Erewania, tam też ukończył studia. A obok talentu malarskiego znakomicie zna się na filozofii.

Jego dziadkowie Józef i Maria zginęli w 1915 r. w czasie ludobójstwa Ormian. – Mój ojciec miał wtedy zaledwie kilka lat, schowano go w piwnicy, ale widział, jak jego rodzice byli wrzucani do ognia. Boli mnie, jak świat patrzył obojętnie na nasz dramat 100 lat temu i obecnie. Jest w tym wszystkim jakaś hipokryzja i zakłamanie, bo najpierw różne kraje sprzedawały broń, a potem pytały się, czy nie potrzebujemy pomocy humanitarnej. Wymownym świadectwem tej dziejowej niesprawiedliwości są zburzone kościoły, a przecież chrześcijaństwo w Armenii sięga czasów apostolskich. To pokazuje, co się dzisiaj dzieje z Armenią i z chrześcijaństwem w ogóle – mówi rozżalony Grzegorz Asłanian.

Dostępne jest 22% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.