Takie polskie i płockie

ks. Włodzimierz Piętka

|

Gość Płocki 48/2020

publikacja 26.11.2020 00:00

Mija 40 lat od powrotu do katedry jej średniowiecznych skarbów – hermy wraz z relikwiami głowy św. Zygmunta, króla i męczennika, oraz kielicha i pateny fundacji księcia Konrada Mazowieckiego.

Relikwiarz patrona Płocka można na co dzień oglądać w skarbcu Muzeum Diecezjalnego. Relikwiarz patrona Płocka można na co dzień oglądać w skarbcu Muzeum Diecezjalnego.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Historia tych precjozów sięga niemal początków historii diecezji płockiej – czasów bp. Wernera, który wraz z benedyktynami miał sprowadzić relikwie do Płocka w 1166 roku. 650 lat temu z woli króla Kazimierza Wielkiego sprawiono dla nich ozdobny relikwiarz w kształcie hermy i ozdobiono piastowskim diademem. Z kolei romański kielich z pateną z 1239 r. to ekspiacyjny dar księcia Konrada Mazowieckiego.

„Odtąd te przedmioty kultu i skarby kultury narodowej, symbolizujące Mazowsze Płockie i diecezję płocką, będą służyły kultowi, jak wyłącznie służyły zgodnie z wolą ofiarodawców nieprzerwanie przez długie wieki” – napisał do diecezjan w listopadzie 1980 r. bp Bogdan Sikorski.

Historia zatoczyła koło

Warto przytoczyć fragment kazania bp. Mirosława Milewskiego, wygłoszonego w katedrze 11 listopada br., który przypomniał dziejowy sens tych piastowskich skarbów dla Płocka i diecezji.

– Dokładnie sześć i pół wieku temu zakończyła się Polska Piastów. 9 września 1370 r., ścigając na polowaniu jelenia, Kazimierz III, nazwany przez potomnych – co warto dodać, jako jedyny król w całej naszej historii – Wielkim, upadł z konia, a w wyniku poniesionych ran gorączkował i poważnie chorował. Gdy złożony cierpieniem przebywał w klasztorze cystersów w Koprzywnicy – jak opowiada bł. abp Antoni Julian Nowowiejski w swojej monografii historycznej naszego miasta – „tam uczynił ślub, że zniszczoną katedrę płocką, w której ze czcią przechowują się relikwie św. Zygmunta, króla i męczennika, odbuduje i dla wikariuszów opłatę przeznaczy. Z polecenia króla udał się do Płocka Jan ze Skrzynna, kapelan dworu królewskiego, i na czaszkę św. Zygmunta sprawił relikwiarz, tj. hermę srebrną, nasadzając na ten relikwiarz (...) koronę znacznie starszą od hermy, ofiarowując w niej swoją rodową pamiątkę, jedną z koron piastowskich, idąc za przyjętym obyczajem dworskim swojej właśnie epoki” – przytaczał bp Milewski.

Król Kazimierz zmarł kilka dni później, 5 listopada 1370 r. w Krakowie. – Ale jego słowo stało się rzeczywistością, co widzimy także dzisiaj przy naszym ołtarzu – stoi tutaj obiecana herma królewska św. Zygmunta – mówił kaznodzieja. – Trudne losy dotknęły ten bezcenny skarb w czasie II wojny światowej, gdy został zrabowany przez Niemców, by 6 listopada 1980 r. szczęśliwe powrócić do miasta i katedry płockiej. Przez całe wieki ta herma św. Zygmunta, podarowana przez ostatniego piastowskiego króla, właśnie dla naszego Płocka, była i pozostaje testamentem przeszłości dla kolejnych pokoleń. Od sześciu i pół wieku patrzący na nią zadają sobie pytanie – powiem dobitniej: powinni zadawać sobie pytanie – co pozostanie po mnie, co pozostanie po nas, po naszym pokoleniu w tym mieście, w tej małej i wielkiej ojczyźnie? – pytał biskup.

