"Mający zmartwychwstać..."

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 13.04.2020 00:40

W tym roku mija 180 lat od śmierci sługi Bożego Bogdana Jańskiego, założyciela zmartwychwstańców. W jego życiu "stało się" zmartwychwstanie.

Sługa Boży Bogdan Jański (1807-1840), założyciel zmartwychwstańców. Sługa Boży Bogdan Jański (1807-1840), założyciel zmartwychwstańców.
Archiwum Księży Zmartwychwstańców

Wszystko zaczęło się w naszej Winnicy, gdzie Bogdan Jański został ochrzczony. Jak mówi w rozmowie z "Gościem Płockim" bp Wiesław Śpiewak, były prowincjał zmartwychwstańców w Polsce i postulator procesu beatyfikacyjnego B. Jańskiego, jego biografią można obdzielić wiele osób, a on sam to "święty nieświęty". Jedna z najbardziej intrygujących postaci Wielkie Emigracji. Zmarł w wieku 33 lat.

"Jestem pod wrażeniem tego, jak przeżył prawdę o Jezusie zmartwychwstałym. To doświadczenie było tak żywe w jego duszy i umyśle, że gdy go pochowano na rzymskim cmentarzu zwanym dziś Campo Verano, na grobie umieszczono napis: »Tu spoczywa mający zmartwychwstać śp. Bogdan Jański«. Zmartwychwstanie - ta prawda naszej wiary tak bardzo zdominowała jego nawrócone życie, także to, które kontynuuje dziś przez swoich duchowych synów i córki" - mówił 5 lat temu w Winnicy abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce, modląc się ze zmartwychwstankami i zmartwychwstańcami w kościele chrztu ich założyciela.

Sami zmartwychwstańcy lubią powtarzać, że Bogdan Jański "trzykrotnie się narodził". Najpierw 26 marca 1807 roku w Winnicy - parafii pod Pułtuskiem. Tam został ochrzczony i spędził pierwsze lata swego życia. W Pułtusku uczęszczał do szkoły prowadzonej przez benedyktynów. Mimo swych zdolności, ponieważ lubił się bawić i leniuchować, musiał powtarzać dwa lata w tej samej klasie. Jego matka pisał w jednym z listów: "Proszę, pamiętaj na mnie, biedną matkę, i posłuchaj mojej rady... Szukaj tylko dobrego towarzystwa, gdzie byś znalazł dobrą reputację i miłość wszystkich. Bądź dobrym, religijnym i pobożnym, a Bóg najwyższy będzie ci błogosławił we wszystkim. Ty jesteś jeszcze młody, ale masz pięknie w głowie i dobry rozum, aby go na dobre użyć" - tak pisała Agnieszka Jańska do syna. Po jego śmierci okazało się, że w surducie nosił zaszyty ostatni list otrzymany od matki i takie słowa: "Pamiętacie Błażeja Pascala? Boga Abrahama, Jakuba i Izaaka? Pamiętacie?".

Jako że był bardzo zdolny, podjął więc studia prawniczo-ekonomiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Wtedy też poznał różne prądy filozoficzne, wówczas modne, rzucił się też w wir rozmaitych przyjemności, niekończących się spotkań towarzyskich, w konsekwencji odszedł od wiary katolickiej. W 1827 roku ukończył studia z prawa i ekonomii. Wygrał konkurs na stanowisko profesora ekonomii w planowanym Instytucie Politechnicznym w Warszawie. Wraz ze stanowiskiem otrzymał stypendium na podróż naukową po Europie Zachodniej. Otwierał się przed nim świat, ale żeby tego było jeszcze za mało, w przeddzień wyjazdu za granicę wziął nieoczekiwanie ślub z Aleksandrą Zawadzką, znajomą jeszcze z lat dziecięcych. Związek małżeński zawarł w parafii Przewodowo k. Pułtuska. Tę zaskakującą decyzję miał podjąć dla ratowania dziewczyny, która znalazła się w beznadziejnej sytuacji: będąc w ciąży, straciła dobrą reputację i została bez środków do życia, bez kontaktów z rodziną i z ojcem dziecka. Starał się w miarę możliwości wspierać żonę materialnie, ale wybuch powstania listopadowego i jego pobyt na emigracji sprawiły, że już nigdy się z nią nie spotkał i do końca życia miał wyrzuty sumienia z powodu niedopełnienia małżeńskich obowiązków.

