Memento biskupa Dudźca

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 13.06.2020 14:58

13 czerwca minęło 50 lat od śmierci biskupa Piotra Dudźca. Publikujemy kazanie biskupa Mirosława Milewskiego poświęcone jego poprzednikowi.

Jeden z rękopisów rozważań rekolekcyjnych, przygotowanych przez bp. Piotra Dudźca. Jeden z rękopisów rozważań rekolekcyjnych, przygotowanych przez bp. Piotra Dudźca.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Zmarł nagle w Nasielsku 13 czerwca 1970 r., tuż po udzieleniu sakramentu bierzmowania, po przejściu na plebanię, wskutek silnego i gwałtownego ataku serca. Następnego dnia miał udzielić święceń dwóm diakonom.

Pochodził z dużej i pobożnej parafii Goworowo, na wschodnich krańcach diecezji (od 1992 r. należy do diecezji łomżyńskiej). Urodził się w 1906 r. w wielodzietnej rodzinie. Wspominał swoich rodziców, że ze swoich skromnych środków potrafili być dobrodziejami swojego parafialnego kościoła. Biskup zresztą był bardzo związany z rodzinną ziemią; z sentymentem tam wracał.

Ziomkiem i kuzynem biskupa Dudźca był ks. prał. Antoni Majkowski, emerytowany proboszcz Karniewa. – Byliśmy spokrewnieni. Zapamiętałem jego gościnność: co roku zapraszał nas, kleryków, do siebie na kawę; było to na Wielkanoc i na Boże Narodzenie. Doznałem też jego duchowej pomocy i wsparcia. W kontekście różnych doświadczeń mogę wyznać, że nad goworowiakami czuwał Duch Święty, bo szczęśliwie wychodziliśmy z wielu opresji. Wtedy w seminarium z naszej parafii byłem ja i ks. Antoni Podleś. Biskup zabierał nas czasami ze sobą na wizytacje do parafii, a dwukrotnie także na Jasną Górę. Odwiedzając go w mieszkaniu widziałem, jak skromnie mieszka, bez zbytku. Był teologiem, humanistą i klasykiem, nie tylko z wykształcenia, ale ze sposobu bycia, osobistej kultury, oszczędnych i mądrych rad. Pamiętam, kiedyś przemawiał na imieninach bp. Zakrzewskiego po łacinie przez kwadrans, z pamięci. Sam redagował pisma w tym języku. Zapamiętałem też, że gdy jechał do parafii, to zawsze chciał spotykać młodzież. Zresztą w tamtych czasach to było nieuniknione. Po wojnie biskupi bierzmowali po kilka tysięcy osób w każdej parafii – wspomina ks. prał. Majkowski.

Przyszły biskup był absolwentem Niższego i Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku. W 1932 r. udzielił mu święceń kapłańskich abp Antoni Julian Nowowiejski.

Pracował jako wikariusz w Zegrzu i płockiej katedrze, był prefektem szkół w Sierpcu. Z końcem sierpnia 1939 r. został powołany na kapelana wojskowego i w takim charakterze uczestniczył w całej kampanii wrześniowej.

Wojna i okupacja niemiecka dla niego oznaczała aresztowanie w Płocku, potem pobyt w Węgrzynowie k. Makowa Mazowieckiego w charakterze administratora parafii, uwięzienie w obozie w Działdowie, a następnie przesiedlenie do Generalnej Guberni, w okolice Częstochowy. Ks. Dudziec te wszystkie koleje wojennego losu, które dla niego szczęśliwie się zakończyły, odczytywał jako znak opieki Matki Bożej. Za ocalenie życia długo i gorliwie dziękował na Jasnej Górze. Zawsze był wielkim czcicielem Matki Bożej Częstochowskiej. Przez pozostałe lata wojenne pracował w Kielcach, gdzie ordynariuszem był pochodzący z naszej diecezji biskup Czesław Kaczmarek.

W 1947 r. ks. Dudziec powrócił do Płocka i podjął pracę w kurii diecezjalnej i seminarium duchownym. W 1950 r. papież Pius XII mianował go biskupem pomocniczym naszej diecezji. – Nosił w sobie mocno wyrytą świadomość, że jest bezpośrednim następcą biskupa męczennika Leona Wetmańskiego. Często nawiązywał do jego postaci oraz do abp. Nowowiejskiego – mówi ks. prał. Majkowski.

Współpracował m.in. z kard. Stefanem Wyszyńskim jako delegat episkopatu do spraw trzeźwości. A dodajmy, że sprawy te były szczególnie ważne dla prymasa w latach Wielkiej Nowenny przed Millennium Chrztu Polski.

