Jak smakuje miłosierdzie?

am

publikacja 22.03.2020 22:37

- Biednym nie jest łatwiej i może tym bardziej trzeba im pomóc właśnie teraz - mówi ks. Tomasz Brzeziński, rektor płockiego sanktuarium, gdzie po raz pierwszy odbyła się akcja "Smak miłosierdzia".

Jak smakuje miłosierdzie? Nie brakowało potrzebujących osób, które skorzystały z pomocy w ramach akcji "Smak miłosierdzia" Agnieszka Małecka /Foto Gość

Gdy rodził się pomysł akcji, nikt nie przypuszczał, że odbędzie się ona w takich okolicznościach. Mimo to, niemal symbolicznie, gdy większość drzwi musi być zamkniętych z powodu epidemii koronawirusa, te drzwi - przy płockim sanktuarium Bożego Miłosierdzia - były w niedzielę otwarte dla potrzebujących.

- My odczytujemy to w ten sposób, że Pan Jezus nam to podpowiada i pomaga zrealizować. I to jest naprawdę coś niezwykłego. W ostatnich dniach zastanawialiśmy się, czy w tej sytuacji nie zrezygnować. Zrodziła się wtedy taka myśl, że przecież biednym nie jest łatwiej w tych trudnych czasach i może tym bardziej trzeba im pomóc. Oczywiście zachowujemy wszystkie potrzebne w tej chwili środki ostrożności - mówi rektor płockiego sanktuarium.

W normalnych warunkach akcja zyskałaby bardziej widoczną oprawę - przed sanktuarium na Stary Rynku miał stanąć namiot, gdzie miałyby być wydawane paczki żywnościowe i rozprowadzane "bułeczki siostry Faustyny", ale - jak mówi ksiądz rektor - trzeba było dostosować się do sytuacji. Jednak każdy, kto między 15.30 a 16.30 przyszedł do bramy przy sanktuarium, otrzymał jedną z 90 paczek żywnościowych zawierających po dwie konserwy mięsne, pasztet, puszkę rybną, kilogram cukru, kilogram mąki i "Delicje" oraz mydło.

A potrzebujących nie brakowało; przychodzili i starsi, i dorośli z dziećmi. Ktoś dzielił się przy okazji zapewnieniem, że szuka pracy. Każdy otrzymał dary w reklamówce z logo akcji "Smak miłosierdzia" z rąk pana Jacka, członka Zakonu Rycerzy Jana Pawła II, katolickiego stowarzyszenia dla mężczyzn, które w ostatnich miesiącach bardzo rozwija się naszej diecezji i wspiera płockie sanktuarium. I to właśnie Zakon Rycerzy Jana Pawła II stanowi też wielkie wsparcie dla akcji "Smak miłosierdzia", która ma się odbywać 22. dnia każdego miesiąca. Pomaga też Wspólnota Bożego Miłosierdzia i Szkoły Katolickie w Płocku. Wreszcie, pomagają dobrzy ludzie, którzy wspierają finansowo zakup żywności.

Udało się przygotować 90 paczek - na zbliżający się wielki jubileusz 90. rocznicy objawienia się Jezusa Miłosiernego w Płocku. Ksiądz Tomasz Brzeziński przyznaje, że taka liczba paczek była pewnym ideałem. - Nie sądziłem, że się uda już teraz przygotować ich aż tyle. Szukaliśmy sponsorów i podczas spotkania organizacyjnego jedna z osób przekazała pieniądze na ten cel. Wierzę, że to Pan Jezus nam posyła takich ludzi; bez nich by się nie udało - mówi ksiądz rektor.

Sanktuarium Bożego Miłosierdzia nie od dziś otwarte jest na potrzeby ubogich. Kto tu zapuka, otrzyma od sióstr - jeśli to możliwe - kanapkę i ciepłą herbatę. - Chcemy, żeby to miejsce było takie, jak by sobie Pan Jezus tego życzył. Dla mnie i dla ludzi, którzy są w zespole promowania jubileuszu, było oczywiste, że musimy się bardziej otworzyć. Pan Jezus mówi o czynach miłosierdzia - przypomina ks. Brzeziński.

Wśród osób, które przygotowywały paczki, są panie Bernadette i Addy z Hong Kongu, współczesne apostołki Bożego Miłosierdzia, które od lat wspierają materialnie budowę nowego sanktuarium i po raz kolejny goszczą w Płocku. - Gdy przyjechałyśmy tu po raz pierwszy w tym roku, ofiarowałyśmy w sanktuarium Mszę św. i nowennę w intencji Hong Kongu i całego świata. Ale wtedy Polska była jeszcze bezpieczna. Trudno sobie wyobrazić, że teraz też doświadczacie zagrożenia z powodu koronawirusa.

- My to znamy, bo już w 2003 r. mieliśmy SARS. Mieszkańcy Hong Kongu doświadczyli, że ludzie powinni być świadomi zagrożenia i zachowywać środki ostrożności. W Hong Kongu od początku epidemii wszyscy nosili maski ochronne, wszystkie pomieszczenia były dokładnie dezynfekowane. Używaliśmy wielu metod, aby zachować bezpieczeństwo. Widzimy jednak, że tu na razie wszystko przebiega łagodnie, a ludzie nie poddają się panice. Myślę, że dobre jest wprowadzone ograniczenie liczby ludzi w kościele. To jest lepsze od całkowitego zamykania świątyń, bo jednak ludzie mają potrzebę modlić się w nich - mówi Bernadette Lam. - Myślę, że fakt, iż modlimy się teraz wspólnie do Boga i pomagamy sobie nawzajem w czasie tej epidemii, nas wszystkich zbliża.