W Paryżu porwały go panujące tam modne prądy filozoficzne, zwłaszcza utopijne i socjalizujące ruchu saintsimonistycznego. Stał się gorącym propagatorem programu sprawiedliwości społecznej. W Londynie z kolei nawiązał kontakty z czołowymi ekonomistami angielskimi: J.S. Millem i R. Owenem. We Francji zaczęły się kłopoty finansowe Jańskiego: pieniędzy stypendialnych starczało mu zaledwie na życie, a kusiły go bardzo rozrywki Paryża. Popadł więc w długi, a w chwilach desperacji myślał o ucieczce do Ameryki czy nawet o samobójstwie.

Stopniowo wracał do chrześcijaństwa, ale długa była droga do jego drugich narodzin. "Myśl moja obróciła się ku Chrystusowi" - zanotował w tym czasie.

W czasie jego pobytu we Francji zaczęła tam napływać fala Wielkiej Emigracji z Polski. Jański stał się m.in. stałym członkiem Towarzystwa Literackiego Polskiego, redakcji naukowych czasopism francuskich i encyklopedii, redaktorem "Pielgrzyma Polskiego". "Za przybyciem Mickiewicza, stanąłem z nim" - zapisze Jański, który na poecie zrobił duże wrażenie. To Bogdan Jański był autorem pierwszych tłumaczeń na język francuski dzieł Mickiewicza, przygotował do druku "Pana Tadeusza" w 1832 roku. Mickiewicz z kolei był dla Jańskiego wzorem człowieka żyjącego wiarą i w jakimś stopniu stał się też impulsem do przemyślenia i rewizji własnego życia. Oceniając przeszłość, powie, że były to "trzy lata wiary, bez żadnych uczynków i katechumenatu. Chrystus jest Bogiem, wszystkie dogmaty przyjmuję, ale nie poddaję się zupełnie Kościołowi i nie jednam przez sakrament pokuty".

- Nie od razu Jański zaczyna wierzyć. Nie była to wiara prosta, bez pytań i wątpliwości, była bardzo podobna do wiary współczesnego człowieka - komentuje ten etap życia Jańskiego bp Wiesław Śpiewak.

Drugie jego narodziny, te duchowe - miały miejsce na przełomie 1835 i 1836 roku. W tym czasie odbył spowiedź i stał się jawnym pokutnikiem oraz świeckim apostołem. Z czasem wokół niego zaczęła gromadzić się grupa osób przepojonych ideami odrodzenia życia politycznego, narodowego i religijnego. Pisał Jański:

Kwestia główna - odrodzić się w Chrystusie Panu. Nie można być na pół chrześcijaninem, na pół pobożnym, na pół pokutować i niewielkim wysiłkiem zdobywać wieczność w Bogu. Powinność główna, jedyna - oddanie się całkowicie Panu Bogu.

W Paryżu założył dom nazywany "Domkiem Jańskiego", w którym grupa nawróconych przez niego młodych ludzi - przyszłych pierwszych zmartwychwstańców, zaczęła prowadzić wspólne życie. Jański później zapisał: "Ponieważ nawróceni chcieliśmy poświęcić się najcałkowiciej dla sprawy Bożej, Domek był dla nas środkiem i ogniskiem, w które złożyliśmy wszystek nasz zapał, wszystkie nadzieje. Założyliśmy go w myśli, żeby dla każdego z owych nawracających się stał się Domem przytułku, poprawy, musztry duchowej".

"Boże, niech święte uczucie, którym mnie natchnąłeś, żyje we mnie, żyje bezustannie! A moje życie niech będzie wyrazem Twej miłości, środkiem uwiecznienia na ziemi Twojej chwały, pracą ku wzniesieniu Ci świątyni, w której cała ludzkość będzie Cię kochać, czcić cała ziemia!" - tak modlił się Jański i polecał Bogu swoje dzieło.

Trzecie narodziny Jańskiego - dla Nieba - miały miejsce 2 lipca 1840 roku w Rzymie. Wieczorem poprzedniego dnia wyspowiadał się, przyjął sakrament namaszczenia i Komunię św. Ks. Jan Koźmian, jego przyjaciel, napisał o nim: "Historia Jańskiego jest podobna do historii wszystkich bohaterów Kościoła. Żył krótko, wiele cierpiał, wiele kochał. Błądził z dobrą wiarą, dopóki się nie opamiętał, a wtedy od razu oczyścił się pokornym i odważnym przyznaniem. Wiele umiał, ale tylko mądrość Bożą cenił".

- Cała jego historia jest niezwykle pouczająca. Jego Dziennik może stać się fascynującą lekturą. Myślę, że Bogdan Jański każdemu z nas przypomina o prawdzie, że zmartwychwstanie jest zawsze możliwe, jest tuż obok nas. On jest apostołem duchowego zmartwychwstania - wyjaśnia bp Wiesław Śpiewak.