Gdy biskup Dudziec przebywał w Rzymie w czasie wizyty ad limina apostolorum w 1969 r., poważnie zachorował na serce. Przez pewien czas przebywał na leczeniu w jednej z rzymskich klinik. - Po tym doświadczeniu wrócił do Polski, ale widziałem, że duchowo był odmieniony. Znikła też jakaś bariera, był bliski i przyjazny - wspomina ks. prał. Majkowski.

Zachowały się biskupie notatki z kazań i głoszonych rekolekcji, a w nich m.in. takie stwierdzenia, że "człowiek jest podobny do pielgrzyma, jest jak kapitan okrętu, który winien badać mapę i kierunek drogi. (…) Każdy z nas jest ziemskim pielgrzymem na Bożym gościńcu. (…) Pierwszym warunkiem dobrego odprawiania rekolekcji jest cisza. Chodzi w nich o całkowite wejście na tę drogę, w samotności, i o naszą przemianę. Odprawiajmy rekolekcje w cichości i pokorze". Albo inne z kazań, gdzie mówił, że Maryja jest matką naszą. "Ona daje szatę nową łaski". O Chrystusie nauczał mówiąc, że jest "naszym Boskim Przyjacielem".

W swym testamencie prosił, aby go pochowano w Goworowie, w krypcie pod kościołem, która znajduje się w kruchcie świątyni. W ten sposób wchodzący do kościoła mieliby deptać jego tablicę nagrobną. Podobną wolę wyraził niegdyś bł. abp. Antoni Julian Nowowiejski, który chciał być pochowany w transepcie płockiej katedry. I ta pierwsza, i druga wola z testamentu nie zostały spełnione. Biskup Dudziec został pochowany w krypcie płockiej katedry, obok swego ordynariusza Tadeusza Pawła Zakrzewskiego. W tej świątyni kryją się też ślady biskupa, który ofiarował dla niej dwa witraże i 14 stacji drogi krzyżowej. Chciał również, aby jego insygnia biskupie otrzymał jego następca. Stało się tak 15 lat później, gdy sakrę przyjął biskup Roman Marcinkowski.

Na następnej stronie publikujemy kazanie biskupa Mirosława Milewskiego, wygłoszone w płockiej katedrze 13 czerwca 2020 r., w 50. rocznicę śmierci biskupa Piotra Dudźca.

Kazanie biskupa Mirosława Milewskiego, wygłoszone w płockiej katedrze 13 czerwca 2020 r., w 50. rocznicę śmierci biskupa Piotra Dudźca

Dokładnie 50 lat temu, w roku 1970, odszedł do domu Ojca biskup Piotr Dudziec sufragan płocki, jeden z moich czcigodnych poprzedników na tym urzędzie. Urodzony na terenie ówczesnej diecezji płockiej, absolwent naszego seminarium.W 1932 roku wyświęcony na księdza przez bł. arcybiskupa Nowowiejskiego. W czasie wojny i zaraz po niej pracował duszpastersko w diecezji kieleckiej. Zdecydowaną większość swojego życia spędził w Kościele płockim. Jako ksiądz zajmował się m.in. Akcją Katolicką, założył Sodalicję Mariańską dla młodzieży, był kapelanem wojskowym. W czasie II wojny światowej przebywał w niemieckim obozie w Działdowie, jednak został z niego zwolniony.

Gdy w roku 1947 wrócił do nas z diecezji kieleckiej, powierzano mu coraz to nowe, ważne funkcje, które z pasją podejmował. 28 kwietnia 1950 roku papież Pius XII mianował księdza Piotra Dudźca biskupem pomocniczym diecezji płockiej. Konsekracja miała miejsca 29 czerwca, w murach tej katedry. Był 33. sufraganem diecezji płockiej. Jego codzienne biskupie życie wypełniało to, co zazwyczaj jest obowiązkiem sufragana: sprawy administracyjne, rozliczne wizytacje parafii, udzielanie młodym ludziom sakramentu bierzmowania, konsekracja kościołów, publikacja artykułów teologicznych. Będąc świadkiem swojego czasu, uczestniczył też w obradach trzeciej sesji II Soboru Watykańskiego.

