Zaczęło się od raju

Agnieszka Małecka

|

Gość Płocki 33/2019

publikacja 15.08.2019 00:00

Długie godziny oczekiwania mogą przynieść wspaniałe kadry, jednak w tej pasji liczy się nie tylko zdjęcie, ale i radość z samej obserwacji ptaków.

▼	Ujęcia takie jak to czapli nadobnej nad Wisłą w Płocku przypominają autorce emocje, jakie przeżywała w trakcie ich robienia. ▼ Ujęcia takie jak to czapli nadobnej nad Wisłą w Płocku przypominają autorce emocje, jakie przeżywała w trakcie ich robienia.
Archiwum Beaty Kiljan

Kiedy płocczanka Beata Kiljan, należąca do Związku Polskich Fotografów Przyrody, pokazuje zdjęcia i opowiada o rzadkich ptakach, jakie udało się jej zobaczyć, słuchacz, i to nawet zupełny laik, ma ochotę złapać aparat i ruszyć na obserwację.

W jej cyfrowych albumach walczą rzadkie gatunki orłów, kroczą po wodzie czaple nadobne i bataliony, które jeszcze niedawno pyszniły się kolorowymi krezami, odbywając gody nad Biebrzą, w wodzie brodzi czarno-czerwony ostrygojad z czerwonym dziobem i nóżkami, na których widać trzy obrączki. Z wykształcenia pani Beata nie jest ornitologiem. To pasja, która zrodziła się już w dzieciństwie. – Zawsze interesowałam się przyrodą. Ale pamiętam, jak w podstawówce pożyczyłam od znajomej z biblioteki encyklopedię powszechną. Znalazłam tam kolorowe tablice i ptaki rajskie, które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Do dzisiaj pamiętam, że pierwszy, jaki mnie zachwycił, był to latawiec królewski – opowiada.

Nie skończyło się na dziecięcym, epizodycznym zachwycie. Jako nastolatka potrafiła kilka godzin chodzić za rzadkim wówczas jeszcze gołębiem grzywaczem, który migał gdzieś wśród gałęzi drzew. Dziś z nie mniejszym zachwytem obserwuje zarówno pospolite ptaki, jak i rzadkie gatunki. A materiał do obserwacji jest bogaty. W Polsce jest około 450 gatunków, w tym około 200 rzadkich. W okolicach Płocka, dzięki nieuregulowanej, dzikiej Wiśle, która stwarza znakomity ekosystem, można zobaczyć sporo okazów. – Osobiście widziałam ponad 40 gatunków ptaków nad samą Wisłą. A we wrześniu zeszłego roku był jeden dzień, gdy naliczyłam chyba ze 24 gatunki – mówi. Od lat w obserwacjach towarzyszy jej aparat fotograficzny. Na początku zdjęcia bardziej służyły do identyfikacji ptaków. – Robiłam zdjęcie, potem brałam książkę, sprawdzałam i ustalałam gatunek – mówi pani Beata.

Czytaj dalej na następnej stronie

Dzisiaj, wraz z coraz lepszym sprzętem, rośnie satysfakcja fotograficzna. Weźmy wspaniałe, dynamiczne zdjęcia walki orła przedniego z bielikiem, które Beata Kiljan zrobiła w okolicach Puław w styczniu tego roku. – Żeby zrobić to zdjęcie, jeździłam trzy razy do czatowni. To były fenomenalne ujęcia. Ptaki były tak olbrzymie, że kolega siedzący obok pytał, czy je mieszczę w kadrze. Podczas tej konfrontacji orłów czterokrotnie wygrywał przedni, aż wreszcie odpuścił i bielik go przegnał. Orzeł przedni miał dwie obrączki, co pozwoliło rozpoznać w nim polskiego osobnika, urodzonego latem 2018 roku – opowiada z entuzjazmem autorka zdjęcia, której zdobycze fotograficzne można obejrzeć na profesjonalnych portalach dla fotografów przyrody – Birdwatching i Clanga.com.

Czym jest wspomniana czatownia? Najogólniej mówiąc, to specjalnie zbudowana kryjówka na potrzeby fotografowania zwierząt. Pani Beata, podobnie jak wielu innych fotografów przyrody, potrafi jechać na drugi koniec Polski do takiej czy innej czatowni, by móc zaobserwować dane gatunki ptaków. Są też inne sposoby. Na przykład można postawić namiot i długo czekać (w tej pasji konieczne są pokłady cierpliwości) na fruwających przybyszów. Można po prostu ukryć się w krzakach z aparatem. Czasem warto użyć siatki maskującej. Czasem zdjęcie uda się zrobić z podchodu. – Polega to na tym, że człowiek podchodzi do ptaka, który doskonale go widzi, a trzeba pamiętać, że ptaki mają fenomenalny wzrok. Podchodzi się więc, ile można. Krok – zdjęcie, krok – zdjęcie. To ptak wyznacza granicę, na ile pozwoli nam do siebie podejść – wyjaśnia Beata Kiljan. Bez względu na metodę obserwacji i fotografowania natury stały jest swoisty kodeks, jakim powinien kierować się każdy mniej czy bardziej profesjonalny fotograf.

– Ważne, by nie fotografować za wszelką cenę! – mówi płocczanka. Jedną z kluczowych reguł jest nierobienie zdjęć w miejscu gniazdowania ptaków, bo to naraża je na niepotrzebny stres i może zaburzyć cykl rozrodczy. Lepiej też unikać żerowisk, gdzie ptaki przelotne dokarmiają się przed długą podróżą na zimę na afrykański kontynent. Jeśli się im przeszkodzi, istnieje niebezpieczeństwo, że nie odłożą wystarczającej masy tłuszczowej i w czasie drogi opadną z sił. Lepiej też nie wprowadzać zmian w otoczeniu, np. nie łamać gałęzi, nawet jeśli przeszkadzają w obserwacji. – Trzeba w ogóle być świadomym swojego wpływu na środowisko. Wyrzucanie czegokolwiek, papierków, nakrętek może być naprawdę niebezpieczne dla zwierząt – mówi pani Beata, która miała już okazję ratować wycieńczonego wodnika, który miał na dziobie plastikową nakrętkę po butelce. Nie wystarczą więc świetny sprzęt fotograficzny, trochę pieniędzy na wyprawy, zapał i względnie umiejętność rozróżniania rzadkich gatunków. Konieczna jest głębsza wiedza o obyczajach i życiu ptaków.

Dostępne jest 4% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.