Jak dodał, herma św. Zygmunta była i pozostaje niemym świadkiem, w jaki sposób kolejne pokolenia realizowały swoje marzenia o Polsce. – Stróżem tych relikwii byli i ciągle są mieszkańcy bohaterskiego miasta Płocka, które dzieliło chwalebne i tragiczne losy Polski. Relikwie św. Zygmunta są pamiątką końca dynastii Piastów i wielkości czasu Jagiellonów, trudnych lat królów elekcyjnych, a potem nocy rozbiorów i zaborów. Te relikwie, czczone na Wzgórzu Tumskim, są świadkiem wykuwania się romantycznej i pozytywistycznej wizji Polski, a potem ścierania się w młodym kraju, po odzyskaniu niepodległości, poglądów endeckich i socjalistycznych. Były one z płocczanami, gdy sto lat temu odważnie stawili opór bolszewickiemu najeźdźcy. Te relikwie dzieliły los Polaków wywożonych i mordowanych przez niemieckich nazistów i komunistów, a potem wróciły do kraju w czasie, gdy rodziła się Solidarność. Są one ciągle z nami także teraz, gdy nie bez trudów i sporów zmagamy się o tożsamość suwerennej Polski. Przeszłość kroczy z nami po drogach nowoczesności dzięki temu wspaniałemu darowi królewskiemu – mówił bp Milewski.

Wojna zabrała...

Ciekawe, że piastowski kielich i herma dzieliły los narodu, zwłaszcza w ostatnich burzliwych czasach od 1939 roku. Gdy wybuchła wojna, dla lepszej ochrony kielich z katedry został przekazany do kaplicy domu biskupiego, zaś relikwiarz pozostał w ukryciu w podziemiach katedry – chodzi tu prawdopodobnie o grobowce biskupów płockich, bo tam niektóre nisze grobowe były puste. Jednak Niemcy po zajęciu katedry wszystkie je otworzyli i zabrali relikwiarz. Podobno przeszukali też ogród biskupi, szukając innych precjozów ze skarbca katedralnego, ale nic tam nie znaleźli. Ksiądz Wacław Gałęza, ówczesny wikariusz katedralny, został aresztowany w tym samym dniu co abp Nowowiejski i bp Wetmański, a następnie był bity i maltretowany. Żądano od niego, aby ujawnił, gdzie zostały schowane precjoza z katedry, bo – jak mówili sami Niemcy – „gabloty skarbca miały wyglądać inaczej przed wojną na zdjęciach niemieckich wycieczek”. Po kilku dniach przesłuchań został zwolniony. Niemcy jednak zabrali z domu biskupiego kielich księcia Konrada, mieli więc w rękach najcenniejsze z katedralnych skarbów. Inne wartościowe przedmioty liturgiczne zostały ukryte w prywatnych domach zaufanych płocczan.

Od 1941 r. najcenniejsze sakralia znajdowały się więc w kasie pancernej magistratu płockiego, pod niemieckim zarządem. Gdy w styczniu 1945 r. rozpoczęła się ewakuacja Niemców z Płocka, zabraniem precjozów miała się zająć sekretarka burmistrza. Była ona katoliczką i utrzymywała kontakt z niektórymi księżmi. Zdawała ona sobie sprawę z wartości i znaczenia tych przedmiotów. Przed wyjazdem z miasta przyszła więc do ks. prał. Figielskiego, który po męczeńskiej śmierci biskupów zarządzał diecezją, i poinformowała, że płockie skarby mają być wywiezione do Niemiec. Nie mogąc ich zostawić, przyrzekła dowieźć je bezpiecznie, zabezpieczyć i opiekować się nimi, a po zakończeniu wojny poinformować diecezję o miejscu ich przechowywania. I tak się stało – po wojnie przesłała depeszę, że kielich i herma znajdują się w Westfalii, ok. 120 kilometrów od Düsseldorfu.