29 czerwca 1970 roku biskup Dudziec miał obchodzić 20-lecie swoich święceń biskupich. Jednak nie dożył tej rocznicy. Zmarł na atak serce w wieku 64 lat, mająca za sobą 38 lat kapłaństwa i 20 biskupstwa, dokładnie 13 czerwca 1970 roku, w Nasielsku. Pojechał tam, aby udzielić święceń kapłańskich dwóm diakonom. W przeddzień podczas Mszy św. udzielił sakramentu bierzmowania dużej grupie młodzieży. Już wtedy poczuł się źle, jednak wytrwał do końca. Po swojej śmierci został pochowany w podziemiach katedry, w krypcie biskupów płockich. Zejdziemy tam dziś, aby pomodlić się przy jego grobie.

Kochani płocczanie, dlaczego dziś czcimy rocznicę śmierci biskupa Piotra Dudźca? Ponieważ pamiętamy o jego życiu. Sufragan płocki w latach 1950-1970 wspominany jest  jako czciciel Najświętszego Sakramentu, człowiek sumienny i systematyczny, pokorny, a zarazem otwarty w mówieniu prawdy. Chętnie dzielił się z innymi tym, co posiadał, umiał docenić pracę innych, odważnie bronił praw Kościoła w czasach komunistycznych. Wspierał zakony, pomagał parafiom budującym czy remontującym kościoły, ufundował witraże do kaplic katedralnych.

Przez cały czas pełnienia swego urzędu pozostawał wierny wybranemu przez siebie biskupiemu hasłu: "Pan moim dziedzictwem". W swym życiu i powołaniu był jasny i czytelny. O jego postawie świadczy choćby testament sporządzony na wiele lat przed śmiercią. Zawarł w nim m.in. taki zapis: "Módlcie się za mnie, Bracia do Boga Najmiłosierniejszego, bom wielki i święty urząd miał, lecz małym i grzesznym byłem sługą Najwyższego i Najświętszego Pana".

Drodzy moi, rocznica śmierci każdej osoby ma dwa wymiary: po pierwsze skłania do refleksji, co zawdzięczamy człowiekowi, który zobaczył już Boga twarzą w twarz, a po drugie, w jaki sposób możemy czerpać z tego, co nam po sobie pozostawił.

Gdy w tych dniach wielu proboszczów zastanawia się, czy wierni powrócą po pandemii do kościoła, na Mszę św. czy do spowiedzi. Warto przypomnieć okoliczności, w których Piotr Dudziec pełnił swoją biskupią posługę. To najpierw lata stalinizmu, z nieustanną inwigilacją Kościoła i ludzi wierzących; to wyrzucenie religii ze szkół, to procesy księży oskarżanych o współpracę z podziemiem antykomunistycznym i wywiadem amerykańskim (bp Dudziec dobrze znał historię bp. Czesława Kaczmarka, przez wiele lat więzionego i torturowanego przez komunistów za takie fałszywe oskarżenie); to likwidacja niższych seminariów duchownych, to nominacje kościelne poddawane kontroli władz. To także zakaz budowy kościołów i przymus zawierania jedynie ślubów cywilnych, a wreszcie internowanie prymasa Stefana Wyszyńskiego.

Pełnienie posługi biskupiej w takich czasach wymagało niezwykłej siły ducha, ale biskupowi Dudźcowi jej nie brakowało. Swoje zaangażowanie prawdopodobnie okupił chorobą serca, która ostatecznie przyczyniła się do jego przedwczesnej śmierci.

Biskup Piotr Dudziec pracował duszpastersko w czasach, o których z ulgą chcielibyśmy zapomnieć, ale o których zapomnieć nam nie wolno. Dziś przecież wspólnota Kościoła może się rozwijać, jeśli tylko chce. Tamta, "komunistyczna pandemia" na szczęście już minęła. Coraz częściej mówi się jednak o "pandemii ducha", która jest prawdziwym zagrożeniem, bo odziera człowieka z potrzeby sacrum, potrzeby obcowania z Bogiem. Ta swoista choroba ducha podpowiada, że liczy się tylko świat materialnya wartość ma to, co przyjemne. Ten "wirus dla dusz" sieje już od dawna spustoszenie na Zachodzie, a teraz wkrada się do nas.

Dlatego pamiętamy o biskupie Piotrze Dudźcu. Przywołujemy jego postać, w 50. rocznicę śmierci biskupa Piotra Dudźca, ponieważ był autentycznym świadkiem Zmartwychwstałego Pana, mimo trudnych czasów w jakich żył. Ufamy, że Bóg dał mu niebo za wierną służbę i teraz wspiera nas od tronu Bożego, w naszej drodze i posługiwaniu.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie a światłość wiekuista niech Mu świeci na wieki!