Co ciekawe, z kobietą tą jeszcze w 1980 r. spotkał się ks. prof. Ryszard Knapiński, który wtedy uczestniczył w odzyskiwaniu sakraliów. „Była to Berta Thiergart z Bad Salzuflen. Miała wtedy 75 lat. W zapiskach, jakie znalazłem w Muzeum Diecezjalnym w Płocku, podane było tylko jej nazwisko. Była zaskoczona, ale nie przerażona, choć wiedziała, że moją wizytą przywołałem wspomnienia koszmarów wojny” – pisze ksiądz profesor. To ona w 1949 r. przekazała kielich i hermę władzom alianckim, a te władzom polskim – z zaznaczeniem, aby powróciły do właściciela, czyli płockiej katedry. Tak się jednak nie stało...

Słowo niedotrzymane

Choć skarby płockiej katedry znalazły się w polskich rękach, to jednak nie trafiły do Płocka, a do Warszawy jako „depozyt Muzeum Narodowego”. Władze nie poinformowały diecezji, że jej skarby zostały odzyskane. „Warszawa milczała. Od tego momentu rozpoczęły się uciążliwe, przykre i bezowocne starania o ich zwrot” – napisał w specjalnym opracowaniu ks. prał. Zdzisław Piechna. Zabytki miały być pierwotnie zwrócone w 1957 r., ale słowa nie dotrzymano.

W Kurii Diecezjalnej Płockiej zachowała się bogata dokumentacja poświęcona odzyskaniu „regaliów katedry płockiej”. Najstarsze zapiski pochodzą z lat 1946–1947. Już wtedy bp Tadeusz Paweł Zakrzewski domagał się, aby precjoza, które wtedy pozostawały jeszcze w niemieckich rękach, wróciły do Płocka. Gdy zostały one przekazane do Warszawy, monity biskupa płockiego i Kapituły Katedralnej Płockiej nieustannie przedkładano u pierwszego sekretarza i premiera, u posłów i w Ministerstwie Kultury i Sztuki, a przede wszystkim u prof. Stanisława Lorentza, dyrektora Muzeum Narodowego. Sprawą tą zajął się również polski Episkopat i sam prymas Wyszyński, o sprawie wiedziała Stolica Apostolska.

Na liczne pisma diecezji strona rządowa w ogóle nie odpowiadała. Ze zgromadzonej dokumentacji wyłania się przede wszystkim wstrzymująca całą sprawę postać prof. Lorentza. Chciał on bowiem kielich Konrada i hermę św. Zygmunta zatrzymać w Warszawie i umieścić na stałe na odbudowywanym Zamku Królewskim jako jedne z najcenniejszych zabytków sztuki polskiej. To stanowisko było tak twarde, że precjozów nie wypożyczono do Płocka ani na Millennium Chrztu Polski w 1966 r., ani na jubileusz 900-lecia diecezji w 1975 roku.

„Żadną miarą te przedmioty kultu religijnego nie mogą być przeznaczone dla odbudowywanego zamku, chociaż jesteśmy pełni uznania dla zabiegów władz o należyte jego wyposażenie. Nie można wyposażać zamku zabytkami kradzionymi ze świątyń. Res clamat ad dominum” – protestował kard. Wyszyński. Do głosu sprzeciwu bp. Sikorskiego dołączyli się ludzie kultury z Płocka, nawet niektórzy członkowie PZPR, którzy ubolewali, że „dla diecezji płockiej wojna hitlerowska jeszcze się nie skończyła”.

Do przełomu w rozmowach doszło wreszcie w 1980 roku. „Naród chce widzieć zamek w jego autentyzmie historycznym i nie trzeba go stroić w »cudze piórka«. Zamek Warszawski nigdy piastowski nie był, piastowska natomiast jest katedra płocka i właśnie w niej płockie zabytki kultowe, ściśle związane z dynastią Piastów i książętami mazowieckimi, mają swój autentyzm” – napisano w „pro memoria” Sekretariatu Prymasa Polski.

Ostatecznie przekazanie precjozów miało miejsce w Muzeum Narodowym w Warszawie 6 listopada 1980 roku. W czasie Pasterki na Boże Narodzenie 1980 r. bp Sikorski po raz pierwszy po dziesięcioleciach sprawował Mszę św., używając kielicha Konradowego, zaś 3 maja 1981 r. wierni nie bez wzruszenia mogli zobaczyć hermę św. Zygmunta, po raz pierwszy od 1939 roku. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.